Trudno wyobrazić sobie co byłoby, gdyby w składzie Śląska Wrocław na mecz z Górnikiem Zabrze zabrakło Mateusza Machaja. Zawodnik ten był najefektywniejszym graczem swojego zespołu i walnie przyczynił się do wywiezionego z Roosevelta przez ekipę ze stolicy Dolnego Śląska punktu.
Najpierw - w końcówce pierwszej połowy - Machaj świetnie dograł piłkę w pole karne Górnika, gdzie z bliska do siatki wepchnął ją Marco Paixao. Zaraz po przerwie pomocnik WKS-u sam trafił do siatki, kierując piłkę bezpośrednim strzałem z rzutu wolnego z okolic lewego narożnika pola karnego zabrzan.
[ad=rectangle]
- Po raz pierwszy zagrałem od początku i na pewno mogę dać zespołowi jeszcze więcej. Dostałem szansę od trenera i starałem się odpłacić mu za zaufanie dobrą grą. Bramka i asysta cieszą, ale pozostaje niedosyt, bo dwa razy prowadziliśmy w tym meczu i powinniśmy zdobyć trzy punkty. Zdobyliśmy jednak jeden i trzeba go szanować - przyznaje Machaj.
Przed oddaniem strzału gracz Śląska został jednak przez sędziego Mariusza Złotka ukarany żółtą kartką. W ocenie arbitra Machaj kilkakrotnie próbował zmienić położenie futbolówki i zmazać nakreślone specjalną pianką miejsce do oddania strzału.
Z decyzją sędziego nie zgadza się sam zawodnik wrocławskiej drużyny. - Dla mnie ta kartka jest niesłuszna. Sędzia Złotek namalował na początek linię jako miejsce wykonania rzutu wolnego. Ja piłki nie przesunąłem ani do przodu, ani do tyłu. Po prostu ją obracałem, by dobrze ją ustawić. Sędzia wtenczas podszedł, zmazał namalowaną wcześniej linię i namalował drugą, pokazując mi żółtą kartkę. Sam nie wiem z jakiego powodu - zastanawia się 25-latek.
"Żółtko" obejrzane w Zabrzu wyklucza zawodnika z występu w szlagierowej potyczce z Legią Warszawa. - Mam nadzieję, że klub odwoła się od tej decyzji i będzie mi dane w tym meczu wystąpić. Według mnie sędzia nie powinien tak zareagować i na pewno szanse na anulowanie kartki są duże - przekonuje Machaj.
Pomocnika Śląska martwi fakt, że wrocławianie po raz drugi w tym sezonie, mimo trzech zdobytych bramek, nie wygrali na wyjeździe. - Wychodzi tutaj nasza niekonsekwencja. Jeśli prowadzimy na wyjeździe, to powinniśmy piłkę szanować i dowieźć dobry wynik do końca. Tym bardziej, że w Zabrzu wyszliśmy na prowadzenie 3:2 w samej końcówce i wydawało się, że już nic nam trzech punktów nie odbierze - argumentuje gracz dolnośląskiej jedenastki.
WKS pozostaje bez zwycięstwa w wiosennych potyczkach na boiskach T-Mobile Ekstraklasy. - Szkoda traconych punktów, bo gramy dobrą piłkę i cieszyłoby to, gdybyśmy w każdym meczu mogli walczyć o zwycięstwo. Słabszymi wynikami płacimy - jak wspomniałem wcześniej - za brak konsekwencji. Musimy zrobić wszystko, by się tego wyzbyć i zacząć wygrywać, by piąć się w górę tabeli - podkreśla pomocnik.