Zoria Ługańsk - na Ukrainie słabsza tylko od potęg, rok temu niemal odprawiła Feyenoord
Legia Warszawa nie miała szczęścia, wpadając w IV rundzie eliminacji na rosnącą w siłę Zorię Ługańsk, która w poprzednim etapie rywalizacji o fazę grupową Ligi Europy nie dała szans RSC Charleroi.
W kadrze znajduje się tylko czterech cudzoziemców (wszyscy z Europy, w tym znany z polskich boisk Białorusin Michaił Siwakow), a najwyżej wyceniany - na 2 mln euro - jest reprezentant Ukrainy Dmytro Chomczenowski. Spore doświadczenie posiada kapitan, czyli 30-letni obrońca Mykyta Kameniuka, w drużynie narodowej zdarza się występować napastnikowi Pyłypowi Budkiwskiemu, z kolei 3 z 5 goli strzelił przeciwko Charleroi uzdolniony ofensywny pomocnik Rusłan Malinowski. Co ciekawe, aż ośmiu piłkarzy będących obecnie do dyspozycji Wernyduba jest wypożyczonych z Szachtara. Można zatem powiedzieć, iż Zoria to klub filialny aktualnego wicemistrza kraju, co już samo w sobie jest dla niej niezłą rekomendacją.
Przypomnijmy, że w ostatnich latach polskie drużyny stosunkowo często los kojarzył z Ukraińcami. Czornomorec Odessa wyeliminował Widzew Łódź (1995/1996) i Wisłę Płock (2006/2007), Legia nie sprostała Szachtarowi (2006/2007), GKS Bełchatów okazał się słabszy od Dnipro (2007/2008) i dopiero Lech Poznań pokonał w IV rundzie eliminacji LE w edycji 2010/2011 zespół z Dniepropietrowska. Przed rokiem chorzowski Ruch dzielnie stawiał czoła Metalistowi Charków, by przegrać dopiero po dogrywce (0:0 i 0:1).
#dziejesiewsporcie: Agresywny wybryk Leo Messiego