Zupełnie inaczej piątkowe spotkanie z Cracovią Kraków wyobrażali sobie piłkarze Zawiszy. Bydgoszczanie mogli w przypadku zwycięstwa wydostać się nawet ze strefy spadkowej. Wygrali jednak goście, którzy zwyciężyli w mieście nad Brdą po raz pierwszy od 1962 roku, a więc przeszło pół wieku. Przez wiele lat nie udało im się odczarować stadionu przy ulicy Gdańskiej. Wspomniana wygrana ma jeszcze jedno ważne znaczenie psychologiczne, gdyż przed fazą play-off popularne Pasy mają kilka punktów przewagi nad strefą spadkową.
[ad=rectangle]
Trener gospodarzy Mariusz Rumak nie pozostawił na swoich graczach suchej nitki, którzy przeciwnikom sprezentowali wszystkie bramki. - W piątek rozdawaliśmy rywalom ładne prezenty - grzmiał Rumak. - Zawisza był naprawdę bardzo hojny, gdyż w żadnym innym spotkaniu nie popełnialiśmy tylu błędów pod swoją bramką, co teraz. Cracovia skrzętnie je wykorzystała i dlatego mamy taki rezultat, jaki jest na tablicy, Gra się tak jak przeciwnik pozwala i rywale ustawili bardzo szczelną defensywę, a ich przewaga wzrostu była naprawdę spora - dodał Rumak.
Po meczu równie gorąco było w bydgoskiej szatni, skąd krzyki na zawodników dochodziły aż na wejściowy korytarz. Przygnębieniu jednak trudno się dziwić.- Nie sądzę, aby ilość kartek i fauli miała kiedyś znaczenie w przypadku rezultatu danego spotkania. Moim zdaniem o wyniku decydują inne cechy. W szatni jest spore przygnębienie, ale od niedzieli trzeba już myśleć o spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Porażka nie jest dramatem tego zespołu, choć na pewno zakładaliśmy zupełnie inny scenariusz - zakończył Rumak.
T.A.G!
T.A.G!