Pomimo obniżki formy zielono-czarni mogli włączyć się do rywalizacji o miejsce w grupie mistrzowskiej. W poniedziałek zremisowali 0:0 z Podbeskidziem Bielsko-Biała i o zrealizowanie tego celu będzie niezwykle trudno. - Przede wszystkim od początku sezonu walczymy o utrzymanie. Wiadomo, że pierwsza ósemka gwarantuje to utrzymanie, ale ten mecz nie sprawił, że spadamy z ligi. Nie możemy spuszczać głów. Nie przegraliśmy u siebie z Podbeskidziem, ale też szkoda, że nie wygraliśmy. Ten punkt trzeba szanować jak każdy inny - przekonuje Tomasz Nowak.
[ad=rectangle]
Górnik Łęczna nie miał zbyt wielu okazji do zdobycia gola. Mógł objąć prowadzenie po błędzie defensywy przeciwnika, ale rozregulowany celownik miał Fiodor Cernych. W odpowiedzi Podbeskidzie rozmontowało obronę łęcznian i Maciej Korzym nie trafił do pustej bramki. - To był typowy mecz na 0:0, mało grania, a dużo walki. Brakowało sytuacji w naszym wykonaniu. Podbeskidzie stworzyło sobie pierwszą klarowną sytuację w 86. minucie po kontrataku. Wcześniej zagrażało nam po stałych fragmentach gry. I my, i Podbeskidzie wiedzieliśmy, że nikt tego meczu nie może przegrać i tak skończyło się 0:0. Los się do nas uśmiechnął, bo w końcówce Podbeskidzie miało sytuację, której nie można nie strzelić - zauważa 29-letni piłkarz.
Okazję do przerwania złej passy zielono-czarni będą mieli w niedzielę, gdy podejmą Lecha Poznań. Wyżej notowani rywale nie mają w Łęcznej łatwo, o czym przekonała się m.in. Legia Warszawa. - Jeśli wyjdziemy z nastawieniem, że Lech jest od nas lepszy, to na pewno ten mecz przegramy. Musimy wierzyć w siebie. Nieraz udowadnialiśmy, że umiemy grać w piłkę i to się nie zmieniło - podkreśla Nowak.