Sandecja postawiła wszystko na jedną kartę. Ryzyko pomogło zwyciężyć z Miedzią
- Gratuluję zawodnikom walki do końca - powiedział trener sądeckiej drużyny. Robert Kasperczyk miał więcej powodów do radości, niż szkoleniowiec legnickiej drużyny. - Sandecja wygrała szczęśliwie - komentował Ryszard Tarasiewicz.
Trzecia minuta doliczonego czasu gry dobiegała już końca, gdy wynik spotkania na 3:2 dla gospodarzy ustalił Maciej Małkowski. Sandecja świętowała, natomiast Miedź mogła czuć się, jak bokser po nokaucie. - Tak bywa w piłce. Uważam, że nasi rywale wygrali szczęśliwie - stwierdził Ryszard Tarasiewicz.
Trener Miedzi Legnica sporo uwagi poświęcił też sędziemu Jackowi Małyszkowi. - Nie jeden mecz przegrałem, ale w piłkę nożną nie da się grać, jeżeli mają miejsce takie sytuacje na boisku, jakie mieliśmy. Dobrą sytuacją dla prowadzenia takiego meczu jest fakt, iż nie ma na nim telewizji. Nie mogę mieć pretensji do zawodników, bo na tyle ile mogli, starali się na boisku. Błędy indywidualne zadecydowały o stracie bramek. Przed nami jeszcze dużo meczów i jestem przekonany, że będziemy wygrywać - podkreślił szkoleniowiec Miedzianki.
Opiekun biało-czarnych nie zgodził się z opinią Ryszarda Tarasiewicza, mówiącą o szczęśliwym zwycięstwie. - Bramka na 2:2 to efekt indywidualnego błędu, więc to Miedź może mówić o szczęściu. Również biorąc pod uwagę przebieg gry, jej kontrolowanie i prowadzenie 2:1. Cieszę się, że chłopcy zdobyli trzecią, złotą bramkę w doliczonym czasie gry - zakończył Kasperczyk.