Gdy przyleciał do Ipswich zaraz po transferze z Korony pod koniec ubiegłego miesiąca, był już wieczór. O drugiej w nocy klubowa sekretarka poinformowała go, że rano Jonathan Douglas, jeden z zawodników drużyny, zabierze go na stadion. Ipswich mierzył się w meczu na szczycie Championship z Brighton. Malarczyk chciał jechać bez sprzętu. Był przekonany, że na debiut jest zbyt wcześnie, a spotkanie nowego klubu obejrzy spokojnie z trybun. Korki wziął ze sobą na wszelki wypadek, bo nastawiał się maksymalnie na ewentualny trening wyrównawczy. A dalej wyglądało to tak: usiadł na ławce, w 30. minucie trener Mick McCarthy kazał mu się rozgrzewać, a na boisko wpuścił zaraz po przerwie. Malarczyk strzelił w tym spotkaniu nawet gola, ale sędzia go nie uznał. Jeden z piłkarzy Ipswich był na pozycji spalonej. Brighton wygrał 3:2.
Obrońca trafił do zespołu z Anglii w ostatnich dniach okienka transferowego. Za symboliczne 8,5 tysiąca funtów (50 tysięcy złotych). Został najtańszym graczem pozyskanym tego lata przez klub z Wysp Brytyjskich. - To Piotrek stawiał warunki. Już wcześniej ustalił kwotę odstępnego, która nie mogła stanąć na przeszkodzie ewentualnego transferu. Miał rozdawać karty w przypadku możliwości odejścia z Kielc - wyjaśnia były trener Korony, Leszek Ojrzyński.
Nie wierzył w siebie
Piłkarz niecały miesiąc po debiucie w Championship zagrał na Old Trafford z Manchesterem United w Pucharze Ligi. Przez 90 minut krył Wayne'a Rooneya, a nim, przy stałych fragmentach gry dla Ipswich, opiekował się mistrz świata Bastian Schweinsteiger. - Nie miałem większych problemów fizycznych podczas tego meczu. Na Wyspach jestem już prawie miesiąc, organizm przyzwyczaja się do obciążenia. Na początku dawało się odczuć wyraźną różnicę, porównując Championship z ekstraklasą. Zmęczenie było duże, ale powoli się przyzwyczajam - mówi Malarczyk.
Ryszard Tarasiewicz twierdzi, że angielski styl gry jest stworzony dla wychowanka Korony. Szkoleniowiec trenował go w poprzednim sezonie w Kielcach. - Nie wierzył, że jest szybki i silny. Mówiłem mu to wiele razy, ale bardzo powoli się do tego przekonywał. Dam mu radę - nie przejmuj się błędami. Jedź dalej. John Terry, Rio Ferdinand czy Vincent Kompany też je popełniali - mówi Tarasiewicz nawiązując do akcji, gdy Malarczyka ograł Rooney i strzelił gola na 1:0.
Kiedyś siedział cicho
Koledzy z Korony mówią o nim: "inteligenty, mało mówił, ale mądrze". Co dla niego charakterystyczne - jest bardzo religijny. - Kościół pomaga mu podchodzić z szacunkiem do drugiego człowieka - kontynuuje Tarasiewicz. - Chodziliśmy razem na mszę. Szczególnie często za trenera Ojrzyńskiego. To bardzo wierzący człowiek - dodaje Michał Janota, pomocnik Korony w latach 2012-14. Malarczyk szybko odnalazł polską parafię także w Ipswich. Dwadzieścia minut spacerem od miejsca zamieszkania.
- Nie ufa ludziom. To cenna cecha. Rozsądny, emanował zdecydowaniem i pewnością siebie. Otwarty na dyskusję - wspomina zawodnika Tarasiewicz. - Z nim się raczej nie żartowało. Był po prostu cichy. Próbowałem go czasami rozruszać, mówiąc, że na pewno ma "przebite blachy", bo siwieją mu włosy - uśmiecha się Edi Andradina. - W szatni miał takie miejsce, że w ogóle nie było go słychać. Dopiero, gdy został kapitanem, bardziej zżył się z drużyną - przypomina sobie Janota. Malarczyk opaskę w Koronie przejął w lipcu tego roku, gdy Paweł Golański wyjechał do Rumunii. - Kiedy przyjechałem do Kielc, to Piotrek nie był gotowy na wyjazd. Dziś mogę powiedzieć, że dojrzał - wtrąca Janota, który grał sześć lat w holenderskich klubach.
Malarczyk pracował nad charakterem, ale również nad boiskowymi niedoskonałościami. - Był świadomy swoich braków. Miał problemy z gibkością, stał za wysoko na nogach. Pracował nad grą głową i przerzutami. Dodatkowo się też rozciągał i wzmacniał mięśnie - opowiada Ojrzyński. Malarczyk długo i cierpliwie znosił też zawirowania finansowe w Koronie. - Choć klub postępował jak postępował, on nigdy nie marudził - uzupełnia Tarasiewicz. Obrońca często angażował się też w akcje charytatywne i promocyjne klubu. Jako wychowanek, brał pod swoją opiekę młodych graczy wchodzących do zespołu. Trenerzy mówią jednym głosem, że był klubowi oddany.
Śpiewał polski przebój
Dziś w nowe środowisko wprowadza go bramkarz Ipswich Bartosz Białkowski. - Wspominał o zwyczajach jakie panują w klubie. Za mną już tutejsze "wkupne". Stanąłem na krześle w szatni i zaśpiewałem po polsku "Śpiewać każdy może". Chwilę się pomęczyłem, ale drużyna to kupiła - uśmiecha się.
Celem Ipswich jest awans do Premier League. W minionych rozgrywkach jego nowy klub przegrał walkę o ekstraklasę w barażach. Trener Mick McCarthy liczy na Malarczyka, choć na razie wprowadza go do drużyny stopniowo. Od transferu zawodnik wystąpił tylko w dwóch meczach z sześciu. - Mick McCarthy rotuje składem. Czuje jednak, że darzy mnie zaufaniem i traktuje poważnie. Sezon jest długi. Zawodnicy muszą mieć końskie zdrowie. 46 meczów do rozegrania w lidze, plus dwa puchary i brak przerwy zimowej - przypomina.
Leszek Ojrzyński przewiduje, że obrońca zajdzie wysoko. - W młodzieżowej kadrze Polski grał z Grzegorzem Krychowiakiem na stoperze. Nie zdziwię się, jak za jakiś czas spotkają się ponownie na jednym zgrupowaniu - kończy trener.
Mateusz Skwierawski
#dziejesiewsporcie: piękny gest Hulka