Czytaj w "PN": Świetny start Realu Rafy Beniteza

W tej dekadzie Królewscy jeszcze nie wystartowali do sezonu tak udanie jak teraz. To zaskoczenie, bo pod wodzą Rafy Beniteza zespół miał przechodzić ewolucję stylu gry i w pierwszych meczach się mozolić. Tymczasem rozgniata rywali jak słoń mrówki.

W tym artykule dowiesz się o:

Jedynym zgrzytem był dotychczas bezbramkowy remis ze Sportingiem Gijon. Zapowiadał taki właśnie scenariusz, jakiego się wszyscy spodziewali. Jednak nowy menedżer nie dał się tym wynikiem zbić z tropu. – W naszej grze było wszystko poza skutecznością. Drugi raz takiego meczu nie zremisujemy, tylko wygramy – mówił. I miał rację. W Gijon doszło do falstartu. A kiedy Real odpalił, mknie jak rakieta.
W ostatnich latach drużyna ani nigdy nie strzeliła na początku rozgrywek tylu goli, ani nie zanotowała tak znakomitego rezultatu defensywnego – zero straconych bramek.

W poprzednim sezonie zawodnikiem, który najbardziej rozczarował, był Gareth Bale. Carlo Ancelotti ustawiał go na prawym skrzydle, a jak wiadomo, gra Realu zorientowana jest na lewo, bo tam występuje Cristiano Ronaldo  i koledzy jego najchętniej wypatrują. Walijczyk dostawał mało podań. – Czułem się zmarginalizowany, poza grą. Narastała we mnie frustracja – opowiadał przed meczem z Szachtarem w Lidze Mistrzów. Bale to drugie, obok Benzemy, oczko w głowie prezydenta klubu Florentino Pereza. Nie po to zapłacił za niego prawie sto milionów euro, by teraz patrzeć, jak ten błąka się po boisku i czytać w gazetowych relacjach, że jego as jest egoistą, bo kiedy dostanie piłkę, to nie podaje jej od razu do Cristiano. Tym bardziej go to smuciło, że w reprezentacji Walii Bale błyszczał, wiódł ją od triumfu do triumfu. Nie można więc było powiedzieć, że jest – z własnej lub nie – winy w słabej formie. Po prostu pomysł włoskiego trenera na tego zawodnika okazał się chybiony.

Zagadnienie: jak odblokować Bale’a było jednym z głównych, nad którymi Flo i dyrektor Realu Angel Sanchez konferowali z Benitezem zanim podpisali z nim kontrakt. Ten przekonał ich, że ma na to sposób. Okazał się dosyć prosty: Walijczyk został ustawiony tak jak w swojej reprezentacji, czyli na pozycji cofniętego napastnika. I od razu poczuł się na boisku pewnie. – Teraz widzę, że mam istotny wpływ na grę zespołu, o wiele częściej jestem przy piłce, odzyskałem radość z gry – mówił. Przełożyło się to na konkretny dorobek: w meczu z Betisem strzeli dwa gole, a po trzech kolejkach Primera Division liderował klasyfikacji najlepszych asystentów z trzema otwierającymi podaniami na koncie.

Leszek Orłowski

Więcej w tygodniku "Piłka Nożna". Od wtorku w kioskach

Czytaj także w "Piłce Nożnej"

Kto stoi za Robertem Lewandowskim, czyli wszyscy ludzie prezydenta
Lewandowski przeszedł do historii

"Legia jak Bayern Monachium w Niemczech"

Komentarze (1)
avatar
Brudny_Harry
24.09.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Trochę przesadzony ten świetny start. Wygrali dwa mecze wysoko, ale pozatym nic ciekawego. Wczoraj z Athletic równie dobrze mogli zremisować, gdyby nie Navas...