- Dla przeciętnego kibica mecz stał na bardzo wysokim poziomie. Natomiast ludzie z branży - a za takiego się uważam - powiedzieliby już, że to raczej festiwal prostych błędów. One w dużej mierze przegrały nam spotkanie. Brakowało asekuracji. Mam wrażenie, że Łukasz Szukała nie jest zawodnikiem na grę przeciwko takiej drużynie. Nie pomagał Łukaszowi Piszczkowi w ogóle. Widać, że ostatnie miesiące spędzał daleko świata piłkarsko cywilizowanego.
Niemcy nie byli jednak wiele lepsi w tym elemencie. Emre Can z przodu był wściekły jak byk, ale z tyłu - surowy jak befsztyk. Co do Matsa Hummelsa, Jerome'a Boatenga i Manuela Neuera - uważam, że przy wyniku 2:0 trochę zlekceważyli Polaków. Neuer uratował sobie tyłek, broniąc strzał Roberta Lewandowskiego, ale przez jego nieuwagę "Lewy" mógł zdobyć bramkę po rzucie rożnym. Wtedy piłkę z linii bramkowej wybił Mario Goetze.
Mecz przypominał trochę grę w dwa ognie: z ofensywy do defensywy. Z Defensywy do ofensywy. I tak na okrągło. Drugie linie były właściwie zostały wykluczone.
Osobiście żałuję, że Adam Nawałka tak późno wprowadził Jakuba Błaszczykowskiego. Kolejny raz pokazał, jak cenne może być jego doświadczenie. Potrafił dać impuls drużynie, której w końcówce ze względu na duży wydatek energetyczny brakowało już sił. Duże brawa należą się też Maciejowi Rybusowi. Dla mnie to odkrycie meczu z Niemcami.
Notował Mateusz Karoń