Sobotni mecz w Brzesku miał niesamowity przebieg. Po pierwszej połowie gospodarze prowadzili 2:0. Po zmianie stron Stal Stalowa Wola wyszła na prowadzenie 3:2. Ostatecznie jednak spotkanie zakończyło się wynikiem 3:3. - Cieszy mnie to, że mamy jeszcze szansę na awans. Troszkę nam zabrakło w meczu z Okocimskim... To już jednak za nami. Skupmy się na tym spotkaniu, które teraz przed nami - mówił po ostatnim gwizdku sędziego Tomasz Wietecha.
[ad=rectangle]
- Nie było łatwo, zwłaszcza w pierwszej połowie. Po przerwie udowodniliśmy, że potrafimy grać. Znowu jednak czegoś zabrakło... Rzut wolny, bramka i remis... A byliśmy już tak blisko - dodał kapitan Stalówki.
Kluczowa dla losów tego spotkania okazała się... przerwa pomiędzy połowami. Po niej zielono-czarni wyszli na boisko bardzo zmotywowani. - Co się działo w przerwie? Musieliśmy jakoś zareagować, bo po pierwszej połowie powinniśmy przegrywać z 0:5. Przeciwnik robił z nami co chciał. To mogło się źle skończyć. Super, że tak drużyna zareagowała. To duży pozytyw. Musimy grać tak od początku, bo mogliśmy przegrywać w tej pierwszej połowie dużo wyżej - zaznaczył "Balon".
Losy miejsca, które przed ostatnią kolejką zajmować będzie Stal, ważyły się jeszcze po zakończeniu pojedynku w Brzesku. - Nie znaliśmy wyników w trakcie spotkania. Poznaliśmy je dopiero po zakończeniu meczu. Powiem szczerze, wyłączyłem się i nie słuchałem spikera. Może niewyraźnie mówił, czy może ja ze słuchem mam różnie. Ja tego nie słyszałem (spiker podał zły wynik meczu Rozwoju Katowice ze Zniczem Pruszków - dop. red.). Teraz niedawno prezes przyszedł i powiedział, że nic straconego - wyjaśnił bramkarz drużyny ze Stalowej Woli.
Teraz przed Stalówką ostatni mecz w tym sezonie II-ligowych rozgrywek. Zielono-czarni zmierzą się w nim z Błękitnymi Stargard Szczeciński. Stal to spotkanie musi wygrać, jeżeli chce grać w I lidze lub w barażach. Decyzją władz klubu, wstęp na tę potyczkę będzie darmowy. - Myślę, że nie trzeba nikogo zapraszać na ostatni mecz. Będzie to dla nas kolejny najważniejszy mecz. Myślę, że kibice nam pomogą. Frekwencja była średnia w tym sezonie. Przyjemnie się grało w pucharach przy tylu kibicach, takiej frekwencji. Myślę, że można byłoby to powtórzyć - podkreślił bramkarz.
W ostatniej kolejce piłkarze walczyć będą nie tylko z rywalami, ale i ze stawką potyczki oraz własnymi nerwami. - Walka z nerwami w ostatniej kolejce? Teraz też był taki mecz... Może i się denerwowaliśmy, dlatego to tak wyglądało w pierwszej połowie. Nie wiem czemu tak jest. Wychodzimy, jest niby wszystko dobrze, a przeciwnik w pierwszej połowie robił z nami co chciał, prawda? Nie było nas w żadnej formacji. Po przerwie już wyszła inna drużyna. Myślę, że czas najwyższy, żebyśmy zagrali dwie równe połówki i będzie dobrze - podsumował Tomasz Wietecha.