W dwóch poprzednich spotkaniach GKS Katowice musiał uznać wyższość Zagłębia Sosnowiec i Arki Gdynia, co sprawiło, że jeden z faworytów rozgrywek po 3. kolejce zajmował 15. pozycję. Jednak w sobotę katowiczanie pokazali, że poprzednie porażki były wypadkiem przy pracy. Z MKS Kluczbork Trójkolorowi wygrali aż 5:1, dobrze grali zarówno w ofensywie, jak i defensywie.
[ad=rectangle]
Bohaterem GieKSy był Grzegorz Goncerz, który zdobył aż cztery bramki. - Chciałem podziękować zawodnikom za determinację w pierwszej połowie. Po ostatnich meczach z Zagłębiem i Arką udało nam się trochę zamazać ten obraz, choć tamte mecze nie były w stu procentach złe. Ciężar gry w ofensywie wzięli na siebie Trochim, Goncerz i Burkhardt, akcje się zawiązywały i przyjemnie było w pierwszej połowie na nie patrzeć - ocenił Piotr Piekarczyk.
W drugiej części gry katowiczanie zwolnili tempo, a w 78. minucie gola dla MKS-u zdobył Piotr Giel. Odpowiedź GieKSy była natychmiastowa - strzelone dwie bramki w końcówce. - Mówiliśmy sobie, że gramy to samo, ale chcieliśmy na stojąco wygrać. Był taki okres, że nie potrafiliśmy piłki przytrzymać. Nie wydaje mi się, że wynika to z braku sił. Zabrakło trochę precyzji, bo mogło być więcej bramek. Wynik cieszy, bo udało nam się wyjść z marazmu - przyznał Piekarczyk.
Na mecz z MKS-em Kluczbork katowiczanie przystąpili w bardziej ofensywnym zestawieniu niż zwykle, ale spowodowane było to urazem Povilasa Leimonasa, który nie był gotowy do gry od początku meczu, a na boisku pojawił się w 74. minucie. Ustawienie to zdało jednak egzamin. - Na pewno żal mi było Leimonasa, jego kontuzja miała wpływ na to, że nie zagrał. Było widać po jego wejściu, że jest to inteligentny zawodnik i wprowadził na boisko dużo spokoju. Gra się wiązała, a w zależności od przeciwnika daje to możliwość manewru jeżeli chodzi o taktykę. W końcówce zawodnikom ofensywnym troszeczkę brakowało sił, by pomagać w defensywie - powiedział trener katowickiego zespołu.