Gol na wagę trzech punktów padł już w 21. minucie, gdy Maciej Bębenek dośrodkował z rzutu wolnego w pole karne, a tam Dawid Szufryn stojąc tyłem do bramki strącił ją, dzięki czemu wpadła do bramki. - To była dobra górna piłką na moim pułapie. Wyskoczyłem tylko, mając na myśli, żeby ją tylko lekko trącić. Kiedy się obróciłem, widziałem, że wpada między nogami bramkarza - opisywał środkowy obrońca Sandecji, który z powodu kontuzji i choroby nie wystąpił w dwóch poprzednich spotkaniach.
[ad=rectangle]
Mecz z Flotą od samego początku dobrze układał się dla gospodarzy, którzy byli stroną przeważającą na murawie. Po pierwszej części mogło być 2:0, lecz Bartłomiej Dudzic zmarnował stuprocentową okazję. Już po zmianie stron Fabian Fałowski potknął się przy strzale z rzutu karnego i nie trafił w bramkę. - Takie rzeczy się zdarzają. Coś nie mamy szczęścia do tych jedenastek - stwierdził Szufryn.
Po zmianie stron goście ze Świnoujścia częściej byli przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. - Flota nie stworzyła sobie żadnej stuprocentowej sytuacji. W drugiej połowie miała optyczną przewagę, ale taka była nasza taktyka. Chwała nam za to, że po dwóch ciężkich meczach zagraliśmy na zero z tyłu i punkty zostają w Nowym Sączu - zaznaczył stoper sądeckiego zespołu.
Starcie z Wyspiarzami pokazało zupełnie inne oblicze Sandecji Nowy Sącz. Mecze z Miedzią Legnica i Termaliką Bruk-Bet Nieciecza obfitowały w błędy, po których padały bramki (aż siedem straconych), a do tego równie kiepsko funkcjonowała gra w ataku. Tym razem jakość gry znacząco się poprawiła, na co też duży wpływ miał powrót do składu 28-letniego obrońcy. - Na pewno odetchnęliśmy z ulgą. Wiemy, co tu się działo po ostatnich meczach, bo oczekiwania były duże. Chcemy dalej ciężko pracować, bo wiele ciężkich potyczek jeszcze przed nami. Pokazaliśmy jednak, że można nie stracić bramki i nie dopuścić w głupi sposób przeciwnika do okazji strzeleckich. Wystarczy zapierniczać, asekurować się i będzie dobrze - zakończył Dawid Szufryn.