Przemysław Szarek: Zdrzemnęliśmy się w I połowie

Forma Sandecji Nowy Sącz jest nierówna, jak polskie drogi. Na koniec rundy jesiennej biało-czarni prezentowali huśtawkę nastrojów, czego potwierdzeniem był mecz ze Stomilem Olsztyn.

Krzysztof Niedzielan
Krzysztof Niedzielan
Pod lupę wzięliśmy wyniki pięciu ostatnich meczów biało-czarnych, którzy wcześniej mieli serię trzech porażek. W 13. kolejce przełamali się zwyciężając u siebie z Chrobrym Głogów. W następnym spotkaniu musieli uznać wyższość gospodarza - Olimpii Grudziądz. Kiedy Sandecja dostała kolejną okazję do zagrania przed własną publiką, pokonała GKS Katowice. Piłkarze z Nowego Sącza w rundzie jesiennej nie wygrali na terenie rywala i tę tradycję podtrzymali w Ząbkach, ale tam wywalczyli remis.
Na zakończenie piłkarskiej jesieni nie udało się wykorzystać atutu własnego stadionu. Stomil Olsztyn wygrał 2:1. - W pierwszej połowie, a szczególnie na początku zdrzemnęliśmy się z Dawidem Szufrynem - przyznał środkowy obrońca Przemysław Szarek. 18-latek trafił w sedno, bo goście wyszli na prowadzenie już w pierwszej minucie. Oba gole dla przyjezdnych zdobył Ukrainiec Wołodymyr Kowal. Najpierw wykorzystał sytuację sam na sam, a następnie trafił bezpośrednio z rzutu wolnego. - Uderzył perfekcyjnie. To był strzał życia. Uważam, że faul przed polem karnym był niepotrzebny - stwierdził utalentowany stoper.

Po zmianie stron Sandecji wiodło się lepiej, a przewaga miała większe przełożenie na strzeleckie okazje. Było ich kilka, ale drużyna z Nowego Sącza tylko raz znalazła drogę do siatki, gdy w 57. minucie po centrze z rzutu wolnego Fabian Fałowski z bliska trafił do bramki. - Mogliśmy nawet zdobyć trzy punkty, ale brakowało szczęścia. Może w następnych meczach będzie inaczej. Potyczkę ze Stomilem traktujemy jako wypadek przy pracy - zaznaczył Szarek.

Występ rodowitego sądeczanina stał pod znakiem zapytania. Młodzieżowiec wrócił dopiero w piątek ze zgrupowania i meczu reprezentacji do lat 19, ale trener Piotr Stach jednak zdecydował się na wystawienie go w spotkaniu ze Stomilem. - Wystąpiłem, ale powiem szczerze, że pod koniec spotkania już odczuwałem ból w nogach. Na szczęście to nic poważnego - zakończył.

Sandecja nie dała rady Stomilowi. "Nie zawsze jest dzień dziecka"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×