Trener Błękitnych: Zawodnicy wytrzymali ciśnienie

Trener [tag=43523]Krzysztof Kapuściński[/tag] cieszył się ze środowego zwycięstwa [tag=8781]Błękitnych Stargard Szczeciński[/tag] nad [tag=558]Cracovią[/tag] 2:0, lecz tonował nastroje.

- Przy tak licznej publiczności, przy tak wspaniałych kibicach to zwycięstwo cieszy podwójnie. Dla mnie wielką radością jest to, że widziałem na trybunach, kibiców Błękitnych w szalikach Błękitnych i kibiców Pogoni w szalikach Pogoni, razem dopingowali Błękitnym. Jest to naprawdę historyczny mecz. To zwycięstwo bardzo podbuduje zawodników, trenerów, ale też całe środowisko piłkarskie. Udowodniliśmy, że możemy zbudować drużynę złożoną z własnych wychowanków i chłopaków z regionu, która z powodzeniem zagrała z zespołem z Ekstraklasy i wygrała - podkreślił Krzysztof Kapuściński. - Mówiłem, że dla nas to będzie taki sprawdzian na tle rywala z Ekstraklasy w meczu o stawkę. Myślę, że najgorzej nie wypadliśmy. Jestem bardzo szczęśliwy. Gratuluję moim zawodnikom ciężkiej roboty, jaką wykonali - dodał trener II-ligowca.

[ad=rectangle]

Sukces Błękitnych jest tym większy, że Pasy do Stargardu Szczecińskiego przyjechały w niemal najsilniejszym składzie. Kilka zmian, jakich dokonał trener Robert Podoliński nie miało wielkiego wpływu na końcowy rezultat. We wcześniejszych rundach Cracovia grała w bardziej eksperymentalnym zestawieniu, lecz nie kończyło się to dobrze. - Cieszę się, bo zespół Cracovii nie wystąpił w rezerwowym składzie. W pierwszym składzie nie zagrali Covilo, Rakels i bramkarz Pilarz. Oglądałem wszystkie mecze Cracovii i w tej rundzie zespół bardzo mi się podobał. W mojej ocenie widać już zmianę na duży plus, dlatego to zwycięstwo nas tym bardziej cieszy - ocenił szkoleniowiec, który niedawno został wybrany trenerem 2014 roku w Stargardzie Szczecińskim.

Robert Podoliński miał sporo zastrzeżeń do postawy swoich piłkarzy. Szczególnie niepocieszony był stratą dwóch bramek oraz złym kryciem przy stałych fragmentach egzekwowanych przez gospodarzy. Trener Błękitnych doceniał jednak to, co pokazali jego podopieczni i do jakich błędów zmusili wyżej notowanego rywala. - To nasza gra wymuszała takie zachowania Cracovii. Spodziewaliśmy się, że będą nam chcieli strzelić bramkę, ustawić się dobrze na mecz rewanżowy, bo w Ekstraklasie mają swoje cele. Wiedzieliśmy, że do pucharu podejdą też bardzo mocno. Chcieliśmy przyjąć drużynę Cracovii na swojej połowie w średnim pressingu. Pierwszy raz wyszliśmy na trawę, bo cały czas trenowaliśmy na sztucznej. Myślę, że to najgorzej nie wyglądało, ale nie popadałbym w hurraoptymizm. To jeden mecz. Koncentrujemy się teraz na następnym - stwierdził skromnie Kapuściński.

Zespół grający w II lidze nie będzie miał zbyt wiele czasu na świętowanie pucharowego sukcesu. Sam Krzysztof Kapuściński miał napięty grafik, gdyż już w środowy wieczór wybrał się na kurs trenerski do Białej Podlaskiej. W niedzielę na Ceglaną zawita trzeci w tabeli MKS Kluczbork. Co ciekawe ten zespół również w pierwszej rundzie mierzył się z Błękitnymi po zmaganiach Biało-Niebieskich w Pucharze Polski. Wtedy wyprawa dla stargardzkich piłkarzy zakończyła się fatalnie, więc o rozluźnieniu nie może być mowy. - Pytaliście nas, czy drużyna Błękitnych się nie boi przed meczem z Cracovią, czy nie jesteśmy wystraszeni - zwrócił się do zgromadzonych na konferencji prasowej dziennikarzy. - Byłem pewny, bo widziałem w szatni drużynę, która wiedziała o co gra. Zawodnicy wytrzymali ciśnienie. Mecz, który zagramy z Kluczborkiem będzie piekielnie ciężki, bo apetyty troszeczkę są rozbudzone. Ja bym to tonował. Dalej jesteśmy młodą drużyną, która się uczy. Potrzeba nam jeszcze ogrania, bo nawet w tym meczu robiliśmy kilka niewymuszonych błędów. Pojedynek z Kluczborkiem jest dla nas bardzo ważny, aczkolwiek wiemy, że nie będzie takiej oprawy. To nasze zadanie, żeby bardziej dotrzeć do zawodników - dodał.

Źródło artykułu: