Pokój ważniejszy niż futbol. Zoria rywalem Legii

Kiedy bomba spada na stadion, a zespół musi opuścić swoje miasto, wtedy futbol schodzi na dalszy plan. Obecnie na Ukrainie najważniejszy jest pokój, ale Zoria Ługańsk ma ambitne cele.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk

Aksjon i Roman byli kumplami, kibicami-ultrasami Zorii Ługańsk. Odkąd byli dziećmi grali w piłkę i chodzili na mecze. Kiedy wybuchł konflikt z Rosją, Aksjon zaciągnął się do Pułku "Azow" - paramilitarnej ochotniczej organizacji, która walczyła z wrogiem. W sierpniu ubiegłego roku w walkach o miasto Iłowajsk kula trafiła go w oko, zginął na miejscu. Miał 20 lat. Od tego czasu na meczach Zorii fani wywieszają transparent. "Bohaterowie nie są martwi. AKSYON 4.07.1994-20.08.2014".

Tę historię opisano w jednym z reportaży w amerykańskim serwisie Vice Sports. Na jego łamach 20-letni Roman mówi: Najlepsze, co możemy teraz zrobić, to o nim nie zapomnieć. Ja myślałem o wstąpieniu do pułku, ale to jest bardzo trudna decyzja. Jeśli to będzie konieczne, będę walczył. Teraz mojego wsparcia potrzebuje drużyna.

"Ukraina jest jednym krajem. Zawsze i na wieki!"

- Pokój dla każdego z nas jest dziś ważniejszy niż futbol – mówi trener Zorii Jurij Vernydub. W Ługańsku, z którego wyniosła się blisko jedna trzecia mieszkańców i które jest pod władaniem rosyjskich separatystów, takie słowa mają szczególną wymowę. To miasto położone na dalekim wschodzie Ukrainy, tuż przy granicy z Rosją. Teraz funkcjonuje tam samozwańcza, terrorystyczna Ługańska Republika Ludowa. Wśród świszczących kul nie da się grać w piłkę. Zoria mecze ligowe rozgrywa więc w Zaporożu, na puchary jeździ do Kijowa. W całym Obwodzie Ługańskim toczyły się jedne z najcięższych walk rosyjsko-ukraińskiego konfliktu.

Na stadion Zorii w lipcu ubiegłego roku spadł pocisk wystrzelony podczas ataku moździerzowego. Krater po nim na murawie był częstym obrazkiem pokazywanym na Ukrainie. Był też symbolem tego, że wojna przejęła władzę nad piłką nożną.
Zoria to jeden z pięciu klubów, które musiały wynieść się ze swojego miasta. Podobny los spotkał między innymi Szachtar Donieck i Dnipro Dniepropietrowsk. Za drużynami, ale też za normalnym życiem i pracą wyjechali kibice. Wyniósł się też Roman.

Zoria grę na obczyźnie znosi godnie. – Jest najlepszym przykładem z tamtego wschodniego regionu, jak radzić sobie z wojną. Trener Szachtara Mircea Lucescu ciągle płacze w mediach z tego powodu, a trener i piłkarze Zorii po prostu grają w piłkę i osiągają dobre wyniki. Bez żadnego narzekania – mówi Wirtualnej Polsce dziennikarz ukraińskiej telewizji 1plus1 Kostjantyn Andrijuk.

Jednak próżno ze strony piłkarzy, czy trenera szukać jakichś patriotycznych wypowiedzi, czy deklaracji. Wyjątkiem był trener Vernydub, który raz nawet powiedział, że "Ukraina jest jednym krajem. Zawsze i na wieki!".

Z drugiej strony jego postawa też do końca nie jest jednoznaczna. Albo po prostu Vernudub stara się nie drażnić rosyjskiego lwa. – Rozmawiałem z nim w 2012 roku i mówił po ukraińsku. Urodził się Żytomierzu, cała jego rodzina mówi po ukraińsku. To jest jego język. Jednak kiedy trafił do Zorii, zaczął wypowiadać się po rosyjsku. Nawet gdy dziennikarze na konferencjach prasowych pytali go po ukraińsku, odpowiadał po rosyjsku. Nie wiem dlaczego – denerwuje się Andrijuk

- Jestem pewien, że klub jest w tym konflikcie po stronie ukraińskiej, tylko piłkarze czy zwykli pracownicy nie mogą o tym mówić. Jednak w Ługańsku wciąż żyją ich znajomi, krewni. Takich radykalnych wypowiedzi więc nie znajdziemy. Na pewno jednak Zoria nie jest tak patriotyczna jak Dnipro Dniepropietrowsk. No, ale to jest u nas fenomen – mówi nam inny dziennikarz z 1plus1 Vadim Skiczko.

Właściciel niedawnego finalisty Ligi Europy Ihor Kołomojski sam stworzył bojówki walczące z rosyjskimi separatystami. Piłkarze zaś kiedy tylko mogą, to podkreślają, że grają dla ludności walczącej na wschodzie. Kiedy Dnipro w poprzedniej edycji LE pokonało w półfinale Napoli, trener i zawodnicy zadedykowali wygraną żołnierzom. Futboliści z Dniepropietrowska nie żałują również swoich pieniędzy na pomoc dla walczących.

Właścicielem Zorii jest Jewhen Hieller. To biznesmen, który zyskał majątek w branży metali kolorowych. Jest również politykiem, był związany z obalonym prezydentem Wiktorem Janukowyczem i jego "Partią Regionów". - Ma za sobą wiele partii. To polityk, który raczej stara się trzymać aktualnej władzy, nie wchodzić jej w drogę, być lojalny – mówi Skiczko.

Może dlatego raczej nie zabiera głosu w temacie wojny i Ługańskiej Republiki Ludowej. Ponoć jest niepisany rozejm pomiędzy aktualną władzą w Ługańsku i klubem. Pocisk trafił w stadion raczej przypadkowo, normalnie klubowe obiekty nie są atakowane. Hieller milczy za to w mediach.

Czy Legia pokona w pierwszym meczu Zorie Ługańsk?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×