Trenerzy obu ekip do środowego starcia podeszli ze spokojem determinowanym wynikiem pierwszego starcia. Zarówno w składzie gospodarzy, jak i gości doszło do poważnych roszad w porównaniu do jedenastek, które kilka dni wcześniej walczyły o ligowe punkty. Leszek Ojrzyński wymienił cały podstawowy skład, Henning Berg postawił zaś na pięciu świeżych zawodników.
[ad=rectangle]
Futboliści obu ekip mecz rozpoczęli rozważnie, goście szybko obnażyli jednak kły. Do długiej piłki z głębi pola dopadł Piotr Malinowski i po krótkim sprincie znalazł się sam przed Dusanem Kuciakiem. Słowak zdecydował się na strzał w długi róg, golkiper Wojskowych wyczuł jednak jego intencje, efektownie parując futbolówkę do boku.
Spokój warszawiaków momentami rodził ospałość. Niemrawi byli tego dnia zarówno stołeczni defensorzy, jak i zawodnicy środka pola, który momentami pozwalali rywalom zbyt wiele. Podbeskidzie w pierwszej połowie bramce gospodarzy zagroziło jeszcze kilka razy. Swoich szans pod polem karnym mistrzów Polski szukali Dariusz Kołodziej oraz Gracjan Horoszkiewicz, golkiper Legionistów za każdym razem był jednak na posterunku.
Pod drugim polem karnym jak spuszczony ze smyczy pies szalał Jakub Kosecki. Skrzydłowy warszawskiej drużyny dryblował, strzelał i angażował się w pojedynki biegowe, jego wysiłki nie przynosiły jednak konkretnego efektu. Gospodarze do objęcia prowadzenia potrzebowali instynktu Marka Saganowskiego, który po precyzyjnym dośrodkowaniu Dominika Furmana z rzutu rożnego głową skierował piłkę do siatki.
Legia ruszyła z kopyta pod koniec pierwszej części gry. Najpierw Ondrej Duda z dwunastu metrów uderzył tuż obok słupka. Nie minęły trzy minuty, a sam przed bramkarzem znalazł się Saganowski, z oddaniem strzału zwlekał jednak tak długo, że dogonił go Horoszkiewicz. Wcześniej po niefortunnej interwencji słupek własnej bramki obił Robert Mazan.
Gospodarze swego dopięli kilkadziesiąt sekund po przerwie. Michal Pesković uderzenie Koseckiego zza pola karnego jeszcze sparował, ale uczynił to tak niefortunnie, że piłka spadła prosto pod nogi Saganowskiego, który z kilku metrów dopełnił formalności. Doświadczony napastnik udowodnił, że jak się przełamać to na dobre. Meczem z Podbeskidziem przerwał on serię czternastu spotkań bez zdobytej bramki.
Warszawiacy w drugiej połowie kontrolowali sytuację na boisku. W przeciwieństwie do pierwszej części spotkania po przerwie nie dali oni już rywalom poszaleć, a futbolówka w pole karne Kuciaka docierała właściwie tylko po stałych fragmentach gry.
Gospodarze spokojnie grali piłką, wymieniając na połowie rywali dziesiątki krótkich podań, a na efektowne dryblingi raz za razem porywał się Guilherme. Bramka Saganowskiego oraz akcje Brazylijczyka były właściwie jedynymi błyskotkami, które kibice mogli oglądać po przerwie przy Łazienkowskiej. Zapał obu ekip wraz z upływem czasu gasł, a postronni obserwatorzy coraz częściej zerkali w kierunku zegara, na którym wreszcie wybiła dziewięćdziesiąta minuta.
Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:0 (1:0)
1:0 - Marek Saganowski 18'
2:0 - Marek Saganowski 46'
Składy:
Legia Warszawa: Dusan Kuciak - Łukasz Broź, Igor Lewczuk, Jakub Rzeźniczak, Tomasz Brzyski, Ivica Vrdoljak (46' Tomasz Jodłowiec), Dominik Furman, Helio Pinto (34' Ondrej Duda), Michał Żyro (54' Guilherme), Jakub Kosecki, Marek Saganowski.
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Michal Pesković - Adam Pazio, Gracjan Horoszkiewicz, Robert Mazan, Kristian Kolcak, Artur Lenartowski, Anton Sloboda, Piotr Malinowski (46' Krzysztof Chrapek), Frank Adu Kwame, Dariusz Kołodziej (79' Maciej Felsch), Rober Demjan (58' Tomasz Górkiewicz).
Żółte kartki: Tomasz Jodłowiec (Legia Warszawa) oraz Artur Lenartowski (Podbeskidzie Bielsko-Biała).
Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź).
Pierwszy mecz: 4:1 dla Legii Warszawa.
Awans: Legia Warszawa.
[event_poll=51440]