Patryk Rachwał: Wierzyliśmy w odrobienie strat

Kapitan PGE GKS-u Bełchatów zdaje sobie sprawę, że cały zespół zawiódł siebie i kibiców. Nie załamuje jednak rąk i chce dalej walczyć o utrzymanie.

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk
Brunatni zostali w sobotę zdemolowani przez Zawiszę Bydgoszcz. Na własnym terenie ekipa Kamila Kieresia przegrała 1:4, ograniczając niemal do minimum szanse na pozostanie na kolejny rok w T-Mobile Ekstraklasie. - Po takiej porażce najlepiej uciec i poddać się, ale z nami tak nie będzie. Zostały dwa mecze. Wiem, że sytuację skomplikowaliśmy sobie bardzo, ale kolejne spotkania wciąż przed nami. Nikt nie składa broni i dopóki istnieje szansa, walczyć będziemy do końca - zadeklarował po bardzo nieudanym meczu Patryk Rachwał.
PGE GKS drużynie z Bydgoszczy uległ w tym sezonie już trzeci raz. Poprzednia wizyta ekipy Mariusza Rumaka na GIEKSA Arenie zakończyła się zresztą identycznym pogromem, choć wtedy festiwal strzelecki rozpoczęli gospodarze. Tym razem już pierwszy kwadrans potwierdził, że Zawisza nie jest wygodnym rywalem dla bełchatowian. - Nie możemy tak na to patrzeć. Po prostu jak się przegrywa po dziesięciu minutach 0:2 to ciężko myśleć o wygranej - stwierdził kapitan Brunatnych. Gospodarze w sobotę przez większość spotkania byli zupełnie bezradni, ale po zmianie stron wydawało się przez moment, że mogą wrócić do gry. Ich nadzieje trwały jednak zaledwie trzy minuty, bo tyle potrzebowali piłkarze Zawiszy, by odpowiedzieć na kontaktowego gola autorstwa Macieja Małkowskiego. - Wydaje mi się, że trzecia bramka była kluczowym momentem w tym spotkaniu, bo przy wyniku 1:2 naprawdę wierzyliśmy, że zdołamy odrobić stratę i osiągnąć ostatecznie korzystny rezultat - przyznał doświadczony pomocnik.

Rozmiary porażki PGE GKS-u są sporym zaskoczeniem, bo choć wiosną Brunatni na ogół grali fatalnie, to po powrocie do klubu Kieresia już w pierwszym meczu wysoko ograli na wyjeździe Ruch Chorzów. Kilka dni później bełchatowianie byli jednak zupełnie innym zespołem, który dla mądrze grającej Zawiszy stanowił tylko marne tło. - Ciężko powiedzieć co się stało i wytłumaczyć tę zmianę w stosunku do ostatniego meczu. Wiem, że zawiedliśmy kibiców i siebie. Musimy skupić się teraz na tych dwóch ostatnich meczach, które zadecydują o naszym być albo nie być w ekstraklasie - zaznaczył 34-letni zawodnik.

Kamil Kiereś: Nie zdążyliśmy się zregenerować

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×