Wspomniany mecz rozegrano w ramach eliminacji MŚ 1998, na które biało-czerwoni ostatecznie nie awansowali. - To był ostatni pojedynek w grupie, który nie miał już żadnego ciężaru gatunkowego. Poza tym w drugiej połowie Sławomir Majak dostał czerwoną kartkę i wtedy nasza gra kompletnie się rozsypała - wspomina w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marek Jóźwiak.
"Beret" uważa, że ówczesna ekipa gruzińska była zdecydowanie silniejsza niż ta obecna. - W jej składzie grali choćby Kacha Kaładze, czy obecny selekcjoner Temu Kecbaja. To byli zawodnicy występujący na co dzień w silnych klubach. Dziś Gruzja takich postaci już nie ma.
[ad=rectangle]
Jak Jóźwiak wspomina wyprawę do Tbilisi? - To specyficzne warunki: bardzo gorący teren, żywiołowe reakcje publiczności, natomiast na boisku dużo agresji i chaotyczna gra do przodu. Gruzini preferują energiczny, ale mało efektywny futbol. Mam nadzieję, że nasi reprezentanci opanują sytuację, strzelą jedną lub dwie bramki i wrócą do domu ze zwycięstwem. Szczerze mówiąc innego scenariusza sobie nie wyobrażam.
Zdaniem byłego reprezentanta Polski kluczowe będzie zachowanie zimnej krwi. - Niespodziewana rezygnacja Kecbaji może spowodować, że wszyscy piłkarze będą chcieli się pokazać nowemu selekcjonerowi. Na pewno więc nie przejdą obok meczu. Spodziewam się rwanej gry i wielu sytuacji stykowych. Rywal nastawi się raczej bardzo defensywnie i będzie liczył wyłącznie na kontry - dodał.
Czy Gruzja ma jakiekolwiek szanse, by powalczyć choćby o miejsce barażowe? - Nie sądzę, by ta drużyna odegrała znaczącą rolę. Być może odbierze punkty któremuś z faworytów, ale moim zdaniem nie dysponuje na tyle dużym potencjałem, by awansować na Euro 2016 - zakończył Jóźwiak.