Drużyna Górnika Zabrze miała w rundzie jesiennej nie tylko najsłabszy w lidze atak, lecz także bardzo słabą obronę. Zabrzanie bowiem w 16. kolejkach stracili 22 bramki co daje średnią 1,37 straconej bramki na mecz. Liczba ta chwały defensywie górnośląskiego klubu nie przynosi i najprawdopodobniej właśnie od tej formacji rozpocznie się zimowa rewolucja w kadrze Górnika. Przed kilkoma tygodniami od treningów z pierwszą drużyną odsuniętych zostało czterech zawodników zagranicznych, w tym dwóch obrońców Willy Rivas i Patrik Pavlenda. Dwaj stranieri występowali w Zabrzu na prawej stronie defensywy, ale czynili to na tyle nieporadnie, że trener Henryk Kasperczak uznał ich za nieprzydatnych do drużyny i niemalże na pewno zimą opuszczą oni klub z Roosevelta.
Peruwiańczyk Rivas do Górnika trafił latem tego roku i był przez ówczesnego dyrektora sportowego zabrzan, Krzysztofa Hetmańskiego głoszony jako przyszła gwiazda polskiej ekstraklasy. Czarnoskóry obrońca jednak nie czarował swoimi umiejętnościami. Gołym okiem było widać, że ciężko mu przestawić się na europejski styl gry, bowiem do Zabrza trafił bezpośrednio z ligi peruwiańskiej i była to jego pierwsza przygoda z futbolem europejskim. Nieco inaczej wyglądała sytuacja Słowaka Pavlendy. Filigranowy zawodnik dołączył do Górnika przed rokiem i w rundzie wiosennej prezentował się przyzwoicie szybko zyskując sympatię zabrzańskiej publiczności. Z początkiem nowego sezonu złapał jednak kontuzję, która na trzy miesiące wyłączyła go z gry. Gdy wrócił do treningów otrzymał szansę pokazania się trenerowi w meczu z Cracovią Kraków. Pojawił się na boisku w drugiej połowie, przy stanie 0:1 dla krakowian. Po chwili praktycznie sprezentował Pasom drugą bramkę zbyt krótko dogrywając piłkę z własnego pola karnego do własnego bramkarza, który zmuszony był faulować w polu karnym Bartłomieja Dudzica. Rzut karny pewnie wykorzystał Dariusz Pawlusiński i Cracovia wywiozła z Górnego Śląska cenny komplet punktów wygrywając 0:2. Tym błędem Pavlenda przekreślił swoją dalszą przyszłość w Górniku.
Niewiele lepiej w rundzie jesiennej prezentowali się najbardziej doświadczeni obrońcy w kadrze zabrzan Tomasz Hajto i Maris Smirnovs. Ten pierwszy popełniał w niemalże każdym spotkaniu niemiłosiernie proste błędy niejednokrotnie prokurując groźną akcję ofensywną ze strony rywala, a w dodatku zbierał bezmyślne czerwone kartki. W meczu Górnika z Odrą w Wodzisławiu pierwsze ostrzeżenie otrzymał za brutalny faul, zaś drugie i zarazem ostatnie za przepychanki z obrońcą wodzisławian, Jackiem Kowalczykiem. W podobnym stylu weteran zachował się w meczu Górnika z Polonią Warszawa, gdzie nie dość, że faulował jednego z zawodników stołecznych, w dodatku nadepnął umyślnie na nogę leżącego zawodnika Polonii co sędzia uznał za wysoko niesportowe zachowanie i bez wahania pokazał Hajcie czerwoną kartkę. W meczu w Warszawie swoją dalszą przyszłość w Górniku przekreślił także Maris Smirnovs. Przy jednobramkowym prowadzeniu gospodarzy pięknym strzałem głową wpakował on piłkę do własnej bramki przesądzając tym samym o porażce przyzwoicie grającego w tym spotkaniu Górnika 0:2.
W zabrzańskim klubie mówi się, że przyszłość czterech obrońców jest już przesądzona i zimą opuszczą oni Roosevelta. Kto do Zabrza trafi w ich miejsce? W kuluarach utytułowanego śląskiego klubu padają nazwiska Marcina Baszczyńskiego, Jarosława Bieniuka czy Brazylijczyka Hernaniego. Nie można jednak wykluczyć, że mający świetne obeznanie na afrykańskim rynku transferowym Henryk Kasperczak do Górnika ściągnie jedną z czarnych pereł jednej z tamtejszych reprezentacji. Zresztą nie tylko na wspomnianej czwórce musi się skończyć. W meczu z GKS Bełchatów fatalnie przy bramce straconej przez Górnika zachował się Mariusz Magiera i popularny "Magic" może być zmuszony zimą także opuścić szeregi drużyny 14-krotnych mistrzów Polski. W miarę pewnie mogą czuć się Michał Pazdan i Adam Danch, choć nie wyklucza się także, że jeśli do klubu nadejdzie dobra oferta dla któregoś z tych zawodników i oni z Zabrza zimą odejdą. Jest to obecnie jednak mało prawdopodobne.