Adam Nawałka znalazł receptę na odwieczny problem kadry. "Przed nim przyszłość"

 / Maciej Rybus w reprezentacji Polski gra na lewej obronie
/ Maciej Rybus w reprezentacji Polski gra na lewej obronie

Kusiły go uroki stolicy, ale nie przepadł. Dziś Adam Nawałka znalazł w nim lek na odwieczny problem reprezentacji Polski. Maciej Rybus na lewej obronie może być filarem kadry przez lata.

- Ma papiery na granie. Dlatego ja się w ogóle nie dziwię, że jest tam, gdzie jest. Zostawia na boisku wszystko - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty Jan Urban, który wprowadzał Rybusa do pierwszego składu Legii Warszawa. - Już w wieku piętnastu lat było widać, że będzie dobrym piłkarzem. Lewa nóżka, technika, szybki krok. Pytaniem było tylko, czy wytrzyma głowa - dodaje Bernard Szmyt z MSP-u Szamotuły.

Był dzień, gdy doświadczony szkoleniowiec mógł w przyszłość Rybusa zwątpić. Maj 2009 roku, "Fakt". I zdjęcie, na którym 20-latek w oparach tytoniowego dymu siedzi za stołem zastawionym butelkami po piwie. Tabloid wielkim tytułem oznajmił, że "niszczy sobie karierę".

Uroki stolicy go kusiły. Warszawa Rybusa jednak nie wchłonęła. Zadbał o to opiekun klubowej młodzieży, Jacek Magiera. Pomogła też wyrozumiałość Urbana, który nie demonizował jego nikotynowych wybryków. - Jest taki wiek, że człowiek chce spróbować wszystkiego. Małe dzieci też tak długo dotykają niektórych rzeczy, aż się nie sparzą - przekonuje, gdy pytamy go o byłego podopiecznego.

Sam zawodnik później w wywiadach podkreślał, że nigdy nie przesadzał z imprezami. Zabawa jest dla ludzi. Zwłaszcza w rozsądnych granicach, po wygranych meczach. On po prostu miał pecha do paparazzich.

Przykład? Sierpień 2011 roku. Kilku zawodników wygraną Legii Warszawa nad Spartakiem Moskwa postanowiło świętować w klubie, który okazał się agencją towarzyską. Przyłapał ich "Super Express". Obok Rybusa w gronie pechowców znaleźli się Ariel Borysiuk, Michał Kucharczyk oraz Artur Jędrzejczyk. Mówili, że nie zrobili nic złego. Fama poszła jednak w kraj. 

Dziś Rybus jest nadzieją reprezentacji. Selekcjoner Nawałka odkrył w nim lewego obrońcę. Tej jesieni z nietypowej roli wywiązał się znakomicie i Jakub Wawrzyniak nie może już powtarzać, że do kadry jest powoływany w miejsce zawodnika, który nie istnieje. Z Islandią od pierwszej minuty na boisku pojawił się wprawdzie piłkarz Lechii Gdańsk, na mecze o stawkę pewniakiem jest jednak Rybus.

- To piłkarz, który cały czas się rozwija. I jest uniwersalny - mówi były selekcjoner Biało-Czerwonych, Jerzy Engel. Piłkarz Tereka Grozny znakomicie wpisał się w trend, zgodnie z którym środkowy pomocnik często cofa się, a boczni defensorzy przejmują role skrzydłowych. - Jego obecność w składzie daje Nawałce dużo możliwości taktycznych. Przed nim reprezentacyjna przyszłość - dodaje obecny prezes Polonii Warszawa.

Rybus ma dopiero 26 lat, a w polskiej piłce jest od blisko dekady. Był pupilkiem Franciszeka Smudy i ulubieńcem kibiców Tereka, gdzie wystarczyła runda, by zdobył tytuł zawodnika sezonu. Po jednym z meczów, w którym strzelił dwa gole, prezes nagrodził go Mercedesem. Za kilka miesięcy znów siądzie na walizkach. Menedżer Mariusz Piekarski zapowiedział już, że jego podopieczny z obecnym klubem kontraktu nie przedłuży.

 Wszystko zaczęło się w Łowiczu. Tam zbierającego pierwsze szlify Rybusa wypatrzył Robert Wilk. Właśnie on polecił piętnastolatka szkole w Szamotułach. - Zawsze dobrze ze sobą żyliśmy, byliśmy przyjaciółmi. Pewnego dnia zadzwonił do mnie z życzeniami urodzinowymi i przy okazji wspomniał o pewnym zdolnym, lewonożnym zawodniku. A ja lubię lewonożnych - wspomina dziś z uśmiechem Szmyt.

Rybusa zaproszono na zgrupowanie, choć oficjalny nabór do zespołu został zakończony. - Przyjechał z rodzicami na trzy dni i tak już został - mówi doświadczony szkoleniowiec.

Było widać, że z niego zadziora. Szarpał, bez pardonu rozpychał się między starszymi. Skrupuły? Żadnych. Szybkością oraz techniką udowadniał swoją wyższość mniej utalentowanym kolegom i rywalom.

Miał iść w ślady innych lewonożnych z Szamotuł: Wawrzyniaka, Szymona Pawłowskiego, czy Jarosława Fojuta. Udało się, choć kilkukrotnie stawał na rozdrożu. Los zawsze pchał go jednak w dobrą stronę. Bo Rybus wcale nie musiał trafić do Szamotuł. Jego pierwszy trener - Henryk Plichta - był z nim we Wronkach. Tam młody chłopak testy jednak oblał.

Po dwóch latach spędzonych nad Samą przeprowadził się na Łazienkowską. Tam wykorzystał kontuzje doświadczonych oraz umiłowanie Urbana do młodych zawodników. Już w pierwszym sezonie rozegrał dziesięć meczów, strzelił cztery gole.

Wcześniej sprawdzał go Wolfsburg. Felix Magath był pod wrażeniem, chciał Rybusa od zaraz. Ten, po namowach Szmyta, postawił na naukę i postanowił zostać w Szamotułach przez kolejny krok. Niemcy miały poczekać. Kiedy pojawiła się oferta z Łazienkowskiej, odmówić jednak nie mógł. No i się zaczęło.

W koszulce z orzełkiem na piersi wystąpił już trzydzieści dziewięć razy. Z grona powołanych na spotkanie z Czechami (17.11) więcej meczów w kadrze rozegrało tylko trzech zawodników. A Rybus przecież dopiero wchodzi w najlepszy dla piłkarza wiek. I to jako defensor, a więc w nieoczekiwanej roli.

Kamil Kołsut

Komentarze (4)
avatar
Andrzej Paprotny
15.11.2015
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Nie jestem specjalista od pilki noznej ale wszystkie mecze naszej reprezentacji ogladam.I co widze,Nawalka bez przerwy robi eksperymenty ktore maja dac mu odpowiedz na dobra obrone.Bez przerwy Czytaj całość
avatar
piotruspan661
15.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"...w klubie, który okazał się agencją towarzyską" Hi,hi,hi, właściwie to weszli do kościoła, ale ten okazał się najpierw klubem, potem agencją towarzyską, a w końcu burdelem. Jak to pozory myl Czytaj całość