Voo Yo w Liceum w Ulanowie. Janusz Wójcik bohaterem narodowym

Kojarzy się z korupcją, pijaństwem i wulgarnością. Janusz Wójcik jest symbolem upadku moralnego polskiej piłki. Teraz będzie pisał program szkolenia młodzieży dla liceum w Ulanowie.

W tym artykule dowiesz się o:

Janusz Wójcik zostanie konsultantem do spraw piłki młodzieżowej w szkółce piłkarskiej przy liceum w małej miejscowości leżącej na południe od Stalowej Woli. W piątek zostanie przedstawiony na oficjalnej konferencji.
[ad=rectangle]

Publikacja "Echa Dnia" wywołała spore poruszenie. To oczywiste, bo były selekcjoner jest skazany wyrokiem sądu za ustawianie meczów i ma oficjalny zakaz pracy w piłce. Kojarzy się z pijaństwem i zepsuciem futbolu. Na marginesie można dodać, że jest autorem wyjątkowo wulgarnej autobiografii. Tymczasem ma wystąpić w charakterze niemalże gwiazdy małomiasteczkowego festynu.

To czy Wójcik może wykonywać jakiekolwiek prace jest oczywiście sprawą mocno dyskusyjną, ale czy powinien być w jakikolwiek sposób wiązany ze sprawą młodzieży, wydaje się jednoznaczne. Jakub Kwiatkowski, rzecznik prasowy PZPN mówi: - Trener Wójcik ma czteroletni zakaz pełnienia jakiejkolwiek roli w piłce profesjonalnej. Oznacza to wszystkie rozgrywki od Ekstraklasy aż do trampkarzy klubu z najniższej ligi. - Nie jesteśmy jednak w stanie nic zrobić, jeśli jest to prywatna inicjatywa. Ludzie, którzy zatrudniają go wystawiają sobie świadectwo – dodaje Kwiatkowski.
Faktycznie jest to prywatna inicjatywa. Stowarzyszenie Rozwoju Kultury Oświaty i Turystyki w Ulanowie prowadzi liceum ogólnokształcące i przy nim ma działać szkółka piłkarska dla młodzieży z okolicy.

Inicjatywy broni Janusz Bronkiewicz, radny powiatu niżańskiego i organizator piątkowej konferencji. - Wychodzimy z założenia, że wszyscy powinni dostać drugą szansę. Tyczy się to zarówno trenera Wójcika jak i młodzieży z tego biednego regionu, której trudno się przebić pomimo talentów i zdolności – mówi Bronkiewicz. Dodaje, że były selekcjoner nie ma żadnej funkcji ani nawet nie dostaje wynagrodzenia za swoją pracę.

- Nie zatrudniamy pana Wójcika na żadne stanowisko. Nie ma spisanej umowy, jest jedynie porozumienie ustne. Nie ma zresztą potrzeby podpisywania umowy ponieważ Pan Wójcik występuje w roli konsultanta pro publico bono i będzie nim tak długo, jak długo sam będzie wyrażał wolę charytatywnej pomocy dla naszej szkoły – mówi Bronkiewicz.

Dziś można oczywiście dyskutować, czy Janusz Wójcik jest tym najczarniejszym możliwym charakterem w polskiej piłce, złem wcielonym, czy też tylko karierowiczem, który popłynął z prądem szybciej i skuteczniej niż inni tak samo zepsuci ludzie polskiego futbolu. Po prostu miał ten niezwykły talent, że wiedział lepiej niż inni jak się poruszać w szambie. Naturalne jest pytanie, czy taka forma pracy to dobry pomysł na "resocjalizację" czy jednak na taką nie ma szansy i Wójcik nigdy nie powinien dotykać się pracy z młodzieżą? Opinie przedstawicieli mediów są dla byłego selekcjonera druzgocące. Trudno z nimi polemizować. Ale ludzi w Ulanowie to nie zraża.

- Sprawy wizerunkowe są na dalszym planie. Przede wszystkim jesteśmy nastawieni na sprawy merytoryczne i programowe. Trener ma ogromne doświadczenie szkoleniowe i wiedzę, jeśli chodzi o pracę z młodzieżą. Chcielibyśmy aby tę wiedzę wykorzystał do stworzenia lub współtworzenia programu szkoleniowego, którego realizatorami będą trenerzy bezpośrednio pracujący z młodzieżą – przekonuje Bronkiewicz.

Jego wiedza kojarzyć się będzie zawsze z powiedzeniami "Kiełbasy w górę i golimy frajerów" oraz "Tu nie ma co trenować, tu dzwonić trzeba". Ciekawe, czy w autorskim programie Wójcik zawrze te sformułowania. Żeby faktycznie był autorski, jak najbardziej powinien. Czy więc radny Bronkiewicz brzmi przekonująco? Specjalistów do pracy z młodzieżą jest w tym kraju naprawdę wielu. Z pewnością lepszych, ale nie mających nazwiska. I chyba tu leży pies pogrzebany. W małej miejscowości na prowincji tacy ludzie jak Wójcik cieszą się wciąż autorytetem. Być blisko kogoś z wielkiego świata, z pierwszych stron gazet. Jednak to, że podpisują się pod tym lokalne władze, burmistrz i starosta, brzmi groteskowo.

Starosta powiatu niżańskiego Robert Bednarz zaznacza jednak, że w konferencji bierze udział jako człowiek odpowiedzialny za szkolnictwo ponadgimnazjalne.
- Mogłem przyjąć zaproszenie albo nie. Z racji sprawowanej funkcji zdecydowałem się przyjść – mówi starosta Bednarz. - Na pewno są różne za i przeciw. "Za" jest choćby takie, że mimo wszystko trener Wójcik kojarzy się tez z wielkim sukcesem sportowym, wicemistrzostwem olimpijskim – dodaje.

Szkołę finansuje Ministerstwo Oświaty, które wysyła środki do starostwa, a to dalej do szkoły. Skąd w ogóle pomysł na Wójcika? Liceum w Ulanowie działało od 70 lat, ale w ostatnich latach zaczęło mocno podupadać. Groziła mu likwidacja. Społeczeństwo "docisnęło" radnych, żeby ratowali szkołę, inaczej młodzież musiałaby dojeżdżać 15 kilometrów do Niska. Dwa lata temu szkołę przejęło więc stowarzyszenie, ale ratowanie szkoły idzie jak po grudzie. Wszystko rozbija się o nowych uczniów, bo każdy uczeń to środki z ministerstwa. Stąd nowa oferta – próba przyciągnięcia młodzieży znanym nazwiskiem. Można nazwać to aktem desperacji.

- Rozmawialiśmy z wieloma trenerami. Albo mieli ograniczenia czasowe, albo byli zbyt drodzy – twierdzi Bronkiewicz. Dla Wójcika to forma chwilowej emigracji wewnętrznej. Po aferze z idiotyczną wypowiedzią o niepełnosprawnych ("cierpią za grzechy z poprzedniego wcielenia") selekcjoner reprezentacji Anglii, Glen Hoddle, musiał udać się na emigrację zarobkową do Hiszpanii i popadł w kompletne zapomnienie. Christoph Daum był kandydatem na selekcjonera reprezentacji Niemiec, ale po ujawnieniu że zażywa narkotyków, pożegnał się z ojczyzną i wyjechał do Turcji, gdzie oskarżenia nie zrobiły na ludziach wrażenia.

Żaden z nich nigdy nie zbliżył się ze swoimi "osiągnięciami" na polu zepsucia do Wójcika. Ale też pochodzą z innych społeczeństw, bardziej wyczulonych na sprawy dobrego imienia. Janusz Wójcik udaje się więc na wycieczkę do Ulanowa, gdzie zostanie przywitany z honorami. Zresztą nie róbmy też z tubylców jakichś ludzi z trzeciego świata. Przecież w czasie promocji swojej autobiografii Wojcik był również witany niczym weteran wojenny w Warszawie. Z należnymi honorami. Nie chodzi o to, żeby Wójcikowi ucięto rękę albo zrzucono z wieży i ukamienowano. Może tak jak sugeruje Bronkiewicz, każdy zasługuje na drugą szansę i jest to jakaś forma resocjalizacji. Ciężko uwierzyć, ale to wytłumaczenie może ileś osób przekonać.

Tylko po co chwalić się tym publicznie, dlaczego czynić z Janusza Wójcika autorytet? W dodatku przyjmowanie go z pompą, podczas oficjalnej konferencji, robienie wokół tego atmosfery wielkiego wydarzenia w skali lokalnej i kreowanie człowieka skazanego za korupcję na autorytet, to przejaw wyjątkowego braku wyobraźni. Wizerunkowy strzał w kolano.

Marek Wawrzynowski

Źródło artykułu: