Thomas Tuchel nie był wybitnym piłkarzem. Występował w Stuttgarter Kickers oraz SSV Ulm, nękały go kontuzje. Krótko po zakończeniu piłkarskiej kariery w 1998 roku postanowił zostać trenerem i początkowo pracował jako asystent w VfB Stuttgart. W 2007 roku objął samodzielnie FC Augsburg, a następnie zatrudnił go 1.FSV Mainz - najpierw jako szkoleniowca drużyny U-19, a później trenera pierwszego zespołu.
Pod wodzą Tuchela skromny zespół z Moguncji uzyskiwał dobre wyniki. Finiszował kolejno na 9., 5., 13., 13. i 7. miejscu w tabeli, posmakował Ligi Europy, a działacze z Coface Arena nie zamierzali kończyć współpracy. To szkoleniowiec podjął decyzję o odejściu ze stanowisku, argumentując, iż potrzebuje przerwy w pracy po intensywnych latach walki w Bundeslidze.
Po rocznym odpoczynku Tuchel objął Borussię Dortmund, która dobrze rozpoczęła sezon. Czy po porażce 1:5 z Bayernem Monachium odbuduje się w konfrontacji z 1.FSV Mainz? Dla trenera to wyjątkowy mecz. - Byłem tam przez sześć lat, a w wolnym roku nadal tam mieszkałem. Moguncja to mój drugi dom, w którym spędziłem wspaniałe lata. Tam na świat przyszły moje dzieci. Trudno mi się przyzwyczaić, że teraz będę mieszkał w hotelu - przyznaje 42-latek.
Jak fani 1.FSV przyjmą Tuchela? - Nie spodziewam się jakichkolwiek negatywnych reakcji. Nawet w ostatnim roku nawiązałem znajomości w klubie i oczywiście spotykałem się z kibicami. Ci, których ucieszy mój powrót, będą w przewadze - tłumaczy.
Zespół z Moguncji, który zajmuje 8. miejsce w tabeli, prowadzi teraz Martin Schmidt. - W składzie jest kilku zawodników jeszcze z mojego okresu. Benni Weber, nasz analityk, jeszcze w ubiegłym sezonie pracował w FSV. To na pewno przewaga, że znam paru piłkarzy, a równocześnie nietypowa dla mnie sytuacja. Ciesze się, że znów się spotkamy, ale nie spodziewam się łatwej przeprawy, bo rywal ma wiele atutów - zapowiada Tuchel.