Reprezentanci Polski w niedzielę przeżyli szczególne chwile. - Od początku dnia panowało ogromne napięcie, które jeszcze nie udzielało się wśród zawodników. W szatni, czy na rozgrzewce było to już czuć. Prowadziliśmy 1:0, potem straciliśmy bramkę, a po świetnym golu Roberta dalej nic nie było do końca pewne. Irlandczycy byli niebezpieczni i długimi piłkami starali się wyrwać awans. Po końcowym gwizdku ciśnienie opadło i nastąpił wybuch emocji - opisał Sławomir Peszko.
Skrzydłowy wrócił do Polski po to, żeby grać i dawać kolejne argumenty trenerowi Adamowi Nawałce. W Lechii Gdańsk nie ma on jednak ugruntowanej wysokiej pozycji. - Gdy byłem w Bundeslidze, to nawet 15-20 minut w meczu to było dużo. Teraz wiem, że to nie wystarczy. Nie mogę grać w końcówkach meczu, tylko muszę grać dobrze przez całe spotkanie - zaważył Peszko.
Powołanie Peszki, który nie wyróżnia się w Lechii po transferze do Ekstraklasy odbił się szerokim echem. - Od początku wykrystalizował się skład 23-25 zawodników, których trener nie chciał zmieniać na decydujące mecze. Trenujemy schematy, stałe fragmenty gry. Wszystko było wypracowane. Trener miał podstawę, by nas nie powołać, ale w moim przypadku rozumie, że po zmianie klubu są czasem ciężkie sytuacje. Gra w kadrze dodaje jednak energii. Mam świadomość, że tylko przez dobrą grę w Lechii, mogę pojechać do Francji - wyjaśnił piłkarz.
Na razie nie odbyła się jeszcze rozmowa między skrzydłowym Lechii i Adamem Nawałką w sprawie przyszłości. - Trener nam tylko gratulował awansu w eliminacjach i zaangażowania. Swoją godną grą chcemy się utrzymać w kadrze. Sukces w Lechii może być kartą przetargową do wyjazdu na Euro 2016 dla całej szóstki z naszego klubu, która wcześniej otrzymywała powołania. Teraz najbliższy plan reprezentacji, to mecze listopadowe z Walią i z Czechami. Nie znamy więcej szczegółów. Ja wiem tylko tyle, że Euro 2012 mnie ominęło, a teraz na to nie pozwolę - zakończył Sławomir Peszko.
Prawdziwy kibic. Już stoi w kolejce po bilety :)