Po pierwszej połowie meczu z Ruchem Chorzów piłkarze Lechii Gdańsk prowadzili, ale lepiej zagrali dopiero po zmianie stron, kiedy gola zdobyli gospodarze. - Wynikiem możemy być rozczarowani. Za każdym razem tak jest, kiedy nie wygram - przyznał po spotkaniu kapitan Lechii Sebastian Mila, który kilka miesięcy temu, jeszcze w barwach Śląska, przegrał w Chorzowie po golu straconym w ostatniej minucie.
Reprezentant Polski brał udział w akcji, która zakończyła się podyktowaniem rzutu karnego dla gdańszczan. Podzielone były opinie o zasadność wskazania na "wapno". - Nie widziałem sytuacji z karnym, mimo że w sytuacji brałem udział - uciekł od oceny zdarzenia Mila.
[ad=rectangle]
Im bliżej było końca spotkania, tym przewaga gości była większa. Ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów. - Graliśmy lepiej po przerwie, mieliśmy więcej sytuacji. Próbowaliśmy grać dołem po ziemi, a Ruch starał się posyłać piłki górą. Każdy z zespołów miał inny styl - zauważył pomocnik Lechii.
W końcówce Sebastian Mila opuścił boisko. Jednak reprezentant Polski nie miał pretensji do Jerzego Brzęczka o dokonanie roszady. - Na razie w każdym meczu wcześniej schodzę. Mamy szeroką kadrę, trener ma możliwość rotowania zespołem. Każdy czeka na swoją szansę - stwierdził Mila, który cieszył się z faktu, iż jego zespół wiosną wciąż jest niepokonany.
[event_poll=28377]