Jak Sandecja Kurowskiego chciała i nie chciała

Ponad miesiąc przygotowań, gra w sparingach i świetne referencje wystawione przez trenera. Okazało się, że to za mało. 20-letni pomocnik nie zagra dla klubu z Nowego Sącza.

Wszystko wydawało się być jasne. Kamil Kurowski trenował z Sandecją niemal od początku zimowego okresu przygotowawczego. Regularnie był wystawiany w sparingach przez trenera Piotra Stacha, który mocno na niego liczył. - Zawodnik spełniał moje oczekiwania, miał być następcą Łukasza Grzeszczyka na pozycji ofensywnego pomocnika - tłumaczył były już szkoleniowiec biało-czarnych.
[ad=rectangle]
16 lutego oficjalna strona internetowa I-ligowego klubu ogłosiła, że Kurowski został wypożyczony z Legii Warszawa do końca sezonu. Było też zdjęcie zawodnika z prezesem Andrzejem Dankiem i dyrektorem Pawłem Cieślickim.

Kamil Kurowski z działaczami Sandecji w dniu ogłoszenia transferu, fot. sandecja.com.pl
Kamil Kurowski z działaczami Sandecji w dniu ogłoszenia transferu, fot. sandecja.com.pl

Tego samego dnia nowosądecka drużyna wyjechała na obóz do Szaflar i Nowego Targu. Dopiero na początku tego tygodnia okazało się, że pochodzący z Olszany koło Nowego Sącza wychowanek Grodu Podegrodzie nie zagra jednak w biało-czarnych barwach. - Nagle dowiedziałem się od prezesa Andrzeja Danka, że kontrakt został podpisany jedynie przez zawodnika, więc transfer nie doszedł do skutku. Dla mnie to jest śmieszne zachowanie - komentował już po rozstaniu się z Sandecją trener Stach.

Postanowiliśmy skonfrontować te słowa ze stanowiskiem dyrektora klubu. Wychodzi na to, że zarząd nowosądeckiego klubu wcale nie był nastawiony entuzjastycznie do pozyskania 20-letniego ofensywnego pomocnika. - Na tym poziomie mamy kilku młodych, zdolnych chłopaków. Jest Szarek, Kuźma, Piszczek i Danek. Nie było w ogóle zmysłu by płacić pieniądze Legii Warszawa. Klub zgodził się na wypożyczenie Kurowskiego do czerwca, a w przypadku przedłużenia o kolejne pół roku, musielibyśmy płacić dwukrotnie wyższą pensję. Budowanie drużyny na tym zawodniku, który grałby tylko 3 miesiące to strata czasu. Tłumaczyliśmy trenerowi, że nasz budżet jest w tym roku mniejszy i nie stać nas. Ostatecznie zarząd nie podpisał kontraktu i Kamil Kurowski nie został graczem Sandecji Nowy Sącz - powiedział nam Paweł Cieślicki.

Przedstawiciel biało-czarnych podkreślił, że finanse i chęć stawiania na wychowanków to nie jedyny powód takiej decyzji. - Okazało się, że menadżer Kurowskiego, pan Kaczmarczyk, nie informował Legię Warszawa, że jego zawodnik trenuje w Nowym Sączu. Krótko po tym, jak Kamil podpisał kontrakt, poprosiłem pracownicę Sandecji, żeby powiadomiła Legię, że zawodnik złożył podpis i jesteśmy zdecydowani na wypożyczenie. Okazało się, że oni nic nie wiedzą na ten temat. Wstrzymaliśmy się zatem z decyzją - wyjaśnił.

Skontaktowaliśmy się z menadżerem Kamila Kurowskiego i okazało się, że jest to dla niego drażniący temat. - Powiem szczerze, że nie chciałbym już takich ludzi spotykać w życiu prywatnym, ani w piłce. Prezesi obiecali Kamilowi, że podpiszą umowę i mnie odeślą skan, a jemu przywiozą na obóz jego egzemplarz. Stało się inaczej. Kiedy dyrektor sportowy Legii Warszawa Jacek Mazurek dowiedział się o tym, był zaskoczony, bo klub wysłał pismo potwierdzające chęć wypożyczenia zawodnika do Sandecji. Mam wielki szacunek dla trenera Stacha, który odłożył na bok swoje ambicje związane z prowadzeniem drużyny i uznał, że skoro chłopakowi coś obiecał, a zarząd zmienił zdanie, to zareagował rezygnacją z pracy w klubie. Są jeszcze przyzwoici ludzie - twierdzi Tomasz Kaczmarczyk.

Sprawa znalazła szczęśliwy finał. Kurowski został wypożyczony do Olimpii Grudziądz i z naszych informacji wynika, że zarobi tam więcej, niż w Nowym Sączu. Warto dodać, że trener Piotr Stach w obszernej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl stwierdził, że Sandecję było jak najbardziej stać na pensję dla tego zawodnika.

Komentarze (0)