PP: Kopciuszek blisko półfinału! - relacja z meczu Błękitni Stargard Szczeciński - Cracovia

Rewelacyjny II-ligowiec wypracował sobie dwubramkową zaliczkę przed rewanżem w Krakowie. Kibice musieli czekać na gole do ostatnich minut pojedynku!

Błękitni zapowiadali spotkanie jako najważniejsze w historii klubu. Po pokonaniu pięciu przeszkód zameldowali się w ćwierćfinale Pucharu Polski i doczekali rywala z T-Mobile Ekstraklasy, Cracovii. O ile stargardzianie mogli mieć mieszane uczucia po losowaniu drabinki rozgrywek, to klub z Krakowa trafił teoretycznie na autostradę do półfinału. W poprzednich rundach zagrał z jeszcze niżej notowanymi od stargardzian - Okocimskim Brzesko i Ostrovią 1909 Ostrów Wlkp.
[ad=rectangle]
Na trybunach pojawił się komplet publiczności. Pogoda załamała się dopiero tuż przed przerwą, a kibicom nie przeszkodziła godzina meczu - ćwierćfinał potraktowano jak święto dla lokalnej społeczności i wielu zainteresowanych dostało wolne w pracy. Ulica Ceglana nie pamiętała takiego oblężenia samochodów od lat.

Podopieczni Kapuścińskiego dopasowali się poziomem do rangi meczu. Początkowo nastawili się na granie długich piłek w kierunku debiutanta – Kamila Zielińskiego, a także stałe fragmenty. Po kilkunastu minutach zaczęli konstruować ciekawsze akcje i byli o włos od prowadzenia. Łukasz Kosakiewicz wbiegł samotnie w pole karne i miał przed sobą jedynie Krystiana Stępniowskiego. Huknął prosto w niego podobnie jak dobijający Bartłomiej Poczobut.

- Bardzo poważnie traktujemy Puchar Polski - zapewniał przed spotkaniem trener Pasów, Robert Podoliński i wystawił jedenastkę będącą mieszanką ligowców z dublerami. Swoje szanse dostali Stępniowski, Dariusz Zjawiński i Erik Jendrisek. Eksperymentalna drużyna nie mogła złapać rytmu na kiepskiej murawie. Dużo wiatru robił Boubacar Dialiba, starali się Jendrisek i Budziński, ale to mało – Cracovia nie oddała przez 45 minut soczystego, celnego strzału.

Kopciuszek uwierzył w możliwość sprawienia niespodzianki i na drugą połowę wyszedł jeszcze odważniej. Kosakiewicz i Wojtasiak huknęli ponad bramką, a najniższy na boisku – Robert Gajda zmusił Stępniowskiego do interwencji strzałem... głową. Gol jednak nie chciał paść, co zaczynało irytować piłkarzy i kibiców w Stargardzie. Cracovia nie potrafiła skarcić gospodarzy za pewną nerwowość w poczynaniach.

Momentami obraz meczu był sensacyjny. Reprezentant T-Mobile Ekstraklasy cofał się w jedenastu na własną połowę i bronił rozpaczliwie przed atakami II-ligowca. Wynik na tablicy nie ulegał jednak zmianie od momentu, w którym została włączona. Aż do ostatnich minut meczu, gdy drużyny grały już w osłabieniu. Przedwcześnie do szatni udali się Marcin Budziński i Wojciech Fadecki, którzy zobaczyli drugie żółte i w konsekwencji czerwone kartki.

W 89. minucie Radosław Wiśniewski dostawił stopę do płaskiego podania Bartłomieja Zdunka z lewej strony boiska i bez przyjęcia huknął na 1:0. Na trybunach szał radości, która jeszcze przybrała na sile w doliczonym czasie. Wówczas to okazało się, że Błękitni zawiozą do Krakowa dwubramkową zaliczkę. Katastrofalną interwencję zaliczył Sreten Sretenović i wkopał futbolówkę do własnej bramki po wstrzeleniu super-zmiennika - Zdunka.

Błękitni Stargard Szczeciński - Cracovia 2:0 (0:0)
1:0 - Radosław Wiśniewski 89'
2:0 - Sreten Sretenović (sam.) 90+4'

Składy:

Błękitni: Ufnal - Kosakiewicz, Pustelnik, Liśkiewicz, Wawszczyk, Fadecki, Poczobut, Wojtasiak (68' Flis), Gutowski (81' Zdunek), Gajda (75' Wiśniewski), Zieliński.

Cracovia: Stępniowski - Żytko, Sretenović, Polczak, Dialiba, Dąbrowski, Budziński, Marciniak, Jendrisek (76 Kita), Wdowiak, Zjawiński (59' Rakels).

Żółte kartki: Fadecki, Liśkiewicz (Błękitni) oraz Budziński (Cracovia).

Czerwone kartki: Fadecki (Błękitni) /83' - za drugą żółtą/ oraz Budziński (Cracovia) /80' - za drugą żółtą/

Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź).

Źródło artykułu: