Przypomnijmy, że w środę doszło do wielkiej sensacji w ćwierćfinale Pucharu Polski. II-ligowi Błękitni Stargard Szczeciński po mocnej końcówce pokonali przedstawiciela T-Mobile Ekstraklasy, Cracovię 2:0. - Przede wszystkim gratuluję gospodarzom w pełni zasłużonego zwycięstwa. Wygrał zespół bardziej zdeterminowany i taki, który wiedział, po co pojawił się na boisku. Pozwoliliśmy gospodarzom na zbyt wiele. Dużo stałych fragmentów, bardzo wolno rozgrywaliśmy swoje akcje. Zwycięstwo uważam za w pełni zasłużone - stwierdził trener Pasów, Robert Podoliński.
[ad=rectangle]
Jego zespół mimo przedmeczowych zapowiedzi nie zaprezentował się lepiej niż we wcześniejszych rundach tych rozgrywek. Choć na stadionie przy ulicy Ceglanej zagrał praktycznie najsilniejszy skład, wyżej notowany team zawiódł. - Mordowaliśmy się w tym Pucharze Polski i mordujemy się dalej. W środę zostaliśmy zamordowani. Po Ostrovii, gdzie dostaliśmy bardzo mocny sygnał ostrzegawczy, w tym meczu powtórzyliśmy swoje stare błędy - przyznał Podoliński.
To jednak nie koniec rywalizacji. Na tym etapie odbędzie się jeszcze rewanż, który zostanie rozegrany 17 marca w Krakowie. Pasy nie poddadzą się, lecz chętniej niż o drugim starciu z Błękitnymi trener Cracovii mówił o błędach popełnionych przez jego zespół w środę. - Ja sobie nie wyobrażam, żebyśmy zagrali drugi taki sam mecz w Pucharze Polski. Nie zastanawiam się jeszcze nad tym, ale mam bardzo ciekawy materiał do analizy. Powiem szczerze, że przy dwóch straconych bramkach dawno takich zachowań w grze defensywnej nie widziałem w swoim zespole. Czym to jest spowodowane? Nie wiem, ale bramka na 1:0 wzbudziła moje bardzo duże zdziwienie, bo takiego zachowania jednego z moich obrońców dawno nie widziałem. Jest materiał do analizy i kto wyjdzie, jeszcze nie wiem - komentował.
Faworyci dwumeczu nie narzucili rywalom swojego stylu gry. Pierwsza połowa była wyrównana, a po zmianie stron więcej szans mieli Błękitni, którzy przewagę udokumentowali w ostatnich minutach. - Powinniśmy cały mecz rozegrać jak na zespół Ekstraklasy przystało. Wiadomo, że Puchar Polski rządzi się swoimi prawami. Nie spodziewałem się naszej nawałnicy i absolutnej dominacji nad Błękitnymi, bo to nie ta dyscyplina sportu. W końcówce meczu przy wyniku 0:0 zaczęliśmy grać nieco szybciej piłką. Szybciej transportowaliśmy piłkę pod pole karne Błękitnych i wtedy dostaliśmy dwie nieszczęśliwe bramki. Podkreślę jednak jeszcze raz, że sprowokowane idiotyzmem w zachowaniach defensywnych. Na pewno zbyt wolno tą piłkę rozgrywaliśmy. Mieliśmy duży problem z przedostaniem się przez strefę środkową i dostarczeniem piłki do naszych napastników. To był ogromny problem a tak naprawdę przy drugich zbitych piłkach Błękitni rozpędzali się w każdym kontrataku i jak widać w tym elemencie jest to bardzo groźny zespół - ocenił Robert Podoliński.
Goście liczyli, że przerwą serię trzech remisów, jaką rozpoczęli rundę wiosenną. Nie spodziewali się jednak, że jedyne trafienie, jakie uzyskają tego dnia to samobójczy gol Sretena Sretenovicia. - Przed nami bardzo ciężki mecz z Łęczną. Mieliśmy zagrać dobry mecz, podbudować się, strzelić bramkę przede wszystkim. Jak widać mamy z tym ogromne problemy, oprócz bramek samobójczych, które strzelamy. Jak widać umiemy to robić - ironizował szkoleniowiec Cracovii.