Dobry tydzień Pogoni Siedlce, ale bez happy endu. "Wstydu nikomu nie przynieśliśmy"

Po dwóch wygranych z trudnymi przeciwnikami piłkarze Pogoni Siedlce mieli chrapkę na kolejny triumf, tym razem z Zagłębiem Sosnowiec. Jednak z Sosnowca wyjechali bez żadnego punktu.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik
Do Sosnowca piłkarze Pogoni Siedlce przyjechali z chęcią kontynuacji swojej serii zwycięstw, w sobotę 22 sierpnia pokonali oni 2:0 Wisłę Płock, a w czwartek 27 sierpnia w takim samym stosunku wygrali z GKS-em Katowice.
Jednak spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec nie ułożyło się po myśli Pogoni, która ostatecznie przegrała 1:2. - Ten tydzień w naszym wykonaniu był dobry, jednak, niestety, bez happy endu. Wygraliśmy dwa spotkania z trudnymi rywalami i tutaj w Sosnowcu przede wszystkim chcieliśmy zagrać dobry mecz. Te dwa ostatnie pojedynki wpłynęły na nasz zespół. Nie zregenerowaliśmy się tak, jak trzeba i to było widać, że byliśmy trochę ospali - wskazał przyczyny postawy swoich podopiecznych Marcin Sasal.

Pogoń już po 20 minutach przegrywała 0:2. W 9. minucie Krzysztof Markowski wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego, a dziesięć minut później w polu karnym Michał Fidziukiewicz wyszedł sam na sam i padł na murawę po interwencji Rafała Misztala. Sędzia odgwizdał karnego, a do piłki podszedł Sebastian Dudek, który pewnie zdobył gola.

Sasal skłania się ku opinii, że rzut karny został odgwizdany niesłusznie. - Zaspaliśmy przy pierwszej bramce i niestety musieliśmy gonić wynik. Później Zagłębie cofnęło się i chyba taki był pomysł, żeby nas kontrować. Złe wprowadzenie piłki przez jednego zawodnika skończyło się sytuacją sam na sam z bramkarzem. Usiądę sobie wygodnie w fotelu i chętnie obejrzę powtórkę, ale rozmawiałem z golkiperem i Misztal w ogóle nie dotykał zawodnika i napastnik na niego skoczył, a piłka już była daleko - powiedział.

Po przerwie podopieczni Marcina Sasala podnieśli się, co było widoczne szczególnie w końcówce. Mieli oni okazje do zdobycia bramki na wagę remisu, ale nie wykorzystywali ich. Po raz ostatni mogli doprowadzić do rezultatu 2:2 w doliczonym czasie gry, w 93. minucie Dawid Dzięgielewski trafił bowiem w boczną siatkę.

- Otrząsnęliśmy się z tego wszystkiego i mieliśmy sporo atutów żeby prowadzić grę. Zabrakło trochę skuteczności, gdyż sytuacje pod bramką były. Wstydu nikomu nie przynieśliśmy. Niestety, przegraliśmy ten mecz 1:2. Moi piłkarze zagrali dobre spotkanie. Zaznaczę, że graliśmy dwoma młodzieżowcami i to nie z racji przepisów. Chłopcy spisują się coraz lepiej i w następnych meczach również będą dostawać szanse - zaznaczył Sasal.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×