Największą niespodzianką w składzie gliwiczan na mecz z KGHM Zagłębiem Lubin był występ od pierwszych minut Bartosza Szeligi. - Chyba zaskoczyłem wszystkich, ale dobrze się już czułem. Decyzję o powrocie do gry podjęliśmy wcześniej, ale pojawiła się kontuzja mięśnia czterogłowego uda, która opóźniła mój powrót na boisko. Ale co się odwlecze, to nie uciecze i cieszę się, że znowu jestem w grze - powiedział Szeliga, pomocnik Piasta Gliwice.
Zawodnik zespołu z Okrzei mógł wrócić w wielkim stylu, bo był bliski strzelenia gola. Na jego drodze stanął jednak Konrad Forenc. - Zauważyłem, że piłka została odbita, więc do niej podbiegłem i od razu uderzyłem na bramkę. Szkoda, że nie wpadło, bo przez kontuzję trochę już czekam na trafienie. Jednak nie załamuję się, bo na pewno będę miał jeszcze sporo okazji, żeby trafić do siatki - przyznał "Szeli".
Wbrew wielu przewidywaniom niebiesko-czerwoni nadal przewodzą Ekstraklasie i to z dużą przewagą. - Nikt na nas nie stawiał, a my robimy swoje i kroczymy do przodu. Jest się z czego cieszyć, bo zostaliśmy mistrzem jesieni, ale dalej trzeba punktować ile się da. Oczywiście nie można wygrać wszystkiego, a dwa mecze bez zwycięstwa mogły być symptomem tego, że coś się dzieje pod kątem fizycznym. Z Zagłębiem pokazaliśmy jednak charakter i pewnie zwyciężyliśmy - podkreślił skrzydłowy. - Można powiedzieć, że jesteśmy rewelacją, bo nikt się nie spodziewał, że Piast będzie liderem na tym etapie sezonu. Nie zastanawiamy się jednak nad daleką przyszłością, tylko skupiamy się na każdym kolejnym meczu - dodał.
Eksperci to jedno, ale inaczej ma się sprawa z ligowymi przeciwnikami. - Wcześniej było tak, że jak drużyny przyjeżdżały do Gliwic, to było myślenie "a tam Piast, będzie łatwy mecz". Teraz każdy na nas się szykuje i widać to było też po Zagłębiu, które wyszło bez nominalnych skrzydłowych. To wszystko pokazuje respekt wobec nas, więc jest się z czego cieszyć. Z drugiej strony dla nas jest to cięższa sytuacja, bo musimy pokazać piłkarską jakość i wyrywać kolejne mecze - skomentował były gracz Sandecji Nowy Sącz.
Podopiecznych Radoslava Latala nie załamała porażka z Koroną Kielce i remis z Podbeskidziem Bielsko-Biała. - Trener ciągle powtarzał nam, żebyśmy mieli podniesione głowy, bo nadal jesteśmy liderem i mamy dużą przewagę nad resztą. Mówił, że nikt tego nie wymagał, a robimy coś fajnego. To nam pomogło psychicznie, wyszliśmy na mecz i wygraliśmy - spuentował Bartosz Szeliga.