Arkadiusz Głowacki: W skandaliczny sposób daliśmy sobie odebrać zwycięstwo

- W skandaliczny sposób daliśmy sobie odebrać zwycięstwo. To naprawdę bardzo boli - mówi po meczu 33. kolejki T-ME z Pogonią Szczecin (2:2) kapitan Wisły Kraków Arkadiusz Głowacki.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Krakowianie zremisowali z Portowcami, choć do 94. minuty prowadzili 2:1, ale w ostatniej akcji meczu dali sobie odebrać zwycięstwo, pozwalając Rafałowi Murawskiemu na wykorzystanie prostopadłego podania od Takafumiego Akahoshiego. To trzecie w rundzie wiosennej spotkanie, w którym Biała Gwiazda straciła prowadzenie w doliczonym czasie gry.
- W skandaliczny sposób daliśmy sobie odebrać zwycięstwo. To naprawdę bardzo boli i nic mądrego nie da się powiedzieć - tak nie można dać sobie odebrać wygranej. Nie zagraliśmy dobrze, nasze straty napędzały przeciwnika, a nas ciągnęło w drugą stronę. Takie słabsze mecze się zdarzają, ale nawet wtedy nie możemy w taki sposób tracić dwóch punktów. To podcina skrzydła na przyszłość - mówi Arkadiusz Głowacki.

Trener Kazimierz Moskal powiedział po spotkaniu, że ma na tyle doświadczony zespół, że ten w końcowych sekundach spotkania powinien utrzymać jednobramkowe prowadzenie bez jego specjalnych wskazówek: - Trener ma rację. Wydaje mi się, że kiedy mimo słabszej gry prowadzimy 2:1 w końcowych minutach, bez sensu są próby ataku i wrzucania piłek w pole karne. Wiem, że to nie jest popularne, ale zabrakło nam utrzymania się przy piłce w narożniku boiska, faulu - tak się gra i tak trzeba robić.

Kapitan Wisły cieszy się, że jego drużyna kolejny mecz rozegra już w sobotę: - To może nam pomóc, bo myślenie cały tydzień o tym, co wyczynialiśmy na boisku, mogłoby nie wyjść nam na dobre. Takie mecze siedzą w głowach i nie ma się co czarować, że się o tym zapomina. Tak się nie da, bo każdy to analizuje i czekają nas dwa, trzy ciężkie dni.

Tak jak Biała Gwiazda straciła prowadzenie w doliczonym czasie gry, tak Jagiellonia Białystok, z którą krakowianie zmierzą się w sobotę, przegrała z Legią Warszawa po golu zdobytym przez Wojskowych w ostatniej minucie spotkania i to z mocno kontrowersyjnego rzutu karnego. - Nie może nas to interesować. Jagiellonia ma swoje problemy, a my mamy swoje i pozostaje pytanie o to, kto na boisku sobie z tym lepiej poradzi - mówi "Głowa".

Czesław Michniewicz: Nie jesteśmy turystami

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×