Finał Ligi Europy: Myron Markewicz: Apetyt rośnie w miarę jedzenia

W środę w finale Ligi Europy, który odbędzie się na Stadionie Narodowym w Warszawie, Dnipro Dniepropietrowsk zmierzy się z Sevillą FC, barw której broni Grzegorz Krychowiak.

Artur Długosz
Artur Długosz
Już w środę Stadion Narodowy w Warszawie będzie świadkiem wielkiego wydarzenia. To na tym obiekcie zostanie rozegrany finał Ligi Europy. - Szczerze mówiąc, nie planowaliśmy gry w finale. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia - mówił przed tym pojedynkiem Myron Markewicz, trener zespołu z Ukrainy.
- Jestem fanem futbolu hiszpańskiego. Zresztą chyba nie tylko ja. Na całym świecie jest mnóstwo takich ludzi. Podoba mi się ich styl gry, to w jaki sposób współgra zespół ze sobą. Jeśli porównany Sevillę z drużynami, z którymi walczyliśmy, są może podobni do Napoli. Tu i tu są hiszpańscy trenerzy - powiedział szkoleniowiec. Jak jednak zespół Dnipro ma zatrzymać Sevillę FC, która jest faworytem środowej potyczki?

Sevilla świetna jest w ataku. Oczywiście mają bardzo dobrych graczy, dobrych napastników, którzy są w stanie stworzyć wiele dobrych sytuacji. To powoduje u nas ból głowy. Nie mniej nasza defensywa przynajmniej do teraz grała na dobrym poziomie. Ważne będzie to, aby zneutralizować napastników rywali - zaznaczył trener.

Markiewicz: Jestem fanem hiszpańskiego futbolu Markiewicz: Jestem fanem hiszpańskiego futbolu Źródło: TVP S.A.

Tegoroczny zwycięzca Ligi Europy otrzyma możliwość występów w Lidze Mistrzów. - Oczywiście, że to dodatkowa motywacja. Wydaje mi się, że to bardzo dobre, że UEFA daje taką możliwość, że zwycięzca może grać w Lidze Mistrzów. Myślę, że dla nas i dla Sevilli to dodatkowy bodziec - stwierdził szkoleniowiec Dnipro. Sami piłkarze Dnipro Dniepropietrowsk także zdają sobie sprawę, jak ważny mecz przed nimi. - Mówiąc prawdę, trzeba przyznać, że zawodnicy są podekscytowani. W środę jednak jak wejdą na murawę, muszą przestać odczuwać te emocje - skomentował Markewicz.

W związku z sytuacją na Ukrainie, Dnipro meczów nie mogło rozgrywać na własnym stadionie. Pomimo tego zdołało awansować do finału. - Trudno się gra cały czas na wyjeździe. Bardzo dużo przelotów. Zwłaszcza na początku to było trudne. Z tego samego względu było mniej kibiców na meczach. To trochę działało na naszą niekorzyść. Kiedy doszliśmy jednak do półfinału, było bardzo wielu kibiców na meczu z Napoli, ponad 60 tysięcy fanów na stadionie. Dla piłkarzy, dla mnie jako trenera, było to bardzo przyjemne - podsumował Myron Markewicz.

W finale Ligi Europy zwycięży:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×