Dramaturgią i emocjami ze spotkania Okocimskiego Brzesko ze Stalą Stalowa Wola spokojnie można byłoby obdzielić kilka meczów. Po pierwszej połowie gospodarze prowadzili 2:0. Po zmianie stron goście wyszli na prowadzenie 3:2, a ostatecznie mecz zakończył się remisem 3:3.
[ad=rectangle]
- Przyjechaliśmy po trzy punkty. Pierwsza połowa nie była w naszym wykonaniu dobra, ale w drugiej już to miało wyglądać tak, jak powinno. Strzeliliśmy trzy bramki, prowadzimy 3:2... Chcieliśmy bardzo utrzymać ten wynik do końca, ale niestety ta sztuka się nie udała - mówi Michał Czarny. - Okocimski w pierwszej połowie miał więcej tych sytuacji, strzelili te dwie bramki. Uważam, że po przerwie byliśmy zupełnie innym zespołem, zdobyliśmy trzy gole. Szkoda, że nie udało się tego dowieźć. Nie ma co gdybać. Musieliśmy ten wynik dowieźć ten wynik do końca meczu - dodał.
Co takiego stało się w przerwie w szatni Stalówki, że na drugą połowę drużyna wyszła zupełnie odmieniona? - Wyjaśniliśmy sobie parę spraw, co kogo boli. Trener zrobił zmiany. W drugiej połowie ten wstrząs pomógł i już to dobrze wyglądało z naszej strony - wyjaśnił obrońca zielono-czarnych.
W 79. minucie gospodarze po raz trzeci ulokowali piłkę w siatce Stali, tym razem po świetnym uderzeniu z rzutu wolnego. - Trzeba przyznać, że zawodnik gospodarzy dobrze uderzył. W okienko piłka wpadła po długim słupku. Szkoda, bo przyjechaliśmy do Brzeska po trzy punkty. Tylko i wyłącznie nas interesowały trzy punkty - podkreślał Czarny.