Wybiła już 27. minuta spotkania, gdy wychowanek Tomasovii Tomaszów Lubelski na piątym metrze od bramki Sandecji dostawił stopę do podania Dimitara Iliewa i dał swojej drużynie prowadzenie. Jak się później okazało było to trafienie na wagę trzech punktów. - Wyprzedziłem rywala i wykorzystałem podanie na krótki słupek. Ostatnio wypadłem ze składu, a teraz cieszę się z powrotu do jedenastki i pierwszej bramki dla Nafciarzy. Początek był dla mnie tu ciężki. Nie szło mi i cieszę się, ze w końcu się przełamałem. Mam nadzieję, że teraz już pójdzie z górki - powiedział Piotr Darmochwał.
[ad=rectangle]
Skrzydłowy Wisły Płock skorzystał na pauzie kartkowej prawego obrońcy Cezarego Stefańczyka. Trener Marcin Kaczmarek przesunął na tę pozycję Patryka Stępińskiego, a na lewą stronę bloku defensywnego Fabiana Hiszpańskiego. Tak zrobiło się miejsce na lewej pomocy.
Wicelider I ligi wcale nie miał łatwej przeprawy w Nowym Sączu. Sandecja nie odstawała od swojego rywala, a stracony gol był konsekwencją straty Mateusza Bartkowa. - W każdym meczu mamy pod górkę. Żaden przeciwnik się nie położy i nie odda punktów za darmo. Przyjechaliśmy do zespołu walczącego o utrzymanie i był to ciężki mecz. Szkoda dwóch sytuacji z pierwszej połowy, które dałyby nam większy spokój - zauważył Darmochwał.
Gracze Wisły mogli szczególnie żałować strzału Fabiana Hiszpańskiego, który na linii bramkowej zablokował jego kolega z drużyny Krzysztof Janus. Do tego sędzia w tej sytuacji orzekł spalonego. Bliski szczęścia był też Przemysław Szymiński, ale głową nie trafił w bramkę. Ponadto Jacek Góralski mógł zaliczyć asystę, ale zagrał za plecy swoich kolegów, będąc już w polu karnym.
Finalnie płocczanie osiągnęli swój cel. Wygrali i tracą już tylko punkt do Zagłębia Lubin, a do tego odskoczyli na trzy oczka Termalice Bruk-Bet Nieciecza. - To prawda, ale przed nami jeszcze dziewięć kolejek. Musimy się skupić na każdym najbliższym meczu, by wyciągać jak najwięcej punktów - zakończył strzelec zwycięskiej bramki w starciu z Sandecją Nowy Sącz.