Pierwszy mecz Ojrzyńskiego i Korzyma przeciwko Podbeskidziu. "Traktujemy go jak każdy inny"

W poniedziałkowym meczu 13. kolejki Ekstraklasy Górnik Zabrze zmierzy się z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Dla Leszka Ojrzyńskiego i Macieja Korzyma będzie to pierwsze starcie przeciwko byłemu klubowi. Obaj mają coś do udowodnienia.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk

Zarówno dla Górnika Zabrze, jak i Podbeskidzia Bielsko-Biała poniedziałkowe starcie jest bardzo ważne, a strata punktów może mocno skomplikować sytuację w ligowej tabeli. Podbeskidzie jest obecnie czternaste i ma 4 punkty przewagi nad piętnastym Górnikiem. Zabrzanie w przypadku porażki do miejsca gwarantującego utrzymanie traciliby 5 "oczek", a Górale powiększyliby swoją zaliczkę nad Trójkolorowymi do 7 punktów. Stawka jest więc duża.

Poniedziałkowy mecz będzie szczególny dla Leszka Ojrzyńskiego i Macieja Korzyma. Obaj w poprzednim sezonie byli związani z Podbeskidziem Bielsko-Biała, obaj rozstali się z bielskim klubem w niezbyt przyjemnych okolicznościach i obaj zapewniają, że starcia przeciwko zespołowi, w którym spędzili ostatnie miesiące nie traktują szczególnie. - Traktuję ten mecz jak każdy inny - te słowa zgodnie powtarzają zarówno trener, jak i napastnik Górnika Zabrze.

Chociaż obaj zapewniają, że nie mają działaczom Podbeskidzia nic do udowodnienia, to z pewnością w starciu przeciwko byłemu pracodawcy będą chcieli pokazać, że decyzja o rozstaniu była błędna. - Zawsze sentymenty trzeba zostawić z boku, bo trzeba wyjść z chłodną głową i szukać sposobu na to, by wygrać mecz. Wiem, na jakiej jesteśmy pozycji, a Podbeskidzie jest nad nami. To będzie spotkanie o bardzo ważne trzy punkty. Z kim byśmy nie grali, to ten mecz jest dla nas najważniejszy - stwierdził szkoleniowiec zabrzańskiego zespołu.

Podbeskidzie z trenerem Ojrzyńskim rozstało się 30 kwietnia po porażce z późniejszym mistrzem Polski, Lechem Poznań. Górale stracili wówczas szansę na awans do czołowej ósemki i musieli walczyć o utrzymanie. Ojrzyński poprowadził Podbeskidzie w 55 ligowych meczach, w których zdobył 76 punktów, a także awansował z Góralami do półfinału Pucharu Polski.

Po rozstaniu prezes Wojciech Borecki i trener nie szczędzili sobie "uprzejmości" w mediach. W poniedziałek spotkają się w Zabrzu. - Tak mnie wychowano, że nie chowam głowy w piasek, nie uciekam i nie udaję nie wiem kogo. Podać rękę mogę, ale na kawę pewnie nie pójdziemy. Były czasy, że pożegnano mnie zaraz po meczu. To już jest historia, trener musi być przygotowany na zwolnienie w każdym momencie. Taki zawód wybrałem i muszę to respektować. Powinno trochę inaczej się mnie potraktować, dlatego pewne rzeczy powiedziałem - powiedział Ojrzyński.

Z kolei z Maciejem Korzymem Podbeskidzie rozstało się już w trakcie obecnego sezonu. Za kadencji Dariusza Kubickiego "Korzeń" nie mógł wywalczyć sobie miejsca w podstawowym składzie, a jego pozycja w zespołowej hierarchii z każdym tygodniem słabła. W 22 meczach Korzym zdobył dla Górali cztery bramki. - Nie mam napinki, to dla mnie bardzo ważne spotkanie, tak jak każde inne. Czy gram przeciwko Podbeskidziu czy też Koronie, gdzie spędziłem sporo czasu to wcale nie traktuję tych meczów jak coś szczególnego. W Kielcach nadal mam wielu przyjaciół, kontaktuję się z chłopakami i utrzymuję dobre relacje. I tak powinno być - stwierdził napastnik Górnika Zabrze.

Dla 14-krotnych mistrzów Polski Korzym w tym sezonie zdobył dwa gole. 27-latek nie ukrywa, że w starciu z byłym klubem chciałby poprawić tę statystykę. - Przede wszystkim chciałbym strzelić bramkę, by to Górnik zdobył trzy punkty. Naturalnie, że chciałbym pomóc drużynie w zwycięstwie. Miałbym wielką satysfakcję z trzech punktów, które są nam bardzo potrzebne. Wiadomo, jaka jest nasza sytuacja w tabeli. Najważniejsza jest drużyna - przyznał Korzym.

Łukasz Witczyk

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×