Jego podopieczni przy Łazienkowskiej spisali się przyzwoicie. Zawodników Podbeskidzia Bielsko-Biała stać było w środę na kilka ofensywnych zrywów, Legia wynik spotkania przez pełne dziewięćdziesiąt minut miała jednak pod kontrolą, a dwa solidne ciosy sprzedał Góralom Marek Saganowski.
[ad=rectangle]
- Jest progres, bo ostatnio przegraliśmy przy Łazienkowskiej trzema, a teraz tylko dwoma golami - przyznaje Ojrzyński. - Gospodarze zasłużyli na gratulacje i teraz mogą czekać na rywala. Jestem pewien, że drugie spotkanie półfinałowe będzie bardziej atrakcyjne, bo w naszym wypadku wszystko zdeterminował wynik pierwszego starcia.
Doświadczony szkoleniowiec podkreśla, że jego podopieczni nie jechali do stolicy na stracenie. - W piłce zawsze jest szansa i nigdy nie wolno poddawać się przed meczem, choć poprzeczka wisiała wysoko - mówi.
Jego podopieczni spotkanie przy Łazienkowskiej rozpoczęli nieźle. Już w 3. minucie sam przed Dusanem Kuciakiem znalazł się Piotr Malinowski. - Mieliśmy świetną sytuację. Kto wie, jakby ułożyłby się ten mecz, gdybyśmy zdobyli bramkę. Później trafiła Legia i musieliśmy gonić wynik. Początek drugiej połowy był dla nas fatalny. Dostaliśmy bramkę i nadzieje na coś dobrego prysły - przyznaje Ojrzyński.
Teraz Podbeskidzie czeka powrót do ligowej rzeczywistości i walka o miejsce w grupie mistrzowskiej. - Awans do "ósemki" to nasze marzenie - nie kryje szkoleniowiec Górali. - Mamy na to szansę i musimy zrobić wszystko, aby ją wykorzystać. Nie będzie jednak łatwo, przed nami cztery trudne mecze. Europejskie puchary? W tym momencie skupiamy się tylko i wyłącznie na naszym najbliższym przeciwniku.
[event_poll=51440]