Już w piątkowy wieczór na boisko wyszła Valencia, która przyjęła beniaminka Deportivo La Coruna. Podopieczni Nuno Espirito Santo byli zdecydowanym faworytem spotkania i od pierwszego gwizdka ruszyli do ataków. Szczególnie widoczny był Alvaro Negredo, który jednak pod samą bramką raził nieskutecznością. Wraz z upływem czasu napór gospodarzy malał, a do przerwy kibice nie obejrzeli ani jednej bramki.
[ad=rectangle]
W kilku wcześniejszych meczach Valencia swoją przewagę potwierdzała dopiero po zmianie stron i tak też było w ramach 27 kolejki. W 61 minucie aktywny Pablo Piatti został sfaulowany przez Juanfrana, a jedenastkę na gola zamienił Dani Parejo, trafiając do siatki po raz 9. w tym sezonie. Dla 25-letniego pomocnika to zdecydowanie najlepszy bramkowy sezon w karierze i wciąż pozostaje najskuteczniejszym zawodnikiem swojego klubu.
Chwilę później wynik podwyższył Paco Alcacer, który z gola cieszył się... po pierwszym kontakcie z piłką. Napastnik zmienił Negredo i błyskawicznie wykorzystał asystę innego wprowadzonego gracza - Sofiane Feghouliego. Mimo przewagi, gospodarze nie strzelili kolejnych bramek i mecz zakończył się ich wygraną w stosunku 2:0.
Tym samym Valencia o 2 punkty wyprzedza Atletico Madryt, które w sobotę zmierzy się na wyjeździe z Espanyolem Barcelona. Dla Nietoperzy to 7 wygrana z rzędu na Mestalla, gdzie w tym sezonie zdobyli aż 37 na 42 możliwe punkty! Ekipa z Galicji ma oczko przewagi nad strefą spadkową.
Tradycyjnie poza kadrą meczową Deportivo La Coruna znalazł się Cezary Wilk.
Valencia CF - Deportivo La Coruna 2:0 (0:0)
1:0 - Parejo (k.) 61'
2:0 - Alcacer 72'
Składy:
Valencia CF: Alves - Barragan, Otamendi, Ruben Vezo, Gaya - Enzo Perez, Dani Parejo, Andre Gomes - Rodrigo (66' Feghouli), Negredo (71' Paco Alcacer), Piatti (84' Rodrigo de Paul).
Deportivo La Coruna: Fabricio - Juanfran, Lopo, Sidnei, Luisinho - Borges, Bergantinos - Jose Rodrigues (73' Cuenca), Lucas Perez (81' Juan Dominguez), Cavaleiro - Riera (54' Farina).
Żółte kartki: Rodrigo (Valencia) oraz Cavaleiro, Luisinho (Deportivo).
W zeszłym roku nikt nie wierzył w Atletico (biję się w pierś), a w tym mamy Czytaj całość