Jagiellonia Białystok w starciu przeciwko Podbeskidziu Bielsko-Biała nastawiła się na grę z kontrataku. Goście dobrze radzili sobie w defensywie i skutecznie powstrzymywali ataki Górali, a gdy bielszczanie oddawali strzał na bramkę, to na wysokości zadania stawał Bartłomiej Drągowski. Jaga miała kilka dogodnych sytuacji, ale białostocczanom brakowało szczęścia.
[ad=rectangle]
Za to o dużym szczęściu mogą mówić gospodarze, którzy w doliczonym czasie gry wykorzystali zamieszanie w polu karnym, a gola na wagę trzech punktów zdobył Robert Demjan. - Do tej pory gdzieś nam zawsze sprzyjało szczęście, teraz nas opuściło w końcówce. Tracimy bramkę w 93. minucie. Wiedzieliśmy jak chcemy zagrać, wyprowadzaliśmy kontry, ale nie potrafiliśmy w nich dobić Podbeskidzia. Liga jest bardzo solidna i wyrównana. Ten mecz pokazał, że trzeba włożyć dużo serca żeby wygrać - mówił po meczu Michał Probierz.
Szkoleniowiec Jagiellonii nie ukrywał, że w jego zespole poniżej oczekiwań spisali się najbardziej bramkostrzelni zawodnicy. Kilka dogodnych sytuacji miał Mateusz Piątkowski, ale nie zdołał on pokonać Richarda Zajaca. - Ciężko wygrać spotkanie nie wykorzystując tylu sytuacji, które się stwarza w kontratakach. Mieliśmy dużo szans w kontrze. Trzech na dwóch, czterech na trzech, ale nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Niestety, jesteśmy uzależnieni od jednego czy dwóch piłkarzy. Gdy oni nie trafiają do siatki, to inni tego też nie robią. Musimy nad tym popracować - tłumaczył Probierz.
W ostatnich minutach Jagiellonia musiała sobie radzić bez Michał Pazdan, który opuścił boisko z powodu dwóch żółtych kartek. Zdaniem trenera gości nie tylko gra w osłabieniu zadecydowała o straconej bramce. Błąd popełnił jeden z defensorów. - Nie komentuję decyzji sędziowskich. Na pewno jednak strata zawodnika jest niekorzystna dla zespołu. Dodatkowo przy bramce popełniliśmy błąd taktyczny. Jeden z naszych zawodników nie wybiegł, złamaliśmy linię, a w takich sytuacjach nie powinno to się nam zdarzać - stwierdził Probierz.