Dwie strzelone bramki i czyste konto pozwoliło rybniczanom zgarnąć komplet punktów w pojedynku z MKS-em Kluczbork. Było to dopiero drugie zwycięstwo ekipy trenera Marcina Prasoła w rundzie rewanżowej. Wcześniejsze spotkania nie układały się po myśli jego podopiecznych. - Były takie mecze, w których brakowało nam pazerności i chciwości w polu karnym, a z pewnością także odrobiny szczęścia. Zdarzało się, że biliśmy głową w mur i piłka nie wpadała do siatki - wyjaśnia ostatnie niepowodzenia obrońca zielono-czarnych, Szymon Jary.
[ad=rectangle]
Do wiosennych zmagań ROW Rybnik przystąpił przetrzebiony kontuzjami podstawowych zawodników. Do gry wciąż gotowi nie są Mateusz Bodzioch, Michał Płonka i Dawid Jarka. Z urazami uporali się już Adam Wolniewicz i Marcin Grolik. - Kontuzje wyeliminowały niektórych zawodników, a Grzesiek Fonfara odszedł do innej drużyny, ale są przecież inni piłkarze. Każdy z nas walczy o pierwszy skład - mówi defensor, nie zakrywając słabych wyników nieobecnością czołowych graczy.
- Niedobrze zaczęliśmy rundę, a rywale strzelali nam bramki po błędach. Na jesień wiele spotkań zagraliśmy na zero z tyłu i dążymy do tego, żeby znowu tak było - dodaje Jary, który po raz pierwszy od listopada ubiegłego roku mógł cieszyć się z długo wyczekiwanego meczu bez straty gola.
Z kolei na triumf ROW czekał niecały miesiąc. Czy wygraną nad MKS-em Kluczbork zapoczątkuje nową passę? - Wiadomo, o co gramy. Musieliśmy wziąć się w garść, bo mecze i punkty uciekały. Nie chcemy stracić szansy na awans. Mam nadzieję, że zaczniemy zwycięską serię, która szybko się nie skończy i poprowadzi nas do celu - prognozuje obrońca.