- Szkoda, że nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, bo był taki fragment, w którym mieliśmy ich naprawdę sporo. Gdyby to się udało, wynik dość szybko zrobiłby się wyższy, a końcówka dla nas zdecydowanie spokojniejsza. Tymczasem po raz kolejny zafundowaliśmy sobie nerwówkę. Wiadomo jednak, że w takim momencie najważniejszy jest rezultat. Dowieźliśmy skromne 1:0 i tylko to się liczy - powiedział Szymon Pawłowski.
Na obecnym etapie w Poznaniu nikt już nie wymaga od zawodników przesadnej efektowności w grze. - Zostały nam dwa kroki. 7 czerwca chcemy być mistrzem Polski, lecz żeby ten cel został zrealizowany, trzeba jeszcze zdobyć sześć punktów. Jeśli tego dokonamy, wówczas nie będą nas interesować wyniki innych spotkań. Na nikogo nie będziemy się musieli oglądać - zaznaczył.
[ad=rectangle]
Może się jednak zdarzyć, że ekipa Macieja Skorży zapewni sobie triumf w rozgrywkach już w środę. Warunek? Zwycięstwo w Zabrzu przy jednoczesnej porażce Legii Warszawa z Lechią Gdańsk. - Jest taka możliwość, ale ja powtarzam: trzeba patrzeć na siebie. Nastawienie jest takie, żeby po prostu wygrać dwa pozostałe spotkania i nie zwracać uwagi na nikogo - dodał Pawłowski.
Kolejorz przystępował do potyczki z Pogonią Szczecin wiedząc już, że Wojskowi pokonali Wisłę Kraków. Jak ten fakt na nich wpłynął? - Nikt się tym przesadnie nie interesował. Bez względu na wszystko zakładaliśmy wywalczenie trzech punktów i dla nas najważniejsza była realizacja tego celu. Nie było to łatwe, Portowcy nie mieli nic do stracenia, grali bez kompleksów, a właśnie wtedy często wiele piłkarzom wychodzi. Dlatego nie mogło nam zabraknąć koncentracji. Mam nadzieję, że na podobnym poziomie będzie ona w Zabrzu oraz w ostatniej potyczce z Wisłą Kraków - zakończył Pawłowski.