Arkadiusz Milik: Będę dążył do tego, żeby zagrać w najlepszym klubie świata

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Transfer do Niemiec był więc błędem?

- To nie był błąd. To doświadczenie dużo mi dało. Przez półtora roku trenowałem w Bundeslidze, wiem jak oni pracują, dużo się nauczyłem od zawodników, z którymi ćwiczyłem w Leverkusen. To nie był stracony czas.

Pytamy o ten przeskok, bo półtora roku temu, przed meczem z Gibraltarem była dyskusja, czy powinien Pan wystąpić w seniorach, czy w młodzieżówce grającej decydujące mecze kwalifikacji ME. Gola Gibraltarowi pan nie strzelił, ale czy to spotkanie w jakiś sposób pomogło?

- To było pierwsze spotkanie eliminacji i ostatnie przed szlagierem z Niemcami. Chciałem być gotowy, miałem nadzieję, że dzięki meczowi z Gibraltarem mogę też dostać szansę w meczu z mistrzami świata. Zależało mi, by zostać z seniorami, wierzyłem w siebie, pomogło mi zaufanie od selekcjonera. Dla piłkarza to bardzo ważne, tym bardziej, że nie było ono bezpodstawne, bo Adam Nawałka znał mnie z Górnika Zabrze. Były głosy, że jestem za słaby, że się nie nadaję, a selekcjoner wciąż wierzył, że dam radę.

Kolejny raz. W pierwszych 17 meczach w Górniku nie strzelił Pan gola. Trybuny domagały się, by Nawałka Pana zdjął, a on się upierał. W końcu zdobył Pan bramkę z karnego w meczu z Koroną, a cztery minuty później dołożył drugą.

- Gdybym nie strzelił gola w siedemnastu meczach kadry z rzędu, pewnie byłoby inaczej. Ta sytuacja pokazuje jednak, jak bardzo wierzył i wierzy we mnie Nawałka.

Z perspektywy czasu wyszło na jego, ale szkoda było wtedy tej młodzieżówki.

- W młodzieżówce grałem prawie całe eliminacje, było mi żal, że kolegom nie udało się awansować na ME. Najchętniej zagrałbym wtedy i z Gibraltarem i z Grecją u trenera Marcina Dorny. Pierwsza reprezentacja jest oczywiście najważniejsza, ale żałowałem, bo strzeliłem w eliminacjach młodzieżowych ME dziewięć goli, grałem w większości meczów. Młodzieżówka kilka razy mi pomogła - po hat-trickach z Maltą i Grecją zaczynałem potem mecze Augsburga w pierwszej jedenastce.

W ogóle można odnieść wrażenie, że reprezentacje bardzo Panu pomagały

- Wtedy miałem już umiejętności, by grać w Augsburgu i mieć miejsce w seniorskiej kadrze. Brakowało mi wiary w siebie, ją można zdobyć tylko dzięki regularnym występom. Gdy raz się gra, a raz nie, to piłkarz traci pewność siebie i rytm.

Były momenty, że ta wiara w siebie gdzieś uciekała?

- Oczywiście że zdarzały się takie chwile. Przykładowo nie zagrałem w sobotę w meczu ligowym, byłem niesamowicie zły i rozczarowany, ale już podczas treningu w niedzielę rano, za przeproszeniem, zdzierałem d..., robiłem wślizgi, i wszystko żeby się pokazać. Gdy w poniedziałek nie było treningu tylko dzień wolny, to byłem zły, że się nie mogę pokazać trenerowi. Ale myślałem już o wtorku, o tym żeby przyjść na zajęcia i walczyć o swoje. Starałem się cały czas myśleć pozytywnie. Oczywiście nie zawsze się da, czasem to było już takie szukanie na siłę tych pozytywów. Wtedy najważniejsze są osoby, które są przy nas - bliscy. Rodzina, która nas wzmacnia, mówi, że będzie dobrze.

Czyli kontakty z bliskimi pozwalały Panu odbudować tę pewność siebie?

- Nie tylko. Ja zawsze miałem dużo wiary w siebie. Gdy byłem zły na siebie, zresztą nie tylko na siebie, że nie dostaję szans i nie gram, to automatycznie ta wiara w siebie trochę znika. Podobnie jest gdy się odniesie kontuzję. Gdy wraca się na boisko po trzech-czterech tygodniach przerwy. Teoretycznie jesteś tym samym zawodnikiem, o tych samych umiejętnościach. A jednak na boisku nie czuje się wówczas dobrze. Brakuje rytmu, czucia, zgrania. Brakuje wyczucia kiedy jest dobry moment by zaatakować. Każdy, kto wraca po kontuzji potrzebuje trzech-czterech dni, czasem tygodnia. To nie jest wcale łatwe. Podobnie jest gdy człowiek traci pewność siebie i wiarę. Potrzebuje trochę czasu by odzyskać czucie.

Czy Arkadiusz Milik zagra kiedyś w klubie ze ścisłego europejskigo topu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×