Gwiazdy od kuchni: Luis Suarez

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Położony na zachodnim wybrzeżu północnej Anglii Liverpool zamieszkuje około czterysta pięćdziesiąt tysięcy osób, czyli niewiele mniej niż Amsterdam. Miasto to słynie nie tylko z Beatlesów, lecz również z Maritime Mercantile City, czyli zespołu lokacji wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W siedzibie hrabstwa Merseyside rządzą dwa kluby piłkarskie: Liverpool FC oraz Everton. Trafiając do ekipy z Anfield Road, Luis Suarez stał się najdroższym futbolistą, jakiego zakupili The Reds. Wprawdzie rekord ten ekspresowo pobił Andy Carroll, lecz dla Urugwajczyka nie miało to najmniejszego znaczenia. Najważniejsze było to, że z Ajaksu przeniósł się do bardziej renomowanego klubu i miał możliwość sportowego rozwoju oraz walki o odbudowanie potęgi tramu, który poprzednie zmagania ukończył na dopiero siódmym miejscu w tabeli Premier League. - Przybycie tutaj to jak spełnienie marzeń - mówił "El Pistolero" tuż po parafowaniu kontraktu obowiązującego do końca sezonu 2015/16. - Liverpool to chyba najbardziej znany zespół w Anglii. Jako mały chłopiec śledziłem mecze The Reds. Moim celem jest teraz ciężka praca i pokazanie pełni swoich umiejętności. Z biegiem czasu chcę się więcej dowiedzieć o historii angielskiego futbolu i zostać mistrzem.

W Liverpoolu "Bandyta" wytrwał trzy i pół sezonu, sięgając z teamem z Anfield Road po zaledwie jedno trofeum - Puchar Ligi 2011/12. Co ciekawe, Urugwajczyk w angielskiej ekipie nie miał okazji do ani jednego występu w Lidze Mistrzów, gdyż pogrążony w kryzysie i długach klub aż do sezonu 2013/14 nie był wstanie zakwalifikować się do tych prestiżowych rozgrywek. Tymczasem w lecie 2014 roku Suarez po raz kolejny zmienił otoczenie. Mężczyzna spełnił swoje dziecięce marzenia i za osiemdziesiąt jeden milionów euro przeniósł się do Barcelony. Oprócz fantastycznych kibiców, którzy są ze swoimi piłkarzami na dobre i złe, Luisowi w "Mieście Beatlesów" najbardziej podobało się to, że mógł występować na boisku u boku Stevena Gerrarda:- Ciężko dobrać słowa, którymi można by opisać, ile ten znakomity futbolista znaczy dla tego klubu. Kilka lat temu jak grałem na PlayStation, to zawsze wybierałem Liverpool i cieszyłem się, że mogę go mieć w swoim zespole. Teraz gram w jednej drużynie z tym bohaterem. Jestem tu bardzo szczęśliwy. Liverpool to team, o którym zawsze marzyłem. Bycie tutaj to jak sen na jawie.

Szybki, zwrotny, kreatywny - tak można krótko scharakteryzować boiskowe walory Luisa Suareza. To napastnik kompletny, który jednym nieprzewidywalnym dryblingiem czy strzałem potrafi odmienić losy spotkania. W Liverpoolu na początku miał pod górkę, zdobywając zaledwie 4 gole w 13 meczach, lecz odchodząc z angielskiego klubu miał już w dorobku 82 trafienia w 133 występach. W kapitalnym dla siebie sezonie 2013/14 nie sięgnął z The Reds po żadne trofeum drużynowe, ale zapracował na grad wyróżnień indywidualnych. Król strzelców i najlepszy asystent Premier League, piłkarz roku w Anglii oraz Złoty But to jedynie te najważniejsze honory. Choć "El Pistolero" zaskarbił sobie sympatię kibiców fenomenalnymi zagraniami na murawie, różnymi nieprzemyślanymi wybrykami potrafił wszystko zrujnować. W grudniu 2011 za obrażenie na tle rasowym zawodnika Manchesteru United, Patrice'a Evry, został zawieszony przez Angielską Federację Piłkarską na osiem spotkań. - Użyłem w stosunku do niego hiszpańskiego słowa "negro", które po angielsku i hiszpańsku nie oznacza tego samego. Nie jestem żadnym rasistą. Kiedy po raz pierwszy uświadomiłem sobie, o co jestem oskarżany, byłem w szoku. Nadal jestem bardzo zły i przygnębiony z powodu łatki, jaka przylgnęła do mnie po tym incydencie - mówi dziś. - Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, myślę że źle rozegraliśmy tę sprawę. Prawnicy zapewniali mnie, iż zostanę zawieszony co najwyżej na trzy spotkania, ale najbardziej zależało mi na oczyszczeniu mojego imienia. Niestety, nie udało nam się wytłumaczyć, że słowo którego użyłem, miało zupełnie inne znaczenie.

Po incydencie z Evrą, Suarez przed kolejną potyczką The Reds z Czerwonymi Diabłami nie uścisnął ręki francuskiego defensora, po czym po raz kolejny został zaatakowany przez opinię publiczną. - Możecie nazywać mnie nurkiem, osobą, która gryzie innych, ale na pewno nie rasistą - mówi. - To bardzo bolesne, ponieważ uderza nie tylko we mnie, ale również w moją rodzinę. Moja żona musiała wysłuchiwać tych wszystkich rzeczy, które nie są prawdziwe. Będą musiały to robić też moje dzieci, kiedy dorosną. Tłumaczenia Urugwajczyka wydają się sensowne, ponieważ otwarcie przyznaje on, że czasem ma problemy z utrzymaniem nerwów na wodzy. Za czasów występów w Ajaksie prasa ochrzciła go mianem "kanibala", a po starciu Liverpoolu z Chelsea w kwietniu 2013 roku, kiedy to w ferworze walki ugryzł Branislava Ivanovicia, został "wampirem". Zdobywając bramkę na 2:2 w siódmej minucie doliczonego czasu gry "Bandyta" stał się bohaterem The Reds, lecz po analizie telewizyjnych powtórek, na których wyraźnie widać jego wybryk, znów znalazł się na ustach całego świata ze względów pozasportowych. - Luis ma mentalność zwycięzcy. Zawsze chce wygrywać, co czasami skutkuje tym, że robi głupie rzeczy - tłumaczył swojego byłego podopiecznego coach Ajaksu Frank de Boer. Luis szybko przeprosił za swój występek, lecz za recydywę musiał zostać surowo ukarany. Klub nałożył na niego dwieście tysięcy funtów grzywny, a Angielska Federacja Piłkarska dołożyła jeszcze 10 spotkań zawieszenia. - Adrenalina podczas meczu jest tak duża, że czasami umysł nie jest w stanie nadążyć - wspomina starcie z The Blues. - Mecz z Chelsea w 2013 roku był dla nas niezwykle istotny. Chciałem zrobić wtedy wszystko jak należy, ale nie wychodziło. Moja frustracja z tym związana spowodowała, że nie wiedziałem, co robię.

Ugryzienia "El Pistolero" sprawiły, że napastnik stał się bohaterem wielu zabawnych fotomontaży, zamieszczanych w Internecie. Choć na murawie Urugwajczyk zawsze jest agresywny, nie podchodzi do swoich wybryków bezrefleksyjnie. - Kiedy zrobiłem to pierwszy raz, właśnie zostałem ojcem. Nie mogłem znieść myśli, że moja córka będzie musiała się z tym kiedyś zmierzyć. Płakałem. Moja żona zapytała mnie: o czym ty wtedy myślałeś? Sam nie potrafiłem sobie odpowiedzieć - zwierza się. Po incydencie z Ivanoviciem klub umówił zawodnika na sesję z psychologiem. Napastnik spotkał się ze specjalistą tylko raz, ponieważ uważał, że kolejne spotkania mogą uczynić go zbyt spokojnym na murawie.

Z Liverpoolem "Bandyta" nie odniósł żadnego naprawdę znaczącego sukcesu, ale za to w lipcu 2011 świętował z reprezentacją Charruas wywalczenie Copa America. W argentyńskim turnieju strzelił trzy gole, w tym dwa w półfinałowej potyczce przeciwko Peru. Z biegiem czasu wiekowy już Diego Forlan usunął się w cień, a w roli lidera kadry zastąpił go właśnie Suarez. Gdy w maju 2014 roki podczas treningu uszkodził łękotkę, a kontuzja wymagała leczenia operacyjnego, zaistniała obawa, że może zabraknąć go na mundialu w Brazylii. "El Pistolero" ostatecznie pojechał na mistrzostwa świata, choć w pierwszym meczu przeciwko Kostaryce nie zagrał, a podopieczni Oscara Tabareza ulegli niespodziewanie Kostaryce 1:3. Napastnik wrócił na drugie spotkanie grupowe i aplikując dwa trafienia Anglii poprowadził swój team do triumfu 2:1. Ostatni mecz pierwszej fazy turnieju Charruas wygrali natomiast z Włochami 1:0, lecz był on również ostatnim występem "Bandyty" na tym mundialu. Podczas potyczki z Italią po raz kolejny w zawodniku obudził się zwierzęcy instynkt, a ofiarą jego szczęki został Giorgio Chiellini. Pomimo sugestii włoskiego defensora, arbiter w ogóle nie zareagował na ten incydent. Sędziego wyręczyli jednak przedstawiciele FIFA, zawieszając "El Pistolero" na dziewięć meczów międzypaństwowych oraz zakazując mu jakiejkolwiek działalności piłkarskiej przez okres czterech miesięcy. Oznaczało to, iż piłkarz nie mógł nawet brać udziału w treningach czy spotkaniach sparingowych. Po wystosowaniu przez Suareza oficjalnych przeprosin, FIFA złagodziła karę, pozwalając zawodnikowi trenować oraz występować w nieoficjalnych meczach. - Chwilę przed ugryzieniem Chielliniego miałem doskonałą szansę na strzelenie gola - wspomina Luis. - Gdybym trafił do siatki, prawdopodobnie nic bym nie zrobił. Ale ja zmarnowałem okazję. Kiedy po meczu serce przestaje szybciej bić, łatwo jest stwierdzić: "Jak mogłeś być tak głupi? Do końca pozostawało 20 minut". Suarez zdaje sobie sprawę z tego, że jego zachowanie na mundialu było karygodne, lecz jednocześnie nie uważa ugryzienia za szczególny przejaw boiskowego bandyctwa: - Ludzie maja różne sposoby obrony. Moja bezsilność w tamtym momencie ujawniła się w taki, a nie inny sposób. Inni zawodnicy reagują łamiąc nogę czy nos, albo bijąc po twarzy. To jest gorsze, ale rozumiem, że ugryzienie jest źle widziane.

Genialny urugwajski napastnik krytykowany jest nie tylko za swój wybuchowy temperament, ale i za tzw. "nurkowanie", dzięki któremu niejednokrotnie udało mu się wywalczyć rzut wolny czy karny. Zawodnik nie udaje niewiniątka i kilkakrotnie już przyznał się do tego, że jakaś jedenastka została podyktowana po jego teatralnym upadku. Choć nie jest on jedynym amatorem tego "rzemiosła", to właśnie on zbiera największe cięgi, gdyż nie owija w bawełnę i zawsze mówi jak było naprawdę. - Czasem podczas meczu coś robisz, a potem zastanawiasz się, jak mogłeś zrobić coś tak głupiego. Spotkała mnie krytyka za "nurkowanie" podczas meczu ze Stoke City i szczerze mówiąc rzeczywiście celowo się wtedy przewróciłem. Remisowaliśmy bezbramkowo i byliśmy coraz bardzo sfrustrowani, koniecznie chcieliśmy wygrać, więc próbowałem wszystkiego - przyznał w styczniu 2013 roku, po czym został publicznie skrytykowany przez trenera Brendana Rodgersa.

W lipcu 2014 roku przygoda Urugwajczyka z The Reds dobiegła końca i była pełna łez wzruszenia, gdyż piłkarz czuł naprawdę silną więź z liverpoolskimi kibicami. "El Pistolero" spełnił swoje dziecięce marzenie i za osiemdziesiąt jeden milionów euro przeniósł się do FC Barcelony, choć podobno zabiegał o niego również Real Madryt. Na zmianę otoczenia naciskał już rok wcześniej, lecz klub z "Miasta Beatlesów" nie chciał się pozbywać swojego najlepszego zawodnika. Gdy jednak Barca wykłada na stół grube miliony, ciężko oprzeć się pokusie i zatrzymać u siebie gracza spragnionego walki o najwyższe cele. Z ogromną pomocą Suareza Liverpool wprawdzie wywalczył wicemistrzostwo Premier League i zakwalifikował się do Ligi Mistrzów 2014/15, jednak ekipa ze Stolicy Katalonii co roku gwarantuje coś więcej niż walkę o awans do fazy grupowej Champions League. - Kiedy zadzwonił do mnie mój agent, Pere Guardiola, rozpłakałem się. Nie dlatego, że zgłosiła się po mnie Barcelona, tylko dlatego, że bałem się, iż w związku z moim zachowaniem na mundialu i kolejnym ugryzieniem zrezygnują z transferu. Mimo, że zapewnili mi wsparcie, bałem się, iż zniszczyłem sobie karierę - Suarez zdradza kulisy negocjacji z Dumą Katalonii. Transfer do Barcy to dla "El Pistolero" spełnienie dziecięcych marzeń, a postać agenta piłkarza, który jest bratem słynnego Pepa, to chyba jedna z odpowiedzi na pytanie, dlaczego to Blaugrana wygrała z Realem Madryt wyścig o genialnego napastnika. - Moja dziewczyna mieszkała rok w Barcelonie, podczas gdy byliśmy już razem - dodaje piłkarz. - Kiedy przyjeżdżałem ją odwiedzać, udawałem się na stadion czy do klubowego sklepu. Pierwsze piłkarskie buty kupiłem podczas wakacji w Barcelonie. Identyczne z tymi, które miał Ronaldinho. Miałem wtedy szesnaście lat.

- Luis Suarez, który wchodzi na murawę, nie jest tym samym człowiekiem, co poza boiskiem - mówi o sobie nowy nabytek Barcy. - Poza placem gry jestem osobą spokojną, ojcem i mężem. Na boisku czasami zachowuję się niewłaściwie, ale ja nie postrzegam się tak, jak postrzegają mnie inni. "Bandycie" na pewno nie można odmówić tego, że swoje dzieci i żonę kocha ponad życie. Gdy w 2013 roku na świat przyszła druga pociecha Luisa i Sofii, Benjamin, już po kilku dniach od narodzin futbolista zaprezentował syna prawie pięćdziesięciotysięcznemu tłumowi na Anfield Road. Piłkarz po każdej zdobytej bramce całuje nadgarstek, na którym ma wytatuowane imiona swych dzieci. - Przeżywam wiele emocji i czasem robię rzeczy, które ciężko wytłumaczyć, ale ten gest należy do najlepszych wyborów mojego życia - mówi.

Dzięki grze w czołowych europejskich klubach oraz kontraktach reklamowych m.in. z firmą Adidas, "El Pistolero" z zamiatacza ulic przerodził w się w człowieka, który gdyby tylko chciał, nie musiałby pracować do końca swego życia. Kiedyś nie było go stać nawet na rower, a dziś można zobaczyć go za kierownicą BMW X5. - Jeśli chodzi o hobby, to uwielbiam grać na PlayStation - zwierza się. Suarez z jednej strony cieszy się, że udało mu się wyrwać z biedy, ale z drugiej chciałby od czasu do czasu stać się niewidzialny i wieść żywot zwykłego obywatela: - Pamiętam jak pewnego razu moi kumple opowiadali jak poszli na plażę pokopać piłkę. Myślałem później o tym, dlaczego ja tak nie mogę.

Luis Suarez jest jak Dennis Rodman - albo się go kocha, albo nienawidzi, lecz na pewno nie da się przejść obok niego obojętnie. Pod koniec października Urugwajczykowi skończyła się kara czteromiesięcznego zawieszenia i wreszcie mógł on zadebiutować oficjalnym spotkaniu w koszulce Barcy z numerem "9", którą zwolnił dla niego Alexis Sanchez. Los sprawił, że zagrał od razu w El Clasico, wybiegając na murawę w pierwszej jedenastce, gdzie jego partnerami w napadzie byli Lionel Messi oraz Neymar. Jak na tak długą przerwę w grze spisał się poprawnie, lecz podopieczni Luisa Enrique ulegli Królewskim 1:3 na Santiago Bernabeu. To jednak dopiero początek jego przygody z Dumą Katalonii, a Blaugrana pomimo porażki utrzymała się na pierwszym miejscu w tabeli Primera Divison.
Luis Suarez Luis Suarez
- Zostanę wielkim piłkarzem, będę strzelał dużo goli i pewnego dnia Barcelona będzie chciała podpisać ze mną kontrakt. Wtedy znów będziemy razem - powiedział nastoletni Luis do swojej ukochanej Sofii, a jego marzenie niedawno się ziściło. Jedynie czas pokaże, czy piłkarz zaaklimatyzuje się w klubie ze swoich dziecięcych snów i czy będzie on ostatnim przystankiem w jego karierze. "Bandyta" w styczniu 2014 roku skończył dwadzieścia siedem lat, więc jeszcze wiele może się wydarzyć w jego sportowym życiu: - Nie wiem, czy zakończę karierę w Barcelonie czy też nie, ale gdybym miał taką szansę, to jest to idealne miejsce do zrobienia tego. Chcę zostać zapamiętany jako łowca bramek oraz zawodnik zawsze grający z myślą o swoim zespole, dzięki któremu zespół ten wygrywał tytuły.

Bibliografia: The Guardian, Daily Mail, Liverpool Echo, Mirror, Daily Star, The Telegraph, ForForTwo, The National, Today, The Independent, espn.co.uk, espn.go.com, bbc.com, sportpulse.net, Frank Worrall - Luis Suarez - The Biography of the World's Most Controversial Footballer, Luis Suarez - Crossing The Line: My Story.

Poprzednie odcinki:
Gwiazdy od kuchni: James Harden
Gwiazdy od kuchni: Blake Griffin
Gwiazdy od kuchni: Derrick Rose

Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×