Piłkarze Śląska Wrocław od momentu, gdy opiekę nad drużyną przejął Tadeusz Pawłowski, doskonale spisują się na własnym stadionie. Zespół WKS-u pod wodzą tego szkoleniowca na "swoich śmieciach" nie przegrał jeszcze ani jednego spotkania.
[ad=rectangle]
Trener zielono-biało-czerwonych przejął zespół właśnie po ostatniej domowej porażce wrocławian. 23 lutego pod wodzą Stanislava Levego WKS uległ przed własną publicznością Ruchowi Chorzów 2:3. W kolejnych 14 spotkaniach na swoim stadionie Śląsk natomiast dziesięciokrotnie zdobył komplet punktów, a cztery razy zremisował. Stadion wrocławskiej drużyny to w tej chwili najdłużej niezdobyty obiekt w T-Mobile Ekstraklasie! To nie wszystko. Bilans bramek też jest bowiem bardzo korzystny. Zielono-biało-czerwoni od momentu, gdy rozpoczęli swoją świetną serię domowych spotkań, to na własnych "śmieciach" strzelili osiemnaście goli, a stracili tylko cztery.
Teraz przez WKS-em potyczka z Lechem Poznań. Do niej dojdzie już w najbliższą niedzielę. - Bardzo dobrze się czujemy, co zresztą potwierdzają wyniki i nasza gra. Jesteśmy powtarzalni. Myślę więc, że możemy się spodziewać fajnego widowiska z Lechem Poznań. To jest drużyna, która na pewno wyjdzie na nas ofensywnie ustawiona. Nam to jak najbardziej pasuje. Myślę, że podtrzymamy tę passę, bo już pokazaliśmy w tej lidze, że możemy grać jak równy z równym z Legią czy z innymi drużynami z czołówki - mówi Krzysztof Danielewicz.
Co ciekawe, ten piłkarz przed sezonem mógł trafić do Kolejorza. Ostatecznie jednak zdecydował się na grę dla Śląska. - Nie żałuję. Jestem bardzo szczęśliwy, że jestem w Śląsku. Cieszę się, że wyszło jak wyszło, bo trafiłem do dobrego klubu, który myślę, że będzie się bił o czołowe lokaty w tej lidze. Jest dobrze - zaznaczył pomocnik.