W sobotę w Stalowej Woli odbył się mecz na szczycie II-ligowych rozgrywek. Miejscowa Stal podejmowała drużynę Energetyka ROW Rybnik. Te dwie ekipy zajmują trzecie i drugie miejsce w zestawieniu. Goście już w 2. minucie objęli prowadzenie, lecz ostateczne losy tej potyczki rozstrzygnęły się w drugiej połowie.
[ad=rectangle]
- Początek meczu był bardzo niefortunny. Jeszcze dobrze niektórzy piłki nie dotknęli, a już było 0:1. Wydawało się, że może być nieciekawie, jednak ta bramka podziałała na nas tak, jak powinna. Zespół bardzo dobrze zareagował. Wydaje mi się, że wskoczyliśmy na duże obroty. Trochę trwało jeszcze, zanim doszliśmy do siebie, ale potem już tak od 15-20 minuty do końca meczu nadawaliśmy ton wydarzeniom. Każdy zostawił na boisku tyle zdrowia, ile miał, dał całe serducho - mówił po meczu Tomasz Płonka. - W przerwie było gorąco. Chcieliśmy od razu wejść w drugą połowę mocnym akcentem, na dobrym tempie. Cały czas wywierać na przeciwniku presję, tworzyć sobie okazje i liczyć na to, że w końcu się pomylą. To się udało. Ta bramka moja, to tam chyba obrońcy odbiła się krzywo piłka, nie trafił sobie w nią, a ja się szczęśliwie odnalazłem i pozostało mi ją tylko skierować do bramki. Później już rozpędem Radek Mikołajczak strzelił drugiego gola i się skończyło tak, jak sobie życzyliśmy. Po emocjonującym meczu wygraliśmy. Oby tak dalej - dodał.
Dla Stalówki sobotnie spotkanie było niezwykle istotne. Zielono-czarni przegrali bowiem dwa poprzednie mecze i bardzo chcieli się przełamać. - Po dwóch porażkach wcześniejszych trzecia byłaby dla nas jakimś dołkiem totalnym, ale szczęśliwie udało się na determinacji najpierw wyrównać, a później rozpędem zdobyć drugiego gola. Końcówka trochę na dowiezienie wyniku. Oni grali już na aferę, my wybijaliśmy ich z rytmu. Udało się dowieźć rezultat. Myślę, że kibice, którzy stawili się na stadionie, mimo takiej trochę średniej pogody, byli zadowoleni. Jak na II ligę mecz był dosyć emocjonujący - zaznaczył strzelec pierwszego gola dla drużyny prowadzonej przez Jaromira Wieprzęcia.
W spotkaniu z drużyną z Rybnika w drużynie Stali zabrakło trzech kluczowych zawodników, w tym Łukasza Sekulskiego, najlepszego napastnika w II lidze. Udanie zastąpił go jednak Płonka. - Kadra jest szeroka. Wszyscy wiedzą, ile dla naszego zespołu znaczy Łukasz. Strzela gole, ale tak wyszło, że uzbierał kartki i wiadomo, trzeba było jakoś zastąpić. Udało mi się tę bramkę strzelić. Brakowało też jednak Damiana Łanuchy. Mamy ogólnie trochę kłopotów kadrowych, ale po to są inni, żeby wykorzystywać swoje szansy. W tym spotkaniu się udało - wyjaśnił piłkarz.
Stal cały czas utrzymuje się w czubie II-ligowej tabeli. W klubie na razie nikt głośno nie mówi jednak o awansie do wyższej klasy rozgrywkowej. - Mamy zrobić jak najlepszy wynik. Ta liga jest taka, że przyjeżdża Limanovia do Kluczborka i wygrywa 4:0. Do nas przyjeżdża Nadwiślan, my nie robimy żadnej sytuacji bramkowej i przegrywamy 0:1. Ciężko cokolwiek sobie zakładać poza tym, że trzeba wychodzić na każdy mecz i zostawiać na boisku wszystko, co się ma. Nikt nie wspomina o awansie. Przygotowujemy się z meczu na mecz i w każdym o trzy punkty walczymy, a jak to się później ułoży, to zobaczymy - podsumowuje Tomasz Płonka.