Do ambitnych świat należy - rozmowa z Rafałem Gikiewiczem, bramkarzem Eintrachtu Brunszwik

Rafał Gikiewicz po przejściu ze Śląska do Eintrachtu Brunszwik z miejsca został numerem 1 w bramce Lwów. Jego klasę docenił też niemiecki magazyn Kicker. "Giki" teraz zbiera plony ciężkiej pracy.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: Pan w Nowy Rok wchodzi chyba w bardzo dobrym humorze. Magazyn Kicker oceniając dyspozycję wszystkich bramkarzy, którzy występowali jesienią w 2. Bundeslidze, uplasował pana na trzecim miejscu.

Rafał Gikiewicz: To jest statystyka, pod uwagę brane są noty za każde spotkanie. Ciężko trenowałem i każdy musiał zagrać na odpowiednim poziomie, żeby w tej trójce się znaleźć. Jestem w niej najmłodszym bramkarzem. Ogólnie w całej drugiej lidze niemieckiej jest bardzo mało bramkarzy, którzy są obcokrajowcami, więc to na pewno fajne wyróżnienie, chociaż to też pokazuje, że trzeba ciężko pracować. Na pewno trudna runda przede mną, bo teraz będą większe oczekiwania. Będzie się ciężej grało, ale myślę, że sobie poradzę.
Runda dla pana była o tyle bardzo dobra, bo zagrał pan w pełnym wymiarze czasowym we wszystkich 21 oficjalnych pojedynkach Lwów.

- Dokładnie. Zagrałem 21 meczów na 21 możliwych. Były spotkania, że grałem na jakichś środkach przeciwbólowych, bo wiadomo, czasami się jakieś drobne kontuzje przytrafią. Cieszę się, taki był plan, żeby pójść i walczyć. Fajnie, że szybko na mnie postawiono, bo w pięć tygodni musiałem przekonać sztab szkoleniowy, że postawili na nowego bramkarza, który jakby nie rozumie się jeszcze do końca z linią obrony. Wszystko dobrze zaczęło funkcjonować, fajnie się rozumiemy. Mieliśmy bardzo dobrą końcówkę, bo na 11 spotkań tylko jeden mecz przegraliśmy. Na pewno wszyscy są zadowoleni i zimową przerwę w dobrych nastrojach spędzamy.

Kicker napisał o panu: "dynamiczny Gikiewicz prezentował niejednokrotnie niekonwencjonalne zagrania i chętnie uczestniczył w rozpoczynaniu akcji oraz rozgrywaniu piłki z obrońcami". To taki nowoczesny styl gry bramkarza wprowadzony chyba przez Manuela Neuera?

- Tak żartobliwie, to kibice w Brunszwiku mnie nazywają polskim Manuelem Neuerem, choć jeszcze daleko mi do tego. Parę jakby takich asyst drugiego stopnia miałem, lubię wybiegać na przedpole, to zaasekurowałem linię obrony. Defensywa wie, że żyję za nimi, nie jestem na linii, tylko stoję wysoko na 16 metrze. Po każdym meczu przeglądam statystyki, to przeważnie powyżej sześciu kilometrów przebiegam na spotkanie. To ma odzwierciedlenie w tym, że bardzo wysoko stoję na boisku i staram się asekurować linię obrony. Fajnie, że takie rzeczy o mnie piszą, chociaż tak jak powiedziałem, to jest jakby kolejny impuls do ciężkiej pracy. Od 10 stycznia zaczynamy przygotowania. Mam bardzo ważną rundę przed sobą, bo może być ona historyczną, możemy awansować do Bundesligi. Na pewno byłaby to wielka sprawa, chociaż daleka droga jeszcze przed tym i nie ma co ta wybiegać za daleko w przyszłość.

Ta runda była udana nie tylko dla pana, ale i całego Eintrachtu Brunszwik. Macie całkiem realne szanse na powrót do elity. W klubie jest ciśnienie na to, aby wrócić do Bundesligi? Czy na razie spokojnie się do tego podchodzi?

- Zajmujemy czwarte miejsce, ale drugi i trzeci zespół ma tyle samo puntów, co my. Do lidera tracimy sześć oczek. W drugiej rundzie wszyscy przyjeżdżają do nas, więc gramy z tymi najsilniejszymi zespołami u siebie. W klubie po spadku nie było jakiegoś wielkiego ciśnienia, więc może dlatego to wszystko tak fajnie funkcjonuje, tak step by step. Do każdego meczu podchodzimy indywidualnie, skupiamy się na tym, żeby wygrywać, a wiadomo, że każdy ma w głowie cel. Jeżeli się jest ambitnym zawodnikiem, to ja głośno nie będę tego mówił, ale chcę awansować. Po to się gra, żeby najwyższe lokaty w lidze zajmować. Jeżeli byśmy patrzyli w dół tabeli, to na pewno byśmy byli niżej. Do ambitnych świat należy. Trzeba patrzeć wysoko i mierzyć wysoko.

1/8 finału Pucharu Niemiec to taka dodatkowa nagroda za dobrą rundę?

- Na pewno. 3 marca na Allianz Arena zagrać przy pełnym stadionie z najlepszymi zawodnikami na świecie... Rok temu w marcu, gdy wówczas od stycznia do kwietnia byłem zawodnikiem III ligowych rezerw Śląska Wrocław, nawet tam nie grałem meczu, a teraz w 2015 roku w marcu będę mógł wystąpić w spotkaniu z najlepszymi zawodnikami na świecie, z obecnymi mistrzami świata. To na pewno wisienka na torcie, chociaż wiadomo, że czeka nas ciężki mecz, ale przed rozpoczęciem spotkania jeszcze nikt nie wygrał. Kiedyś trener Michał Probierz mówił, że trzeba wyjść i walczyć. Wszystko w piłce jest możliwe. Polska z Niemcami na Stadionie Narodowym wygrała 2:0, a przed meczem wszyscy skazywali nas na porażkę.

Czy Rafał Gikiewicz powinien otrzymać powołanie do reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×