Nazywany "Czarną Perłą" napastnik podczas swojej długiej kariery reprezentował barwy największych europejskich zespołów. Na Starym Kontynencie zaczynał w Realu Madryt, gdzie nie poznano się na jego talencie i oddano do RCD Mallorca. Następnie Eto'o święcił triumfy z FC Barceloną i Interem Mediolan, po czym kuszony petrodolarami podpisał kontrakt z Anży Machaczkała. Z Rosji Samuel przeniósł się na Wyspy, by związać się umową z... Chelsea Londyn! Na Stamford Bridge zabawił tylko jeden sezon, ale na boisku wciąż nie powiedział ostatniego słowa. Mówcą zresztą jest pierwszorzędnym. - Nie jestem z tych, którzy obiecują pięćdziesiąt goli w sezonie - zapewniał tuż po transferze do Barcy. - Mogę jedynie przyrzec, że będę zasuwał jak czarny, aby potem móc żyć jak biały. Wróćmy jednak do początku.
[ad=rectangle]
Duala to największe miasto Kamerunu, leżące w południowo-zachodniej części kraju. Zamieszkiwana przez prawie dwa i pół miliona osób metropolia posiada ważny port morski nad Zatoką Gwinejską oraz międzynarodowe lotnisko. - Tubylcy są bardzo mili i ciągle się uśmiechają - opowiada Kirsten, brytyjska turystka. - Afrykańczycy zadziwiają mnie swoją inwencją. Moją uwagę zwróciły rowerowe taksówki, które mogą przewieźć od trzech do pięciu pasażerów. W deszczowe dni dla zwiększenia komfortu podróżujących zakłada się im parasole oraz zasłony. Na Czarnym Lądzie rowerami podróżują wszyscy poza tymi najbardziej zamożnymi. Co ciekawe, wszystkie tamtejsze konstrukcje są niemal identyczne i przypominają swoim wyglądem popularny niegdyś model "Ukraina". Miejscowa ludność wykorzystuje jednoślady nie tylko do podróżowania z miejsca na miejsce. Co można w Kamerunie przewieźć rowerem? Deski, komplet mebli wypoczynkowych czy nawet... trumnę! Mieszkańcy starają się dbać o swoje pojazdy, gdyż bez nich w życiu byłoby im zdecydowanie trudniej. W związku z tym wszechobecne są warsztaty naprawcze oraz... myjnie rowerowe.
Pomiędzy elegancką dzielnicą Bonapriso a obskurnym New-Bell znajdują się slumsy zwane Nkongmondo. Tę część miasta zamieszkają głównie członkowie ludów Bassa, którzy osiedlili się tam około sto lat temu, gdy pod nadzorem Niemców pracowali przy budowie linii kolejowych we wschodnim Kamerunie. Od lat czterdziestych do siedemdziesiątych byli również przesiedlani w to miejsce przez francuski rząd kolonialny oraz prezydenta Ahmadou Ahidjo. To właśnie w Nkongmondo swój dom założyli David oraz Christine Eto'o, którzy doczekali się aż sześciorga potomstwa. Ich najsłynniejszy syn, Samuel Eto Fils, jak brzmi jego pełne imię i nazwisko, według oficjalnych dokumentów przyszedł na świat 10 marca 1981 roku. - W Duali desperacja widoczna jest na każdym kroku - opowiada Filippo Ricci, włoski dziennikarz świetnie zorientowany w realiach afrykańskiego futbolu. - Przemoc i ubóstwo widać tam gołym okiem, w związku z czym wizja zamieszkania w tym rejonie nie wydaje się zbyt sympatyczna. - Żyliśmy naprawdę skromnie - "Czarna Perła" wspomina swoje dzieciństwo. David był zatrudniony jako księgowy i przynosił do domu całkiem niezłą jak na kameruńskie warunki wypłatę, ale pewnego dnia stracił pracę. Tymczasem liczna rodzina musiała mieć co jeść. - Moja mama wstawała o trzeciej nad ranem i udawała się do portu po ryby, żeby potem sprzedawać je na rynku - dodaje Samuel.
Brazylia ma Pelego, Argentyna Diego Maradonę, a dla kameruńskich fanów futbolu ponadczasowym idolem jest Roger Milla, który reprezentował kraj na arenie międzynarodowej w latach 1973-94. Na mundialu potrafił trafiać do siatki w wieku czterdziestu dwóch lat. Jego wyczynu z meczu przeciwko Rosji zapewne jeszcze długo nikt nie pobije, gdyż o ile zdarzają się topowi bramkarze czy obrońcy w okolicach czterdziestki, o tyle w przypadku napastników sprawa jest bardziej skomplikowana. Milla zainspirował również "Czarną Perłę". - Pamiętam jego taniec wokół chorągiewki podczas mistrzostw świata w 1990 roku - mówi Eto'o. - Mundial wygrali wtedy Niemcy, ale najpiękniejsza fotografia turnieju przedstawiała kameruńskiego piłkarza. Milla napisał piękną historię, bo wcześniej niewielu o nim słyszało, a nagle w wieku trzydziestu ośmiu lat stał się gwiazdą mistrzostw świata. Afrykanie kochają takie historie, w których niemożliwe staje się rzeczywistością.
Wspomnienia Samuela związane z Rogerem Millą sięgają jednak znacznie głębiej niż mistrzostw świata z 1990 roku: - Pamiętam, jak po raz pierwszy oglądałem jego grę na żywo. Wybrałem się na mecz Kamerun - Zambia. Miałem sześć lub siedem lat. Po spotkaniu poprosiłem go o autograf, a on oddał mi swoje buty. Byłem w szoku. Wszystko ładnie i pięknie, lecz grzebiąc w archiwach można sprawdzić, że starcie opisywane przez Eto'o miało miejsce dokładnie 21 marca 1985 roku. W związku z tym Samuel zgodnie z aktem urodzenia powinien mieć wówczas cztery lata, a nie sześć czy siedem. Rodzi się więc pytanie: czy rzeczywiście przyszedł na świat tego dnia, na który wskazują jego dokumenty?
W świecie futbolu panuje powszechna opinia, że afrykańscy piłkarze zazwyczaj mają dwie daty urodzenia: prawdziwą oraz sportową. Uzyskanie sfabrykowanych dokumentów to na Czarnym Lądzie kwestia jedynie odpowiedniej opłaty. Proceder ten napędzany jest przez pogoń za europejską "ziemią obiecaną" oraz trenerów drużyn juniorskich, którzy dysponując zawodnikami starszymi niż podają "papiery", zdobywają przewagę nad rywalami. Nie bez przyczyny afrykańskie reprezentacje od dawien dawna królują w młodzieżowym futbolu, a w tym seniorskim ich największym sukcesem jest ledwie ćwierćfinał mundialu. Z podrobionych aktów urodzenia najczęściej korzystają Nigeryjczycy, ale Kamerun również zasłynął ciekawym przypadkiem. Otóż Toby Mimboe w 1996 roku podczas Pucharu Narodów Afryki miał trzydzieści jeden wiosen. Gdy półtora roku później podpisywał kontrakt z tureckim Genclerbirligi, był już o dekadę młodszy. Na następnym czempionacie Czarnego Lądu, w 1998 roku, twierdził natomiast, że jest dwudziestoośmiolatkiem. Dla chcącego więc nic trudnego. Czy Samuel majstrował przy swojej dacie urodzenia, czy jedynie pomylił się wspominając spotkanie z Rogerem Millą? Ciężko powiedzieć, a była partnerka napastnika, Anna Baranca, twierdzi że prawda jest o wiele brutalniejsza. - Eto'o urodził się w 1974 roku, czyli teraz ma skończone trzydzieści dziewięć lat - mówiła w 2014 roku, powołując się na opowieści kameruńskiego znajomego Samuela. Tymczasem przenieśmy się z powrotem do Nkongmondo.
Każdy młody mieszkaniec afrykańskich slumsów marzy o wyjeździe do Europy i wyrwaniu się z wszechogarniającej biedy. Dzieciaki z Czarnego Lądu często nie mają jednak zielonego pojęcia jak wygląda życie na Starym Kontynencie. - Widziałem tylko kilka europejskich filmów i bajek - wspomina Samuel. - Tytuł jednej z nich brzmiał "Księżniczka Sissi". Bajka opowiadała o pięknej księżniczce i działa się w górach, co wywoływało we mnie tęsknotę za lepszym światem, który jest piękniejszy, bogatszy i bezpieczniejszy niż ten dookoła. Dla większości Kameruńczyków jedyną drogę poza granice ojczyzny stanowi piłka nożna. - Szybki oraz zwinny zarówno z piłką przy nodze, jak i bez niej - opisuje "Czarną Perłę" Okyere Bonna, znawca afrykańskiego futbolu. - Potrafi zdobywać gole obiema nogami oraz głową. Słynny napastnik trenował futbol od dziecka, zdobywając na podwórku przydomek "Mały Milla", ale nie od początku zdradzał zadatki na wielką gwiazdę.
- Poznałem Eto'o jeszcze jako małego chłopca, zanim stał się znakomitym zawodnikiem - opowiada Alan Muna, piłkarski skaut. - Organizowałem pierwszy turniej, w jakim wystąpił. Odbył się on zaledwie kilka kroków stąd - dodał, pokazując na klepisko bez bramek, gdzie dzieciaki kopią piłkę na bosaka. - Patrzyłem jak dorastał. W porównaniu z innymi utalentowanymi graczami, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Sądziliśmy, że to inni wyrosną na wielkich mistrzów. Mały Samuel miał jednak w sobie mnóstwo zapału pomimo tego, że w jego talent sportowy nie wierzyli do końca również David oraz Christine. Rodzice próbowali przekonać chłopaka do rezygnacji z treningów na rzecz nauki. - Uczęszczałem do szkoły podstawowej, a jednocześnie musieliśmy jeść to, na co akurat były pieniądze - wspomina. - Ciasny dom, w którym spaliśmy po kilka osób w jednym łóżku miał jednak jedną zaletę: sufit w nim nie przeciekał. Jak każde afrykańskie dziecko w futbol grałem na bosaka i piłką wykonaną z plastikowej torby owiniętej taśmą klejącą.
Niewielu o tym wie, ale Eto'o nie od początku swojej przygody z futbolem występował jako środkowy napastnik. W młodości świetnie sobie radził na pozycji pomocnika lub tzw. "dziesiątki". - Najlepsi napastnicy nigdy nie będą mieć mojego piłkarskiego wykształcenia - mówi z dumą. - Wiem co to defensywa, bo grałem na pozycjach, które wymagają pełnego poświęcenia dla drużyny. Staram się nie być facetem, który tylko zdobywa gole. Pragnę walczyć z przodu, w środku pola oraz na tyłach.
Młodego Samuela Eto'o cechowało przede wszystkim znakomite wyszkolenie techniczne. Piłkarz nie bał się niczego i próbował sztuczek, które dla zwykłego zawodnika z podwórka wydają się niemożliwe do wykonania. Jednocześnie nie był jednak typem potrafiącego wszystko "złotego chłopca". - Słabo grałem głową - przywołuje dawne czasy. - Dlatego mój trener malował białe koła na szarym murze, a ja musiałem dotykać ich tą częścią ciała. Nie zdawałem sobie sprawy, dlaczego z moją grą w powietrzu nie jest najlepiej, ale po czasie dotarło do mnie, iż nie potrafię właściwie ocenić odległości dzielącej mnie od bramki. Teraz często wspominam ten szary mur, który pomógł mi zdobyć wiele ważnych goli. Upór "Czarnej Perły" przyniósł pierwsze rezultaty, gdy chłopak miał dwanaście lat. Wtedy właśnie Eto'o został dostrzeżony przez skautów miejscowej akademii sportowej l'Ecole de Football des Brasseries du Cameroun pod dowództwem Josepha Siewe. Stamtąd trafił natomiast do największej kuźni piłkarskich talentów w kraju - Kadji Sport Academy, mającej swoją siedzibę również w Duali i będącej własnością jednego z najbogatszych ludzi w mieście. Jako dwunastolatek Samuel zbierał szlify w drugoligowym klubie Avenir Duala, gdzie trenował z graczami starszymi o dekadę, W kolejnym sezonie młodzieniec związał się z również drugoligowym U.C.B. Duala i ćwiczył pod okiem Michela Kahamy - byłego reprezentanta kraju. Tam też otrzymał swoje pierwsze wynagrodzenie.
Afrykańscy chłopcy chcący zrobić sportową karierę muszą mieć w sobie wiele siły oraz determinacji. Samuel miał o wiele więcej oraz siostrę mieszkającą we Francji, co miało uczynić jego wyjazd do Europy jeszcze łatwiejszym. W 1995 roku jako czternastolatek wraz z dwoma młodszymi braćmi również trenującymi futbol, stawił się w Paryżu. Sprawy nie potoczyły się jednak tak jak to sobie wymarzył. - Niewielu ma o tym pojęcie, ale próbowałem swoich sił w klubie Le Havre - opowiada. - Po zakończeniu testów odesłali mnie jednak do domu. To było dla mnie wielkie rozczarowanie, gdyż chciałem zostać na Starym Kontynencie już na zawsze. Gdy moja wiza wygasła, najpierw ukrywałem się w mieszkaniu siostry, a potem wróciłem do Kamerunu. Co ciekawe, wiele źródeł podaje, że Samuel pukał nie tylko do drzwi Le Havre, ale również rozmawiał z działaczami Paris Saint-Germain, Saint Etienne oraz Cannes. Wszędzie spotkał się jednak z odmową z powodu braku... stosownych dokumentów.
Nastoletni Samuel Eto'o zarabiał na życie sprzedając na ulicach Duali lody w plastikowych kubkach. Jego matka wciąż natomiast handlowała na rynku rybą. Gdy zarobił na futbolu pierwsze większe pieniądze, rzekł do Christine: - Już wystarczy. Nie rób tego nigdy więcej. Siedź w domu, gotuj, jedz i odpoczywaj od rana do wieczora. Zadbam o ciebie do końca twoich dni. Historia bliźniaczo podobna do setek innych, ale za każdym razem tak samo chwytająca za serce. Cały Kamerun po raz pierwszy usłyszał o Samuelu Eto'o w sezonie 1995/96, gdy w wygranym 4:2 meczu krajowego pucharu przeciwko Tonnerre Jaunde zdobył dwa gole. Po tym wyczynie "Czarna Perła" otrzymał powołanie do... seniorskiej reprezentacji kraju. W barwach narodowych zadebiutował jednak jako piłkarz kadry juniorów w spotkaniu przeciwko Wybrzeżu Kości Słoniowej. W Abidżanie Samuel strzelił dwa gole, a Nieposkromione Lwy triumfowały 4:2. Los chciał, że tamto spotkanie obserwował z trybun Jose Martinez Sanchez, znany szerzej pod pseudonimem "Pirri" i pracujący wówczas jako skaut dla Realu Madryt.
[nextpage]
Nie ma chyba na świecie piłkarza niebędącego zawodnikiem FC Barcelony, który odmówiłby Królewskim, gdyby ci się po niego zgłosili. Samuel od zawsze marzył o wyrwaniu się z kameruńskiej rzeczywistości, w związku z czym bez wahania wyjechał na testy do stolicy Hiszpanii, by po roku wrócić tam i zostać już na stałe. Początkowo mieszkał w pokoju hotelowym razem z innym młodym piłkarzem Los Blancos. Nie znał języka oraz kultury kraju, do którego przybył, ale nie tęsknił za domem tak jak wielu jego rówieśników trenujących w klubie i śniących o wielkich karierach. - Marzyłem o tym i kiedy pojawiła się okazja, to po prostu chwyciłem byka za rogi - mówi Eto'o. Madryt to jedno z najpiękniejszych miast w Europie, którego sercem jest Puerta del Sol, czyli Brama Słońca - owalny plac, otoczony ze wszystkich stron XVIII-wiecznymi domami. Perspektywa gry w najbardziej utytułowanym klubie Starego Kontynentu i u boku piłkarzy, których do tej pory miało się okazję widywać jedynie w telewizji oraz na plakatach, brzmiała naprawdę zachęcająco.
Piękny sen o Madrycie skończył się jednak zanim w ogóle tak naprawdę się zaczął. "Czarna Perła" w barwach Królewskich pojawił się na murawie zaledwie trzykrotnie, a podczas trzech lat figurowania w księgach jako zawodnik ekipy z Santiago Bernabeu, zdążył zaliczyć wypożyczenia do CD Leganes, Espanyolu Barcelona oraz RCD Mallorca. W międzyczasie selekcjoner reprezentacji Kamerunu, Claude Le Roy, powołał Samuela na... mistrzostwa świata we Francji! W rozgrywanym latem 1998 roku turnieju Eto'o zadebiutował podczas przegranego 0:3 spotkania z Włochami, zmieniając w sześćdziesiątej szóstej minucie Patricka M'Bomę. Był to jedyny występ pochodzącego z Duali napastnika na tamtym mundialu, gdyż Nieposkromione Lwy fazę grupową zakończyły z dwoma punktami na koncie, zajmując ostatnie miejsce w tabeli. - To bardzo traumatyczne przeżycie - wspomina wydarzenia sprzed lat. - Żeby przebrnąć do następnej rundy, musieliśmy pokonać Chile. Arbiter nie odgwizdał jednak nam dwóch rzutów karnych i odpadliśmy z rywalizacji, a cały turniej wygrała Francja.
Klimat panujący na Balearach wyraźnie odpowiadał Samuelowi. Na wypożyczeniu wystąpił w dziewiętnastu spotkaniach teamu z Majorki, notując dziewięć trafień do siatki rywali. Po zakończeniu sezonu 1999/2000 czerwono-czarni zapłacili Królewskim równowartość czterech i pół miliona euro, dzięki czemu Eto'o stał się definitywnie zawodnikiem RCD Mallorca. Los Blancos zachowali jednak połowę praw do karty zawodniczej piłkarza, gwarantując sobie m.in. możliwość pierwokupu. Choć włodarze teamu ze stolicy Hiszpanii pokazali Samuelowi, że w zawodowym sporcie nie liczą się sentymenty, to czas leczy rany. - Moim pierwszym wspomnieniem profesjonalnego futbolisty jest mój debiut w barwach Realu Madryt - opowiada. - Byłem bardzo młody i jak każdy debiutant dwa razy silniej odczuwałem otaczającą mnie rzeczywistość. To nie był łatwy początek, ale ja zawsze o tym marzyłem i dopiąłem swego. Pobyt w Realu Madryt pomógł mi dostać się na sam szczyt.
"Czarna Perła" na Balearach radził sobie na tyle dobrze, że selekcjoner reprezentacji olimpijskiej, Jean-Paul Akono, zabrał go na igrzyska olimpijskie w Sydney, które odbyły się we wrześniu 2000 roku. Eto'o od początku zmagań wychodził na murawę w pierwszej jedenastce i był ważnym ogniwem swojego teamu, lecz prawdziwy popis umiejętności dał dopiero w wielkim finale przeciwko Hiszpanii, do którego Nieposkromione Lwy dotarły eliminując wcześniej... Brazylię! Gdy na oczach ponad stu czterech tysięcy kibiców zgromadzonych na Olympic Stadium po fantastycznym podaniu Patricka M'Bomy doprowadził do remisu 2:2, kibice wspierający reprezentację Kamerunu oszaleli ze szczęścia. Kilkadziesiąt minut później Samuel mógł się stać jeszcze większym bohaterem, ale arbiter zasygnalizował pozycję spaloną przy jego prawidłowym trafieniu w końcówce dogrywki. Urodzony w Duali napastnik na szczęście jednak nie zawiódł również w konkursie rzutów karnych. Zespół z Afryki triumfował w nim 5:3 i mógł się cieszyć ze złotego medalu. - Myślę, że ten krążek to zastrzyk motywacji nie tylko dla kameruńskiej, ale dla afrykańskiej piłki - mówił Jean-Paul Akono. - Nie sądzę, że jesteśmy daleko od tego, żeby w ciągu kilku najbliższych lat wygrać mundial. Selekcjonerowi radość nieco uderzyła do głowy, ale faktem było, iż pracował wówczas ze znakomitymi piłkarzami. Wydawało się jedynie kwestią czasu, kiedy Eto'o trafi do znacznie lepszego klubu niż RCD Mallorca.
Samuel na Majorce łącznie z okresem wypożyczenia spędził niemal pięć sezonów. - Podoba mi się tutaj - mówił. - Działacze o mnie dbają i jestem doceniany przez fanów. Choć klub nie gwarantował zawodnikowi walki o te naprawdę najważniejsze trofea, to Eto'o nie mógł powiedzieć, że na Majorce niczego nie osiągnął. W styczniu 2003 roku w rewanżowym meczu ćwierćfinałowym Copa del Rey na Iberostar Estadi zaaplikował dwa gole Realowi Madryt, a czerwono-czarni wygrali aż 4:0, po czym dotarli do wielkiego finału, gdzie na stadionie w Elche rozprawili się 3:0 z Recreativo Huelva. Wówczas "Czarna Perła" również dwukrotnie trafił do siatki. Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że przeznaczył trzydzieści tysięcy euro na posiłki dla kibiców swojego klubu, którzy wybrali się na tamto spotkanie. - Kocham Majorkę i mam tu dom - dodaje po latach. - Wywalczenie tamtego pucharu to najwspanialszy moment w mojej karierze, naprawdę. Byliśmy małym klubem i sukces ten przyszedł nam z wielkim trudem. Na Majorce czuję się jak u siebie. Kiedy idę do supermarketu, dziewczyny przy kasie witają mnie: "Cześć, nasz mały murzynku!". Wszystko jest tu jak w Kamerunie, jak w jednej wielkiej rodzinie.
- Spędził tutaj pięć sezonów i zdobył 69 bramek - wspomina Mateu Alemany, były prezydent RCD Mallorca. - Tyle wniósł do zespołu, że na zawsze pozostanie w mej pamięci. Jesteśmy mu wdzięczni za zdobycie Copa del Rey. Do Elche przybyło wówczas ponad piętnaście tysięcy fanów, by mu kibicować. Eto’o jest bohaterem i osobą, która panuje nad emocjami. Za czasów gry w RCD Mallorca Samuel stał się utytułowanym graczem na gruncie reprezentacyjnym. W latach 2000 i 2002 sięgnął z Nieposkromionymi Lwami po Puchar Narodów Afryki, a w 2002 roku wystąpił dodatkowo na mistrzostwach świata w Korei Południowej i Japonii, lecz tym razem bez sukcesu. We wszystkich tych turniejach wraz z m.in. Patrickiem M'Bomą oraz Markiem-Vivienem Foe stanowił siłę napędową swojej drużyny. Tego drugiego traktował jak starszego brata. Tymczasem 26 czerwca 2003 roku w siedemdziesiątej drugiej minucie półfinałowego starcia Pucharu Konfederacji przeciwko Kolumbii Foe upadł w kole środkowym i nie dawał oznak życia. Reanimacja podjęta na boisku nie przyniosła skutku, a tuż po przetransportowaniu piłkarza do centrum medycznego obecny tam lekarz stwierdził zgon. Późniejsza autopsja wykazała, że Marc cierpiał na schorzenie serca, które w przypadku intensywnego wysiłku fizycznego mogło go zabić. Samuel Eto'o już czterdzieści osiem godzin po dramatycznych wydarzeniach na Stade de Gerland w Lyonie miał zagrać w finale Pucharu Króla przeciwko Recreativo Huelva. Tym, w którym strzelił dwa gole. - O śmierci przyjaciela poinformowano mnie po treningu z klubową drużyną - wspomina. - Wiedziałem, że na boisku doznał jakiegoś ataku, ale myślałem, że to od panującej wysokiej temperatury, i że to nic poważnego. Po takiej dawce negatywnych emocji mało który człowiek byłby w stanie normalnie funkcjonować, ale Eto'o postanowił, iż najlepsze co może zrobić w tej sytuacji, to dać na murawie z siebie wszystko, a ewentualne gole i tytuły zadedykować zmarłemu przyjacielowi. Kamerun wprawdzie uległ Francji 0:1, ale wywalczony w Elche Puchar Króla również był wspaniałym hołdem dla Foe.
Po kilku latach spędzonych na Balearach "Czarna Perła" został wreszcie doceniony pod względem indywidualnym, zgarniając nagrodę dla najlepszego piłkarza Afryki za rok 2003. Co ciekawe, trzy wiosny wcześniej kariera Kameruńczyka mogła się potoczyć zupełnie inaczej. O napastnika oprócz ekipy z Majorki ubiegał się bowiem... Arsenal Londyn! - W kluczowym momencie swojego życia, tuż przed podjęciem ostatecznej decyzji, spotkałem Luisa Aragonesa - wspomina Samuel. - Jestem mu za to wdzięczny, bo jeszcze tego samego popołudnia mogłem podpisać kontrakt z Arsenalem i być może nigdy nie byłbym takim zawodnikiem, jakim jestem dziś.
W czasie występów na Majorce Samuel Eto'o zdobył nie tylko renomę znakomitego napastnika i możliwość podpisania wielomilionowego kontraktu z którymś z europejskich gigantów. Również tam na jego życiowej drodze pojawiła się o jedenaście lat od niego starsza (przynajmniej oficjalnie) Anna Baranca. Owocem tego związku jest dziewczynka imieniem Annie. Młody piłkarz nie za bardzo widział się jednak w roli ojca, w związku z czym bardziej niż córeczką przejmował się tym, gdzie trafi podczas okienka transferowego w lecie 2004 roku.
W kolejce po kameruńskiego snajpera ustawiły się trzy wielkie "firmy": FC Barcelona, Liverpool oraz... Real Madryt. Królewscy w pewnym momencie już niemal ogłaszali powrót piłkarza na Santiago Bernabeu, by po chwili faktem stał się jego transfer do... Barcy! Duma Katalonii zapłaciła za "Czarną Perłę" dwadzieścia cztery miliony euro, z czego połowa trafiła na konto Los Blancos, którzy posiadali do niego pięćdziesiąt procent praw. To był swego rodzaju prztyczek w nos dla klubu pod przewodnictwem Florentino Pereza, który kilka lat wcześniej podstępem wyciągnął z Camp Nou Luisa Figo. - Nie chciałbym trafić do Realu Madryt nawet gdyby zapłacono mi za to miliard euro - mówił Samuel tuż po parafowaniu czteroletniej umowy z Dumą Katalonii. - Chciałbym przede wszystkim podziękować Bogu, bo to przecież on chciał, żebym tu wylądował. Podziękowania należą się również prezydentowi Laporcie i jego załodze, bo to ich wielomiesięczne wysiłki sprawiły, że jestem teraz w Barcelonie.
Real zarobił sporą gotówkę na przejściu Eto'o do Blaugrany, ale raczej niewielu ludzi związanych z klubem było zadowolonych z tego, jaki kierunek obrał reprezentant Nieposkromionych Lwów. - Eto'o przyszedł tu jako mały chłopiec, a jego celem było odniesienie sukcesu z Królewskimi. Nie dostał szansy, co go oczywiście trochę zdenerwowało - mówi Jose Luis Perez Serrano, będący wówczas w bliskim otoczeniu napastnika. - W tym samym czasie stwierdzono, że Eto'o nie był piłkarzem przygotowanym do występów w pierwszej drużynie, przez co go straciliśmy. Następnie FC Barcelona postawiła na niego i dzięki Bogu miał szczęście i osiągnął ogromny sukces na całym świecie. - Sprowadziłem Eto'o z Kamerunu, przeszedł testy w klubie i został - dodaje "Pirri", pracujący wtedy jako skaut Los Blancos. - Nie każdy zawodnik jest dostatecznie dobry, żeby występować w barwach Realu Madryt, lecz nie wolno popełniać takich błędów i oddawać graczy naszym największym wrogom, takim jak Barcelona.
Na Balearach "Czarna Perła" był największą gwiazdą w drużynie. Przybywając do stolicy Katalonii musiał się natomiast przyzwyczaić do bycia jedynie jednym z elementów wielkiej układanki. Carles Puyol, Giovanni van Bronckhorst, Rafael Marquez, Xavi, Deco, Ludovic Giuly, Henrik Larsson, Lionel Messi czy Ronaldinho to wielkie nazwiska, które napędzały drużynę z Camp Nou. Wkomponować się w takie towarzystwo nie jest łatwo, ale Samuel wie jak dobrze wykonywać swoją robotę. - Moja praca to zdobywanie goli - mówi. - Za każdym razem, kiedy czuję, że może się udać, podejmuję próbę. W przeciwnym wypadku podaję piłkę koledze. Priorytetem jest jednak trafianie do siatki. Kiedy atakujemy, w mojej głowie jest tylko bramka. Bramkarz i jego twierdza stają się całym moim światem.
Na debiut w El Clasico w barwach FC Barcelony Eto'o nie musiał czekać zbyt długo. Już 20 listopada 2004 roku bordowo-granatowi pokonali Królewskich 3:0, a Kameruńczyk stał się bohaterem Camp Nou, zdobywając gola numer jeden po podaniu Ronaldinho, fatalnym błędzie Roberto Carlosa i minięciu Ikera Casillasa. - Przed tamtym meczem całą noc nie mogłem zmrużyć oka - wspomina. - Spytałem Ronaldinho: "Hej, czarnuchu, dobrze się czujesz?", na co on odpowiedział, że chyba zaraz umrze. Ani Roberto Carlos, ani Iker nie spodziewali się, że odbiorę im piłkę i strzelę gola. Jak wróciłem do domu, pomyślałem sobie: "To był pierwszy mecz, w którym zagrałem jak prawdziwy profesjonalista".
[nextpage]
Barcelona to nie tylko Camp Nou i team, którego mottem jest "mes que un club", czyli "więcej niż klub". Stolica Katalonii to również morze, plaże, niezliczona liczba knajpek z muzyką, winem i tapas oraz dziewięć obiektów z listy światowego dziedzictwa UNESCO, z których aż siedem to dzieła architekta Antoniego Gaudiego. Naprawdę ciężko znaleźć człowieka, który nigdy nie słyszał nazw takich jak Sagrada Familia czy Park Guell. Samuel Eto'o w bordowo-granatowych barwach spędził pięć pięknych sezonów, a lista jego trofeów powiększyła się do naprawdę imponujących rozmiarów. "Czarna Perła" pracując pod skrzydłami Franka Rijkaarda oraz Pepa Guardioli trzykrotnie wygrywał Primera Division, raz Copa del Rey, dwukrotnie Superpuchar Hiszpanii oraz również dwukrotnie Ligę Mistrzów. Dodatkowo w latach 2004 i 2005 ponownie był najlepszym piłkarzem Afryki, a w sezonie 2005/06 sięgnął po Trofeo Pichichi, przyznawane królowi strzelców Primera Division. Obecność w najlepszych jedenastkach UEFA oraz FIFPro stanowiła natomiast tylko wisienkę na torcie.
Gdy "Czarna Perła" myśli o Barcelonie, najchętniej wspomina moment podpisania kontraktu, ale na murawie również przeżył wiele pięknych chwil jak ta z maja 2005 roku, gdy Blaugrana pokonała 2:0 Albacete. - Musieliśmy wygrać ten mecz, gdyż w przeciwnym wypadku mógł nas dogonić Real Madryt - opowiada. - Camp Nou pękało w szwach, wszyscy czekali na bramkę, która nie chciała paść. I wreszcie strzeliłem. Nie mogłem w to uwierzyć. Okazało się, że to my zdobędziemy Ligę! Jako gracz Barcy Eto'o deklarował pełne oddanie klubowi. Momentami starał się nawet za bardzo. Gdy na Camp Nou odbywała się fiesta z okazji wygrania Primera Division 2004/05, przemówił do kibiców dość... emocjonalnie, krzycząc do mikrofonu: - Madryckie dupki, pokłońcie się mistrzom! Występek ten kosztował go dwanaście tysięcy euro kary oraz oficjalne przeprosiny, lecz dzięki niemu Samuel stał się w świadomości fanów ekipy ze stolicy Katalonii kimś takim jak Luis Enrique - wielkim antimadridistą, na którego talencie Królewscy się nie poznali, i którego każdy gol jest aktem zemsty na byłym pracodawcy.
Eto'o był bohaterem Barcy w obu finałach Champions League, w jakich wystąpił w bordowo-granatowej koszulce. Dzięki jego trafieniu w 2006 roku na Stade de France Blaugrana wyrównała stan rywalizacji z Arsenalem Londyn, ale Samuel lepiej pamięta gola przeciwko Manchesterowi United z maja 2009 roku na Stadio Olimpico w Rzymie, dającego jego drużynie prowadzenie. - Przez kilka miesięcy marzyłem o tej bramce - wspomina. - Pamiętam, że tamtego dnia ojciec wysłał mi SMSa, którego czytałem przez jakieś sześć minut. Opowiadał mi o swoim życiu, o tym jak musiał walczyć. Wtedy postanowiłem wziąć byka za rogi, a tym bykiem był Manchester United. Jak strzeliłem gola, uderzyłem kilkakrotnie prawą dłonią w lewe przedramię. Chciałem w ten sposób pokazać, że w moich żyłach płynie krew mojego taty. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że to mój ostatni mecz w koszulce Barcelony.
"Czarna Perła" wystąpił w niewiele ponad 200 spotkaniach Barcy, strzelając w nich 129 goli i notując 35 asyst. Przez wielu uważany jest za jednego z najlepszych środkowych napastników, jakich miał klub, a on sam twierdzi, że na Camp Nou miał możliwość gry u boku aż trzech absolutnie genialnych zawodników: - Grałem z wieloma piłkarzami, ale tylko o trzech mogę powiedzieć, że są fenomenalni: Ronaldinho, Iniesta i Messi. Jak wychodziliśmy z tunelu na Camp Nou, mawiałem do Ronaldinho: "Czarnuchu, załatwimy ich!", na co on odpowiadał: "Ty biegaj, bo piłka zawsze do ciebie doleci!". Wiele razy widzieliśmy jak się męczy, ale to dzięki niemu kibice odzyskali nadzieję na sukcesy. Niewielu piłkarzy zapisało się w ten sposób w historii Barcelony. Eto'o jako zawodnik Blaugrany pracował przez cztery sezony pod okiem Franka Rijkaarda i tylko przez jedne rozgrywki z Pepem Guardiolą. To właśnie ten drugi sprawił, że klub w krótkim czasie wygrał wszystkie możliwe trofea, lecz Samuel ma zupełnie inne zdanie co do kunsztu obu jegomościów niż to głoszone przez ogół bordowo-granatowej społeczności.
- Rijkaard był w pewnym momencie najlepszym trenerem, jakiego mogła mieć Barcelona - uważa Eto'o. - Ale po tylu triumfach on po prostu nie umiał nas w jakikolwiek sposób skarcić. Prawda jest taka, że bardzo nadużyliśmy jego zaufania - dodaje, mając zapewne na myśli sytuację, gdy w lutym 2007 roku odmówił wejścia na boisko z ławki, tłumacząc się później brakiem rozgrzewki. Samuel słynie z twardego charakteru oraz głośnego wyrażania swojego zdania. Kameruńczyk wielokrotnie był ofiarą rasistowskich okrzyków kibiców. Podczas wyjazdowego meczu z Realem Saragossa zagroził sędziemu, że jeśli ten będzie tolerował naśladowanie odgłosów wydawanych przez małpy, to zejdzie z murawy. Arbiter przerwał spotkanie na kilka minut i przy pomocy stadionowego systemu nagłośnienia poinformował publiczność o zamiarach napastnika Barcy. - Gdyby on zszedł w tym spotkaniu z boiska, ja zrobiłbym to samo - mówi Ronaldinho. - Tego rodzaju sytuacje nie powinny mieć miejsca. Musimy próbować wyeliminować takie zachowanie z piłkarskich boisk.
Eto'o nie lubi owijać w bawełnę, a to sprawiło, że niełatwo współpracowało mu się z Pepem Guardiolą, z którym popadł w konflikt już na początku jego kadencji w Barcelonie. Nowy coach przychodząc do klubu zaczął robić "czystki", pozbywając się w pierwszej kolejności Ronaldinho oraz Deco, których podejście do obowiązków uważał za główną przyczynę popadnięcia zespołu w dołek po wygraniu Champions League na Stade de France w Paryżu. Pep w tym samym czasie chciał się również pozbyć z drużyny Eto'o, ale ostatecznie napastnik został w Barcelonie jeszcze na rok. Relacje panujące pomiędzy mężczyznami nie były jednak przyjacielskie. - Guardiola chciał udzielać mi rad dotyczących roli napastnika - żali się Samuel. - Tymczasem on nigdy nie grał na tej pozycji. Od początku pytałem go, czy to ma sens. Powiedziałem mu też, że nigdy nie był wybitnym zawodnikiem, a kluczem do sukcesów Barcy jestem ja. Miał pecha, bo od razu pokazałem, na co mnie stać. W towarzyskim meczu z Chivas Verona wszedłem na dwadzieścia minut i strzeliłem trzy gole.
Inter Mediolan pytał o możliwość pozyskania "Czarnej Perły" jeszcze latem 2008 roku, a Barca sondowała wówczas możliwość pozyskania z Nerazzurrich Zlatana Ibrahimovicia. Katalończycy chcieli przedłużyć kontrakt z Kameruńczykiem, ale ostatecznie nie uczynili tego nie tylko ze względu na konflikt z Guardiolą, ale również z powodu zbytniej chciwości piłkarza, który za prolongowanie umowy do czerwca 2012 roku życzył sobie sowitej podwyżki. Natomiast gdy Manchester City wyłożył na stół trzydzieści milionów euro, napastnik zażądał od Barcy połowę tej kwoty jako bonus za zgodę na transfer. W innym wypadku zawodnik rok później stałby się tzw. wolnym agentem i bordowo-granatowi na ewentualnej zmianie przez niego barw klubowych nie zarobiliby ani grosza. W lipcu 2009 roku sytuacja wreszcie się wyjaśniła i Eto'o zaakceptował przenosiny do Interu Mediolan. W przeciwnym kierunku, do Barcelony, powędrował natomiast "Ibrakadabra", za którego Duma Katalonii dopłaciła jeszcze czterdzieści pięć milionów euro. Transakcja na pierwszy rzut oka wydawała się uczciwa, lecz gdy pytało się Samuela o atmosferę, w jakiej się rozstał z Barcą, to Kameruńczyk nie miał uśmiechu na twarzy.
- Nigdy nie sądziłem, że moje odejście z Barcelony będzie takie trudne - opowiada. - Kilkakrotnie zostałem bardzo niesprawiedliwie potraktowany. W świecie futbolu jest tak, że kiedy gra ci nie wychodzi, to musisz odejść. Jednak moje poświęcenie dla tego klubu było ogromne. Czy któryś z kolegów wstawił się za mną, kiedy mówiono, że ze względu na mój charakter muszę opuścić klub? Nie. Odkąd odszedłem, postanowiłem jednak nie mówić niczego, co mogłoby zaszkodzić moim kolegom, bo życzę im, żeby wygrali wszystko co się da. Ale jestem też bardzo rozczarowany postępowaniem niektórych ludzi. Jeżeli powiedziałbym, że mam na myśli tylko dwie osoby, byłoby wiadomo, że chodzi o Guardiolę i Laportę. Ale tych ludzi jest więcej. Znacznie więcej osób związanych z Barcą mnie oszukało.
W związku z odejściem Samuela z Camp Nou fani mieli mieszane uczucia. Z jednej strony były słowa Kameruńczyka, lecz z drugiej miał on również wiele za uszami, a Pep Guardiola prowadził drużynę mądrze i po sukcesach jakie z nią odniósł trudno było dyskutować z jego zdaniem. To w kwestii Eto'o było natomiast jednoznaczne: - Samuel to fantastyczny gracz, dlatego rozumiem, że ludzie pytają o powody, dla których musi zmienić otocznie. Tu nie chodzi o futbol, a o uczucia. Nie jestem w stanie nikogo przekonać do zmiany charakteru, lecz mogę wybrać zawodników, na których będę stawiał w najbliższym sezonie. Wiele ostatnio wygraliśmy i nadszedł czas na przewietrzenie szatni. Podjąłem tę decyzję na podstawie wieloletniego doświadczenia w roli zawodnika. "Czarna Perła" nigdy jednak nie zaakceptował tłumaczeń Guardioli i uważał swoje wydalenie ze stolicy Katalonii za sprawę z drugim dnem. - Jeżeli ktoś jest prawdziwym facetem, to mówi: "Uważam tak i tak, takie jest moje zdanie, koniec, kropka" - twierdzi Eto'o. - Prawda jest taka, że o wielu rzeczach dowiedziałem się z prasy. Postępowali ze mną tak, jakby czegoś się bali. Coś ukrywali. Zupełnie jakby o niektórych rzeczach zdecydowano już dawno temu. Co do Joana, on już wszystko wie. Nigdy nie powiem do kamery tego, co mam mu za złe. Ostatni raz jak z nim rozmawiałem, zapewniłem go: "Nigdy cię nie oszukam i zawsze będę cię bronił". Ale Laporta i Guardiola nie są jedynymi ludźmi, którzy rządzą w klubie. Jest wiele osób działających z ukrycia.
Odejść z Barcy nigdy nie jest łatwo. - Piłkarze przychodzą i odchodzą, ale klub pozostaje ten sam - mówi Eto'o. - Zawsze powtarzam, że jestem dumny z faktu, że nosiłem na sobie koszulkę Barcelony. Proszę więc o to, aby kibice dalej wspierali Barcę, bo dla mnie jest to najlepszy klub na świecie. W Mediolanie Samuel trafił jednak również do bardzo konkurencyjnego zespołu, w którym występowali piłkarze tacy jak Javier Zanetti, Lucio, Thiago Motta, Wesley Sneijder, Julio Cesar, Maicon, Esteban Cambiasso, Diego Milito czy Mario Balotelli. Szkoleniowcem Nerazzurrich był wówczas... Jose Mourinho. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wypowiedź Kameruńczyka z 2006 roku, kiedy to po dwumeczu pomiędzy Barceloną a Chelsea zarzekał się, że nigdy nie założy koszulki klubu prowadzonego przez tego Portugalczyka. - Przed moim przybyciem do Interu nie znaliśmy się osobiście, więc nasze relacje były dość napięte - tłumaczy "Czarna Perła".
Mediolan słynie z zabytkowego teatru La Scala, otwartego jeszcze w XVIII wieku, ale Samuel Eto'o pokazy artystyczne miał dawać nie w gmachu zaprojektowanym przez Giuseppe Piermariniego, a na Stadionie Giuseppe Meazzy, gdzie swoje mecze rozgrywali Nerazzurri. Kameruńczyk przybył do klubu jako następca Zlatana Ibrahimovicia, ale przed parafowaniem umowy odbył wnikliwą rozmowę z Jose Mourinho dotyczącą swojej roli w zespole, a kibicom i mediom oświadczył, że nie chce być porównywany do Szweda. I miał rację, bo z "Ibrakadabrą" czarno-niebiescy nie byli w stanie triumfować w Champions League, a z Eto'o w składzie udało im się to już w sezonie 2009/10. Co ciekawe, podopieczni "The Special One" w półfinale wyeliminowali wówczas... FC Barcelonę! "Czarna Perła" na Giuseppe Meazza spędził pełne dwa sezony, podczas których wystąpił w 101 meczach, zdobywając 53 gole i notując 22 asysty. Oprócz zwycięstwa w Lidze Mistrzów, sięgnął z Interem po pięć trofeów: mistrzostwo Włoch, dwukrotnie Coppa Italia, Superpuchar Włoch oraz klubowe mistrzostwo świata. - Eto' jest fantastyczny - komplementował Kameruńczyka Massimo Moratti, prezydent Nerazzurrich. - Nie mam nic przeciwko Ibrahimoviciowi, ale naprawdę dobrze wyszliśmy na tym transferze.
Co najważniejsze, w Mediolanie Samuel nie stanowił jedynie uzupełnienia składu, jak to zwykle bywa z zawodnikami odchodzącymi z Barcelony, a odgrywał pierwszoplanową rolę. Trafiał do bramki na wszystkich frontach, stając się jednocześnie pierwszym zawodnikiem, który wygrał tryplet w dwóch następujących po sobie sezonach. Potrafił dostosować się do systemu 4-2-3-1, w którym często to nie on był najbardziej wysuniętym napastnikiem. Dodatkowo otrzymał nagrodę dla najlepszego piłkarza Afryki za rok 2010. Należy też dodać, że podczas pobytu w stolicy mody Kameruńczyk całkowicie zmienił swoje zdanie na temat pewnego Portugalczyka. - Jest tylko jeden Jose Mourinho - mówił. - Grałem pod wodzą wielu trenerów, ale nie ma na świecie drugiej tak wyjątkowej postaci. Nic więc dziwnego, że po opuszczeniu Interu przez "The Special One" Samuel wytrwał na Giuseppe Meazza zaledwie jeden sezon. Po zakończeniu kampanii 2010/11 "Czarna Perła" za dwadzieścia siedem milionów euro został wytransferowany do... Anży Machaczkała.
[nextpage]
O rosyjskim klubie mającym siedzibę w stolicy Dagestanu głośno zrobiło się tak naprawdę dopiero w 2011 roku. Wcześniej mało kto w ogóle słyszał o teamie będącym własnością potentata paliwowego - Sulejmana Kierimowa. Miliarder oprócz Eto'o sprowadził do klubu Roberto Carlosa, Jurija Żyrkowa czy Williana, mając nadzieję na szybki sukces nie tylko na lokalnym podwórku. Co jednak strzeliło do głowy Samuelowi, który był naprawdę topowym napastnikiem w jeszcze nie tak zaawansowanym wieku i z powodzeniem mogącym grać w którymś z najsilniejszych zespołów Starego Kontynentu, że podpisał umowę w Machaczkale? Chodziły słuchy, że pieniądze, które Kameruńczyk pokochał jeszcze jako zawodnik Realu Madryt. - Dbaliśmy o niego, ponieważ jest człowiekiem, który nie miał łatwo w życiu - opowiada Jose Perez Luis Serrano. - Tu zaczął zdobywać pieniądze. Nie jakieś przerażające kwoty, ale dla niego to było sporo. Musieliśmy mu uzmysłowić, żeby kontrolował swoje wydatki, ponieważ trochę wydawał. Wszyscy młodzi ludzie chcą mieć dobry samochód czy Roleksa, więc musieliśmy to nadzorować. "Czarna Perła" podpisał z Anży trzyletni kontrakt, gwarantujący mu zarobki w wysokości dwudziestu milionów euro rocznie. W ten sposób Kameruńczyk stał się najlepiej opłacanym piłkarzem świata! Gdy jednak pytano go, czy to pieniądze stanowiły dla niego główny powód przenosin do stolicy Dagestanu, stanowczo zaprzeczał: - Nie ma chyba sensu mówić o kasie, bo kiedy spojrzy się na całą moją karierę, to czarno na białym widać, że wygrałem wszystko poza Pucharem Świata. To jest też kwestia motywacji. Mogłem zostać w Interze, albo przenieść się do innego włoskiego klubu. W Mediolanie byłem najlepiej opłacanym piłkarzem globu. Jednak nie ma powodu rozmawiać o pieniądzach, kiedy jak tylko wychodzę na murawę, to w mojej głowie siedzi jedna myśl: "zwycięstwo". Nie zastanawiam się nad tym, ile mam zer na koncie, a skupiam się na wygrywaniu oraz dawaniu dobrego widowiska kibicom. Najłatwiej jednak powiedzieć, że zawodnicy zmieniają kluby z powodu kasy.
Słuchając słów reprezentanta Nieposkromionych Lwów łatwo było jednak odnieść wrażenie, że coś tu jest nie tak. Eto'o zakwaterował się w apartamencie w centrum Moskwy, za co płacił osiemdziesiąt tysięcy euro miesięcznie. Piłkarze Anży trenowali bowiem w stolicy Rosji, a do Machaczkały jeździli jedynie na mecze. Eto'o w klubie należącym do Sulejmana Kierimowa spędził trzy sezony, nie zdobywając w tym czasie żadnego trofeum. Napastnik w 71 spotkaniach uzbierał 36 goli i 14 asyst, lecz oprócz tego wprowadził również wiele zamieszania w szatni. Po wypowiedzi Roberto Carlosa dawne narzekania Pepa Guardioli na trudny charakter Samuela zaczęły mieć sens. - Poznałem Eto’o, kiedy miał szesnaście lat - mówi Brazylijczyk. - On jest dobrym człowiekiem i zawsze go lubiłem, ale niestety zawsze myśli o sobie, a nie o zespole. A to może być bardzo szkodliwe. To również dziwne i kłopotliwe, gdy piłkarz, zamiast grać, jest zainteresowany kierowaniem zawodnikami, którzy są jego przyjaciółmi. W Anży robił wszystko oprócz gry w piłkę nożną. Chciał kontrolować klub, ingerując w obowiązki moje i trenera Guusa Hiddinka. Rozmawialiśmy o jednej rzeczy, a on szedł do pozostałych graczy i mówił im co innego. To mnie stresowało. Dlatego ostrzegałem, że spakuję walizki i odejdę.
Po wypełnieniu umowy w Machaczkale "Czarna Perła" stał się wolnym zawodnikiem i przed kampanią 2013/14 podpisał roczny kontrakt z... Chelsea Londyn! Nowym pracodawcą Kameruńczyka stał się więc klub jeszcze kilka lat temu określany przez niego "żałosnym". Dodatkowo coachem The Blues znów był Jose Mourinho, co tylko podwajało śmieszność sytuacji, w jakiej znalazł się urodzony w Duali napastnik. Siedem milionów funtów za sezon gry potrafi jednak drastycznie zmienić postrzeganie otaczającej rzeczywistości. - To nie była trudna decyzja - zapewniał tuż po parafowaniu umowy na Stamford Bridge. - Widzę jakiej jakości zespołem jest Chelsea i byłem zadowolony ze wcześniejszej współpracy z Mourinho, więc postanowiłem wykorzystać okazję, jaka się nadarzyła. Miłość Kameruńczyka do Portugalczyka nie trwała jednak zbyt długo. Pomiędzy dwoma dominującymi charakterami w końcu musi zrodzić się konflikt. Stacja Canal+ nagrała prywatną rozmowę, podczas której "The Special One" powiedział: - Okej, mam Eto'o, ale on ma już trzydzieści dwa lata. A może nawet trzydzieści pięć, kto wie? Właśnie wtedy wybuchła afera odnośnie rzeczywistego wieku snajpera. Napiętą atmosferę podsycała dodatkowo była partnerka Samuela, twierdząc iż jest on jeszcze starszy niż się przypuszcza, gdyż tak naprawdę urodził się w 1974 roku. "Czarna Perła" w barwach The Blues zagrał 34 razy, notując 12 goli i 6 asyst. Gdy ekipa z Londynu nie zaproponowała mu przedłużenia umowy, postanowił odegrać się na Mourinho: - Mam trzydzieści trzy lata, a to, że jakiś głupiec nazwał mnie staruszkiem nie oznacza, że trzeba mu wierzyć. Poza tym i tak jestem lepszy od wielu młodych graczy.
Reprezentacja Kamerunu w Pucharze Narodów Afryki nie potrafiła nawiązać do sukcesów z początku XXI wieku, a dodatkowo nie zakwalifikowała się do mistrzostw świata w 2006 roku w Niemczech. Cztery lata później w Republice Południowej Afryki pożegnała się z czempionatem już po fazie grupowej, w której przegrała wszystkie mecze. Wtedy Eto'o dwukrotnie trafiał do siatki, choć długo się zastanawiał, zanim w ogóle wystąpił na turnieju. Napastnik został bowiem publicznie zaatakowany przez swojego idola z dzieciństwa. Roger Milla twierdził, że Samuel daje z siebie wszystko grając w klubie, ale przywdziewając koszulkę reprezentacji narodowej staje się innym piłkarzem. Dodatkowo oskarżał Eto'o o lekceważące odnoszenie się do kolegów z drużyny. Tymczasem "Czarna Perła" znany jest z tego, że krytyka działa na niego niczym płachta na byka. - Niektórzy ludzie powinni mnie szanować i się zamknąć - grzmiał. - Naprawdę powinni siedzieć cicho, bo gra w ćwierćfinale mistrzostw świata to przecież nie to samo co wygranie mistrzostwa globu. Przed takimi turniejami zawsze budzą się zgorzkniali ludzie i wygłaszają swoje herezje. Co on takiego osiągnął? Przecież nie wygrał mundialu.
- Gdy ludzie na ulicy pytają mnie, czy jestem z Barcelony czy z Realu Madryt, wtedy z dumą odpowiadam, że jestem z Majorki - mówi kameruński napastnik. Zbieg okoliczności sprawił jednak, że to za czasów gry dla Dumy Katalonii działalność rozpoczęła Fundacja Samuela Eto'o, której cele daleko wykraczają poza finansowanie projektów sportowych na terytorium Afryki, o czym wspomina się najczęściej. Piłkarz pomaga również sierotom oraz łoży na opiekę zdrowotną, edukację oraz rozwój kulturalny. Samuel kocha pieniądze, ale bardzo dobrze, że potrafi się nimi dzielić z potrzebującymi na Czarnym Lądzie. - Zrobiliśmy sporo fajnych rzeczy - mówi o swojej fundacji. - Karetki pogotowia, centra operacyjne, wybudowaliśmy szpitale. Za naszym pośrednictwem wielu chłopców trafiło do akademii FC Barcelony. Oni sami muszą walczyć o swoją przyszłość, a ja im po prostu daję szansę.
Od czasu burzliwego romansu na Majorce Samuelowi Eto'o urodziła się jeszcze czwórka dzieci: Siena, Lynn, Maelle oraz Etienne. Wszystkie one są owocem wieloletniego związku z pochodzącą z Wybrzeża Kości Słoniowej Georgette Tra Lou. "Czarna Perła" sprawia wrażenie dobrego ojca, lecz za czasów gry w Chelsea głośno zrobiło się o tym, że nie przejmuje się losem swojej najstarszej córki. W związku z tym Anna Baranca zażądała od niego jednorazowej zapomogi w wysokości prawie... dwóch milionów funtów! - On urządza nam piekło, a ja chcę tylko jak najlepiej dla Annie - żaliła się kobieta. - Zarabia fortunę, wie że to jego dziecko, ale nie interesuje się nim. Wszystkie te działania uczyniły życie Annie nieszczęśliwym. To niewybaczalne. Powoli dochodzę do wniosku, że Eto'o zatracił poczucie tego, co jest w życiu ważne. Proszony przez dziennikarzy o skomentowanie zaistniałej sytuacji, kameruński snajper odmówił udzielenia wypowiedzi, zasłaniając się ochroną prywatności. Kilka miesięcy później nabył za około pięćset tysięcy euro pierścionek zaręczynowy i oświadczył się Georgette. Para wprawdzie oficjalnie była małżeństwem od 2007 roku, lecz kobieta marzyła o białej sukni i weselu z prawdziwego zdarzenia. Ceremonia miała miejsca we włoskiej miejscowości Capiago Intimiano, leżącej pomiędzy Como i Cantu.
Tymczasem w reprezentacji Kamerunu wciąż nie działo się najlepiej. W 2011 roku Samuel wziął udział w strajku kadrowiczów, za co został zdyskwalifikowany przez rodzimą federację na piętnaście spotkań. Kara ta wywołała powszechne oburzenie, w związku z czym zmniejszono ją ostatecznie do czterech meczów, lecz po jej odbyciu "Czarna Perła" nie miał zamiaru wracać do drużyny. - Z żalem informuję, że postanowiłem nie brać udziału w żadnym meczu reprezentacji, ponieważ problemy, na które wielokrotnie zwracałem uwagę, nie zostały rozwiązane - napisał w liście otwartym. - Kadra wciąż nie spełnia wymagań rywalizacji na wysokim poziomie. Jestem pewien, że kibice zrozumieją moją decyzję. Moim celem jest wyłącznie wskazanie konieczności poprawy jakości zarządzania zespołem. Ostatecznie Eto'o wrócił do drużyny, ale był skonfliktowany m.in. z Aleksem Songiem i tuż po zakończeniu eliminacji do mundialu w Brazylii ogłosił, że kończy swoją przygodę z kadrą. Po namowach prezydenta kraju zmienił zdanie, lecz Nieposkromione Lwy na boiskach Kraju Kawy zaprezentowały się żenująco i po raz kolejny nie przebrnęły nawet przez fazę grupową. Zresztą team pod wodzą Volkera Finke omal w ogóle nie wziąłby udziału w zmaganiach z powodu strajku spowodowanego zbyt niskimi w opinii piłkarzy premiami za awans na mundial. Sierpień 2014 roku był więc chyba właściwym momentem na zrobienie miejsca młodszym. - Dziękuję Afryce i wszystkim fanom za bezwarunkowe wsparcie - powiedział Samuel, który z 56 trafieniami na koncie jest najlepszym strzelcem w historii Nieposkromionych Lwów.
Po zażegnanym ostatecznie uściskiem dłoni konflikcie z Jose Mourinho, "Czarna Perła" opuścił piękny Londyn, zasilając szeregi Evertonu, gdzie parafował dwuletnią umowę. Na liverpoolskim Goodison Park wytrwał jednak zaledwie do zimowego okienka transferowego, w którym przeniósł się do włoskiej Sampdorii Genua. Co ciekawe, Kameruńczyk nie wykluczył również powrotu do reprezentacji narodowej. - Niektórzy sądzą, że przejdę na emeryturę w USA lub na Bliskim Wschodzie, ale w minionym sezonie znów posmakowałem gry w Lidze Mistrzów i mam zamiar nadal tam występować - mówił na początku kampanii 2014/15. - W jakim klubie to nastąpi? Tego jeszcze nie wiem, ale fizycznie i psychicznie czuję się świetnie. Najbliższy mundial w Brazylii też nie będzie moim ostatnim. Pobyt Eto'o nad Morzem Śródziemnym rozpoczął się od konfliktu z trenerem Sinisą Mihajloviciem. Po porażce 1:5 z Torino coach zaordynował swoim podopiecznym dodatkową sesję treningową, na której krnąbrny Samuel się nie pojawił. - Żeby doszło do kłótni, potrzebne są dwie strony - bagatelizował sytuację trener. - Eto'o tymczasem po prostu wyszedł, wykazując w ten sposób jawny brak szacunku dla mnie i całej drużyny. Nie wiem, co klub zamierza z tym zrobić.
Samuel prywatnie jest fanem kameruńskiej muzyki oraz szybkich samochodów. Jego ulubiony film to "Filadelfia" z Tomem Hanksem, Denzelem Washingtonem oraz Antonio Banderasem w rolach głównych. W wolnym czasie najbardziej lubi czytać książki oraz... spać. Spytany o najpiękniejsze miejsce na Ziemi, bez wahania wskazuje na rodzinną Dualę. Eto'o to wciąż genialny napastnik, choć swój najlepszy okres przeżył na pewno w barwach FC Barcelony. To jednak nie Duma Katalonii jest klubem najbliższym jego sercu - Zawsze będę lubił Barcę, ale osobiście bliżej mi na Majorkę - zwierza się. - Tęsknię za Hiszpanią, za przyjaciółmi, za tamtejszym jedzeniem i pogodą. Syn prosi mnie, żebym właśnie tam zakończył karierę.
Bibliografia: Camfoot, Daily Express, Daily Mail, FourFourTwo, Le Buteur, Mundo Deportivo, The Guardian, The Independent, The Sun, Time, Today's Zaman, 11freunde.de, bbc.com, blues1905.com, cameroongirl.wordpress.com, cameroonweb.com, cnn.com, elasticochop.com, eurosport.yahoo.com, famouspeopleinfo.com, givemesport.com, gulfnews.com, samueletoo-news.com, soccertimes.com, skysports.com.
Poprzednie odcinki:
Gwiazdy od kuchni: Lew Jaszyn
Gwiazdy od kuchni: Drażen Petrović
Gwiazdy od kuchni: James Harden
Gwiazdy od kuchni: Blake Griffin
Gwiazdy od kuchni: Derrick Rose
Gwiazdy od kuchni: Luis Suarez
Gwiazdy od kuchni: Sergio Aguero
Gwiazdy od kuchni: Russell Westbrook
Gwiazdy od kuchni: Stephen Curry
Gwiazdy od kuchni: Andreas Goldberger