Kamil Biliński jest wychowankiem Śląska, w którego barwach rozegrał 32 mecze i strzelił trzy bramki. Z wrocławskim klubem wywalczył Puchar Ekstraklasy oraz zdobył tytuł króla strzelców Młodej Ekstraklasy. Jego kariera nabrała rozpędu po transferze do Żalgirisu Wilno w 2012 roku. Z klubem tym zdobył mistrzostwo i wicemistrzostwo Litwy, a także został wicekrólem strzelców tamtejszej ligi. Jego bramki w litewskiej ekstraklasie traktowaliśmy z przymrużeniem oka, choć w barwach Żalgirisu zdobył ich 36 w 56 występach. W lutym 2014 roku przeniósł się do dużo mocniejszej ligi rumuńskiej.
[ad=rectangle]
W minionym sezonie Biliński zdobył dla Dinama Bukareszt 14 bramek i zaliczył trzy asysty w 39 występach, będąc najlepszym strzelcem zespołu. Jego ogólny dorobek w barwach 19-krotnych mistrzów Rumunii to 51 występów, 18 bramek i cztery asysty. Niedawno "Bila" przestał być jednak zawodnikiem Dinama. Mający obowiązywać do 31 grudnia 2015 roku kontrakt Polaka został rozwiązany za porozumieniem stron. Sam piłkarz postanowił wrócić do Wrocławia, do swojego Śląska. Na początku goli jednak nie strzelał, nie grał w podstawowym składzie.
- Przychodząc do Śląska odbyłem bardzo dużo rozmów z trenerem Pawłowskim i ogólnie z całym sztabem na temat mojego przygotowania, podejścia i wejścia do drużyny. Ja się nie "gotowałem" tym, że grałem po 20 minut. Taka była umowa z trenerem, że jednak trzeba powoli wchodzić, aby nie złapać kontuzji. Sztab wie i ja wiem jak się przygotowywałem, ile straciłem w tym ostatnim okresie. Na pewno na tę chwilę też nie jestem jeszcze w stuprocentowej dyspozycji i potrzebuję czasu. Ten ostatni tydzień, przez to, że odpadliśmy z europejskich pucharów, dał mi dużo. Trenowałem naprawdę ciężko, trener dał mi kolejną szansę wyjścia w pierwszym składzie i bardzo się cieszę, że udało mi się dać szkoleniowcowi następną dawkę szczęścia - wyjaśniał sam zainteresowany.
W spotkaniu z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza Biliński wyszedł w podstawowym składzie i tuż przed przerwą wpisał się na listę strzelców. - Dużo nam dał ten gol do szatni. Zachowaliśmy jakąś pozytywną energię, która dała nam oddech na drugą połowę i duży spokój. Na pewno dominowaliśmy, potrzebowaliśmy tej bramki i fajnie, że ona wpadła z ostatnią syreną - komentował piłkarz.
- Spadł mi kamień z serca. To miłe wrócić do klubu i w końcu otworzyć sobie konto bramkowe. Jako napastnik, jakby nie patrzeć, jestem rozliczany z bramek. Bardzo się cieszę, że w końcu udało mi się strzelić gola, który dał nam prowadzenie w meczu, duży spokój. Teraz trzeba dążyć do dalszej kontynuacji tego - dodał.
"Bila" nie zamierza teraz spocząć na laurach. Wprost przeciwnie - chce zdobywać kolejne gole. - Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na pewno z każdym meczem będę chciał strzelać coraz więcej. Tak jak jednak powiedziałem wcześniej, jeszcze nie jestem w stuprocentowej dyspozycji przede wszystkim fizycznej. Na pewno z meczu na mecz będzie coraz lepiej - zaznaczył napastnik.
Śląsk Wrocław Termalikę pokonał 2:0 i odniósł pierwsze zwycięstwo w sezonie. - Od samego początku wiedzieliśmy, że ten mecz będzie ciężki, pomimo tego, że przyjeżdża beniaminek. Trzeba będzie dwa razy z siebie więcej dać i na boisku udowodnić swoją wyższość. Bardzo się cieszymy, że strzeliliśmy dwie bramki i nie straciliśmy żadnej. Zdobyliśmy trzy punkty i to na pewno nas teraz uskrzydli - podsumował piłkarz.