Zagłębie pokazało swoją siłę w Stalowej Woli

Zagłębie Sosnowiec do Stalowej Woli jechało po trzy punkty, ale wywalczyło tylko jeden z czego i tak jest zadowolone, gdyż od 13. minuty grało w osłabieniu a do przerwy przegrywało.

Zagłębie praktycznie przez całe zawody grało w osłabieniu po czerwonej kartce dla bramkarza ekipy z Sosnowca, ale to wcale nie spowodowało, że Zagłębie cofnęło się tylko do defensywny i broniło dostępu do własnej bramki. - Mogliśmy się pokusić o kolejne gole, ale trzeba też sobie powiedzieć jasno, że Stalówka mocno napierała, a my graliśmy w osłabieniu. Rywale grali skrzydłami i to kosztowało nas dużo sił. Daliśmy radę i to jest najważniejsze - powiedział strzelec gola dla zespołu z Sosnowca Łukasz Matusiak.

Zagłębie to główny kandydat do awansu. Sosnowiczanie po słabszej jesieni odrobili już straty do czołówki i plasują się na miejscu dającym awans. Na trudnym terenie w Stalowej Woli sięgnęli po kolejny punkt, który przybliżył ich do I ligi. - Przed meczem zakładaliśmy tylko i wyłącznie zwycięstwo. W każdym spotkaniu gramy o komplet oczek. Boisko wszystko weryfikuje. Dostaliśmy kartkę na początku meczu i trzeba było zrobić wszystko, aby wywalczyć korzystny wynik. Uważam, że remis jest sprawiedliwy - dodał.
[ad=rectangle]
Matusiak bardzo lubi grać na stadionie w Stalowej Woli, gdyż nie raz już tu wygrywał i strzelał bramki. Bramkarz Stali Tomasz Wietecha po raz kolejny musiał wyjmować piłkę z siatki po uderzeniu pomocnika Zagłębia. - Strzelałem tu już w Stalowej Woli gole. Kiedyś w barwach Podbeskidzia Bielsko-Biała zdobyłem tu dwa gole. Można powiedzieć, że lubię strzelać bramki golkiperowi Stalówki - kontynuuje.

W grze pomocnika ekipy z Sosnowca widać było luz, spokój i opanowanie. Wynika to głównie z relacji pomiędzy sztabem szkoleniowym drużyny a samymi graczami. - Trener nie wcina się nam w grę ofensywną. Każdy zawodnik, który czuje, że mu idzie, ma po prostu to wykorzystać i grać swoje. Pierwsze hasło trenera, to kreatywność z przodu, a w obronie staramy się jak najmniej tracić bramek - zakończył Łukasz Matusiak.

Komentarze (0)