W ubiegłą sobotę, 3 stycznia na lotnisku w Lokeren specjalnie na Dawida Janczyka czekał sam Włodzimierz Lubański. Jakież musiało być zdziwienie legendarnego napastnika, kiedy wśród pasażerów przybyłych do belgijskiego miasteczka… nie było polskiego piłkarza. Zdenerwowany Lubański wsiadł w samochód i czym prędzej wrócił do siedziby klubu, aby o zaistniałej sytuacji poinformować trenera Georgesa Leekensa. - Czekałem na Dawida na lotnisku, a jego nie było. Janczyk zaginął! Muszę zapytać w klubie co jest grane. Może coś Janczykowi wypadło? - mówił przed kilkoma dniami Lubański.
Na szczęście okazało się, że to tylko kilkudniowe opóźnienie i już we wtorek Janczyk pojawił się w swoim nowym klubie. Wieczorem z lotniska odebrał go Lubański, po czym panowie udali się do klubu po sprzęt dla Janczyka. Kolejne dni młody piłkarz spędzi na załatwianiu formalności takich jak mieszkanie czy samochód. Od środy natomiast 21-latek rozpoczyna treningi z zespołem z Daknamstadion.
W Lokeren, które obecnie zajmuje szósta lokatę w Jupiter League "Murzyn" rywalizować będzie głównie z Belgiem Nillem de Pauw i Izraelczykiem Omerem Golanem. Być może polski napastnik szansę na debiut dostanie już w wyjazdowym spotkaniu 17 stycznia z Zull-Waregen. Wszystko zależeć będzie jednak od tego w jakiej formie znajduje się obecnie piłkarz. W ostatnich miesiącach Janczyk poczynania kolegów z CSKA Moskwa oglądał jedynie z perspektywy ławki rezerwowych i z pewnością potrzeba kilku tygodni, aby Dawid odbudował dawną dyspozycję.