Mariusz Stępiński "rośnie" w Ruchu

PAP
PAP

Takiego progresu Mariusza Stępińskiego chyba nikt się nie spodziewał. Napastnik w sezonie zdobył już 7 goli, a wydaje się, że optimum formy jeszcze nie osiągnął.

W piątkowym pojedynku ze Śląskiem napastnik Ruchu Chorzów Mariusz Stępiński po raz kolejny został bohaterem Niebieskich. Zawodnik zdobył pięknego gola w wygranym 1:0 meczu. Do siatki piłkarz trafił chwilę przed przerwą. - To było intuicyjne uderzenie i cieszę się, że wpadło. Chyba nigdy tak ładnej bramki nie udało mi się zdobyć. Gol bardzo nam pomógł i dodał pewności siebie, bo na początku wyglądało to bojaźliwie - ocenił występ Stępiński. - Pierwszy rzut karny był dla mnie bardziej ewidentny, niż ten drugi i tego będę się trzymał. Był kontakt nogi bramkarza ze mną i dla mnie to był karny - dodał piłkarz, który za próbę wymuszenia "jedenastki" otrzymał trzecią żółtą kartkę w sezonie. W doliczonym czasie arbiter odgwizdał faul na Stępińskim i podyktował karnego. - W końcówce musiałem wywalczyć faul, utrzymać piłkę żeby dać oddech obronie, bo przez cały mecz nie da się bronić - stwierdził Stępiński.

Skok na wyższy poziom tego zawodnika to jedno z zaskoczeń sezonu. Kilka lat temu, gdy Mariusz Stępiński zaczynał regularnie grywać w Widzewie Łódź, wielu widziało w nim zawodnika, który może wiele osiągnąć w piłce. Piłkarz zaryzykował i szybko zdecydował się na wyjazd z Polski, w efekcie na pewien czas słuch o nim zaginął. Napastnik trafił do 1.FC Nuernberg, gdzie występował jedynie w drugim zespole. Przed rokiem został wypożyczony do Wisły, gdzie w 25 meczach zdobył zaledwie dwa gole. Należy jednak pamiętać, że często był wystawiany na boku pomocy. Działacze Białej Gwiazdy twierdzili, że chcą zatrzymać zawodnika w klubie, ale niewiele uczynili, aby do tego doszło.

Po powrocie do Niemiec Stępiński szybko dowiedział się, że w klubie z Norymbergi nie jest już potrzebny. Kilka polskich zespołów zainteresowanych było pozyskaniem zawodnika. Najkonkretniejszy był Ruch, którego graczem Stępiński został po rozegraniu dwóch kolejek ligowych, pod koniec lipca.

Gdy piłkarz przychodził na Cichą o miejsce w składzie rywalizowali wówczas Eduards Visnakovs oraz Michał Efir. Pierwszy wkrótce został sprzedany, a drugi doznał urazu, po którym dopiero w październiku wrócił do zdrowia.

Stępiński swoją szansę wykorzystał. Już w debiucie w meczu z Koroną w Kielcach zdobył bramkę na wagę wygranej. Trzy kolejne trafienia zaliczył w przegranych meczach, ale w październikowych pojedynkach z Lechem Poznań (dwa gole) i w piątek ze Śląskiem Wrocław trafienia dały Niebieskim łącznie cztery punkty. - To bardzo rozsądna osoba, wszyscy widzimy jego spontaniczną radość po zdobywanych golach. On cały czas chce się uczyć, widać to na treningach - chwalił swojego podopiecznego Waldemar Fornalik, który swego czasu szlifował w Chorzowie talent Artura Sobiecha.

W meczu z Lechem Mariusz Stępiński zdobył dwa gole głową
W meczu z Lechem Mariusz Stępiński zdobył dwa gole głową

Sam zawodnik po niepowodzeniu w Niemczech wie, że jeszcze musi się wiele uczyć. Po spotkaniu ze Śląskiem napastnik długo udzielał wywiadów, podobnie zresztą jak Łukasz Surma. Mimo, że stał w zimnie w krótkim rękawie, nie doczekał się ciepłego okrycia, jakie momentalnie wcześniej otrzymał starszy kolega z zespołu.

Stępiński październik może zaliczyć do jednego z najlepszych okresów w karierze. Zdobywa gole dla Ruchu, a należy pamiętać, że strzelił dwie bramki i zaliczył asystę w meczu reprezentacji Polski do lat 21 z Izraelem. W ekstraklasie do tej pory zdobył 14 bramek (w 69 grach). W bieżących rozgrywkach może pochwalić się fenomenalnym wynikiem: 7 goli w 11 meczach. Napastnik w bieżącym sezonie bramki zdobywa średnio co niespełna 108 minut!

W Wiśle Kraków zawodnik nie spełnił oczekiwań
W Wiśle Kraków zawodnik nie spełnił oczekiwań

W Widzewie było ich dwóch. Mariusz Stępiński i Mariusz Rybicki. Drugi z wymienionych po spadku Widzewa z ekstraklasy pozostał w Łodzi i zrobił krok w tył w karierze. Obecnie występuje w I lidze w Pogoni Siedlce. Polską piłkę stać na marnowanie takich graczy? Może tak jak w przypadku Stępińskiego znajdzie się "jubiler", który oszlifuje i ten diament...

Źródło artykułu: