Jacek Paszulewicz przed spotkaniem z GKS-em Tychy mówił: Jeśli chodzi o motywację i determinację w najbliższym meczu przeciwko GKS-owi Tychy, to myślę, że cech wolicjonalnych w drużynie nie zabraknie. Jestem spokojny o przygotowanie do tego spotkania. Gole strzelone w samej końcówce mówią same za siebie. Bardzo chcieliście chyba wygrać to spotkanie?
Adam Banasiak: Wiadomo, że po środowym meczu z Sandecją Nowy Sącz, który zremisowaliśmy, choć naszym celem były 3 punkty, chcieliśmy kolejny mecz wygrać. Rzutem na taśmę niestety jedynie zremisowaliśmy. Przed ostatnim meczem mieliśmy krótki czas na regenerację - tylko czwartek, piątek był czasem, kiedy mogliśmy przygotować się do meczu z Tychami. Trenerzy powiedzieli, że za wszelką cenę mamy wygrać przed własną publicznością. Strzeliliśmy bramkę na 1:0, potem do przerwy utrzymywał się ten wynik. Po przerwie oni strzelili nam bramkę na 1:1. W końcówce zmiany, które trener przeprowadził, wiele wniosły. Udało nam się strzelić bramkę na 2:1 i później GKS Tychy się odkrył.
[ad=rectangle]
GKS Tychy tak jak wasz wcześniej rywal, Sandecja, broni się przed spadkiem z I ligi. W końcówce sezonu takie spotkania to chyba jedne z najtrudniejszych meczów, jakie można rozegrać?
- Są to drużyny, które bronią się przed spadkiem. Niektórzy mówią, że można się podłożyć drużynom do spadku, ale to tak nie jest. Walczymy o jak najlepsze miejsce - dla klubu, dla nas, naszych rodzin i innych, żeby się pokazać z jak najlepszej strony. Olimpia najlepsze miejsce w I lidze zajęła rok temu - szóste. Teraz chcemy poprawić wynik i zająć jak najwyższą pozycję. W każdym meczu walczymy o 3 punkty. Zespoły, które bronią się przed spadkiem mają nóż na gardle, gra się z nimi ciężej niż z tymi, co mają 8 czy 7 miejsce .
Od waszego spotkania z GKS-em Tychy wiele zależało, bo na wynik tego meczu czekała i Sandecja, i Pogoń Siedlce. Olimpia tym samym pokazała, że nie zamierza nikomu odpuszczać. Przyszły sms-y ze słowami uznania od piłkarzy z Nowego Sącza czy Siedlec?
- Osobiście żadnego sms-a nie dostałem (uśmiech). Takie drużyny jak Sandecja czy Pogoń na pewno się cieszyły. Aczkolwiek w środę to Tychy były za nami, żebyśmy ograli Sandecję, co przedłużało ich szansę na uniknięcie spadku czy grę w barażach. Może do kolegów z drużyny jakieś podziękowania doszły, jednak do mnie żadne sms-y nie przyszły.
Dla was głównym celem jest teraz zajęcie czwartego miejsca w lidze?
- Oczywiście. Jak wcześniej wspomniałem, często rozmawiamy z trenerami i między sobą, że gramy do końca. Będziemy walczyć o jak najwyższą lokatę, czyli czwarte miejsce. Czy będzie to spotkanie z Arką czy Widzewem - będziemy podchodzić jak najmocniej zmotywowani, żeby wygrać.
Po tym, jak nie udało się awansować, czwarte miejsce wywalczone w korespondencyjnym pojedynku ze Stomilem i Chojniczanką byłoby chociaż lekkim pocieszeniem?
- Wiadomo, że chcieliśmy awansować. Były tutaj wymagania prezesa, zarządu, że mamy się włączyć w walkę o awans, ale niestety nie udało się.
Od niedawna prowadzi was duet trenerski. Czy coś zmieniło się w porównaniu do treningów, jakie odbywaliście z Dariuszem Kubickim?
- Na pewno się zmieniło. Można powiedzieć, że trener Kubicki był rok czasu z nami. Jak dochodzi do zmian, to zawodnicy i trenerzy odczuwają je. Wiadomo, że trenerzy mają inny warsztat. Trener Paszulewicz z Kościukiewiczem te mają inne umiejętności, wiedzę i wiadomo, że treningi są inne. Wydaje mi się jednak, że podejście i zaangażowanie się nie zmieniło.
Do końca sezonu zostały dwie kolejki, a więc można już pomału podsumowywać rozgrywki ligowe. Jakby pan je ocenił w swoim wykonaniu? Początek sezonu pechowy, bo przed jego rozpoczęciem przytrafiła się panu kontuzja.
- Można powiedzieć, że podsumowując cały sezon to mój początek nie był za ciekawy, miałem naderwany mięsień dwugłowy. Z powodu przerwy wcale nie pojechałem z drużyną na obóz przygotowawczy do Wągrowca. Przygotowywałem się indywidualnie tutaj, sam leczyłem kontuzję. Po jakiejś 3-4 kolejce wróciłem do treningów z drużyną. Przed meczem Pucharu Polski ze Stalą Stalowa Wola trener wysłał mnie na mecz rezerw, żeby zobaczyć, czy dam radę pojechać na Puchar Polski. Niestety w tym spotkaniu odnowiła mi się kontuzja. W 30. minucie meczu rezerw znów naderwałem sobie mięsień dwugłowy, wyleczyłem go dopiero w końcówce rundy. Przed ostatnim meczem w zeszłym roku z Niecieczą, w piątek dostałem piłką w nos i został on złamany. Miałem wielkiego pecha, jednak całą przerwę na to, żeby się wyleczyć. Z pierwszej rundy nie mogę być zadowolony, bo przytrafiały mi się kontuzje, więc mogę powiedzieć, że ona zalicza się do nieudanych. Potem była runda wiosenna, cały okres przygotowywałem się bez żadnych kontuzji, odbyłem wszystkie treningi i już czułem, że jest lepiej. Dostałem poważną szansę dopiero w meczu z Wigrami Suwałki, czyli w połowie rundy wiosennej. Trener wystawił mnie na lewej pomocy i można powiedzieć, że wykorzystałem tę szansę. Dobrze się czułem, strzeliłem bramkę. W kolejnym meczu z Bytovią Bytów również trener wystawił mnie na lewej pomocy. Niestety później kolega Marcin Woźniak doznał kontuzji, trener przestawił mnie na lewą obron i gram do dzisiaj na tej pozycji. Uważam, że są mecze słabsze, są lesze w moim wykonaniu na tej pozycji, jednak z przebiegu całej tej rundy mogę być zadowolony.
W trakcie rozgrywek też miał pan dosyć nieprzyjemne zdarzenie, jakim było złamanie nosa.
- Przed ostatnim meczem tamtego roku złamałem nos. Całe szczęście, że to się stało akurat w tym momencie - miałem całą przerwę na wyleczenie się. Zdążyłem się uporać z moim urazem w przerwie zimowej i do rundy wiosennej przygotowywałem się już normalnie z zespołem.
O ocenę dokonań Olimpii nie pytam, bo na pewno siedzi gdzieś w was to, że nie udało się awansować. Zatem przewrotnie, w następnym sezonie Olimpia Grudziądz będzie się liczyć w grze o awans?
- Uważam, ze na pewno będziemy się liczyć w walce o awans. Dużej liczbie zawodników kończą się kontrakty. Mówi się, że nastąpi "przemeblowanie". Jeśli teraz zajmiemy wysokie miejsce, na pewno w kolejnym będziemy walczyć o najwyższy cel, jakim będzie awans do Ekstraklasy.
Ten sezon dla każdej drużyny jest chyba niezwykle wymagający. Zagłębie Lubin awans zapewniło sobie dopiero w momencie, gdy zgromadziło 73 punkty. To dużo, w zeszłym sezonie wystarczyło mniej.
- Tak jak liga pokazuje - każdy z każdym może wygrać. Do końca toczy się walka o utrzymanie. Dopiero przed końcem ligi Zagłębie wywalczyło sobie awans. Na razie udało się to tylko jednej drużynie. Zagłębie jako spadkowicz z Ekstraklasy organizacyjnie, jak i kadrowo jako drużyna zasługują na awans do Ekstraklasy. Chwała im za to, mam nadzieję, że sobie w przyszłym roku poradzą.
Na koniec, jakby miał się pan zabawić jasnowidza, kto według pana poza Zagłębiem awansuje do ekstraklasy? Termalica czy jednak rzutem na taśmę Wisła Płock?
Zostały dwie kolejki do końca i Nieciecza w tych spotkaniach musi uzyskać trzy punkty. Wydaje mi się, że mają łatwe mecze, aczkolwiek każdy z każdym może wygrać. Grają teraz z Pogonią Siedlce, która walczy o to, żeby wycofać się nad strefę barażową. To będzie na pewno ciekawy mecz. Mimo wszystko Nieciecza zdobędzie awans do Ekstraklasy. Nie skreślam jednak Wisły Płock, piłka ma rożne strony, więc do ostatniej kolejki to wszystko będzie niewiadome.