Trzecia w tabeli T-Mobile Ekstraklasy drużyna z Białegostoku przyjechała na Pomorze jako faworyt. Nie zdecydowany, ale jednak, biorąc pod uwagi sytuację w tabeli i fakt, że Pogoń Szczecin punktuje wiosną od święta. Po dwóch golach Łukasza Zwolińskiego Portowcy świętowali zwycięstwo, tymczasem Jagiellonia przegrała trzeci mecz wyjazdowy z rzędu.
[ad=rectangle]
- Przed przerwą nasza organizacja gry wyglądała stosunkowo dobrze. Pogoń nie stwarzała sobie sytuacji podbramkowych, natomiast my mieliśmy nieliczne. Jedną z nich zmarnowałem, a gdyby tak się nie stało - mecz ułożyłby się inaczej. Na początku drugiej połowy straciliśmy gola i zrobiło się nerwowo. Wynik to 0:2, więc nie można pozytywnie ocenić naszych działań w ataku - powiedział Patryk Tuszyński.
Tuszyński i druga ze strzelb Jagi - Mateusz Piątkowski znaleźli się tym razem w cieniu młodszego Łukasza Zwolińskiego. Napastnik ze Szczecina postanowił pójść śladem Marcina Robaka i wreszcie przełamać niemoc strzelecką w 2015 roku. Na dodatek grał aktywnie i uprzykrzał życie obrońcom Jagi.
- Wyróżniał się, ale czy to taka niespodzianka? Pogoń ma dwóch równorzędnych napastników. Łukasz i Marcin mają dużo nastrzelanych goli, prezentują podobny styl grania, są silni i dają się we znaki obrońcom. Taką robotę zrobił Zwoliński w spotkaniu z nami, ale los meczu piłkarskiego nie zależy od jednego zawodnika. Jesteśmy na trzecim miejscu w tabeli i to obliguje nas do prezentowania jakiegoś stylu, a tego w Szczecinie nie pokazaliśmy - wypowiadał się krytycznie Tuszyński.
Jaga pokazała na Pomorzu niewiele ciekawego futbolu. Rzadko przejmowała inicjatywę, a jej składne, kombinacyjne ataki można było policzyć na palcach dłoni. - Obecnie nie ma wśród nas zawodnika, który wyróżnia się na tle wszystkich. Nad tym trzeba się zastanowić i uderzyć w piersi. Każdy musi grać agresywniej tak jak to było jesienią czy na początku tego roku. Nie było straconych piłek, tymczasem teraz widać, że nawet agresji nam brakuje - wyliczał Tuszyński.
Napastnik Jagiellonii nie chciał zrzucać winy za porażkę na warunki atmosferyczne. Trenerzy i piłkarze przyznawali jednak jak jeden mąż, że nawałnica po przerwie miała wpływ na rywalizację. - Wichura odegrała istotną rolę. Zrobiliśmy błąd, że wybraliśmy grę z wiatrem w pierwszej połowie. W drugiej Pogoń miała łatwiej, bo pogoda zmieniła się diametralnie. Trudno było cokolwiek skonstruować pod wiatr. Nie szukamy wymówek. Nasza gra nie była dobra i nad tym musimy się zastanawiać - zakończył.
[event_poll=28418]